20-lipca-alergia-cccUpewnij się, bo testy dla alergików są nierzetelne. Mechanizm w większości przypadków jest dość podobny: podczas jedzenia określonych potraw organizm reaguje uczuleniami, opuchlizną, krztuszeniem się. Czasem duszności pojawiają się duszności.

Robi się test i okazuje się, że np. jest się uczulonym na szpinak. Potem robi się kolejne testy i te również wskazują potencjalne źródła uczuleń. I w ten sposób z listy produktów, które dotąd jadało się ze smakiem znikają kolejne. Naukowcy twierdzą, że zupełnie niepotrzebnie – czytamy w “The Los Angeles Times”.

Powód? Wśród alergologów jest zbyt wielu “ekspertów”, ale za mało profesjonalizmu w badaniach. Rezultaty nie są jednoznaczne, a symptomy mylnie przypisywane. I coraz częściej to jedzenie pada ofiarą niesłusznych oskarżeń o powodowanie alergii – dodaje gazeta. Choć, jak zauważa “The Los Angeles Times”, faktycznie rośnie liczba ludzi z nietolerancją tego czy innego składnika diety, to jednak równie szybko rośnie liczba ludzi niesłusznie pozbawiających się przyjemności jedzenia.

Najwyżej jeden na czterech ludzi, którzy sądzą, że mają alergię na jedzenie, faktycznie ją ma – twierdzi Robert Wood pediatra, specjalista ds. alergii z uniwersytetu Johna Hopkinsa w Baltimore.

90 proc. wszystkich źródeł alergii zamyka się w grupie, do której należą: mleko, jajka, orzechy, zboże, soja, ryby i skorupiaki. Jeżeli ktoś jest uczulony na jakiś składnik spoza tej grupy, tradycyjne testy na alergie mogą tego nie wykazać. Najdokładniejszy sposób sprawdzenia czego faktycznie nie powinnniśmy jeść, jest też najbardziej czasochłonny – pod kontrolą lekarza testuje się różne pokarmy.

Leniwi specjaliści wybierają jednak testy krwi, które są bardzo niedokładne i mogą dać nieprecyzyjny wynik. I tu leży problem z wykrywaniem – tłumaczy “The London Times”.

JS

sfora.pl