Kontrolerzy amerykańskiego Generalnego Urzędu Rachunkowości (GAO) dopuścili się prowokacji, mającej na celu sprawdzenie sytemu zabezpieczeń antyterrorystycznych. Wyniki są iście szokujące. Mianowicie podstawione osoby bez najmniejszego problemu przemyciły materiały wybuchowe do budynków federalnych. Następnie na miejscu zbudowały z nich bomby. Wynika niezbicie, że zamachy terrorystyczne w USA nie spowodowały wprowadzenia szczególnych środków ostrożności.
Kontrolerzy przeprowadzili prowokację w kilku budynkach władz federalnych w czterech amerykańskich miastach. Ku ich przerażeniu okazało się, że przeniesienie materiałów wybuchowych i zapalników obok budek strażników, a potem krążenie z nimi po korytarzach to żaden problem.
Funkcjonariusze nie mieli też najmniejszego problemu ze znalezieniem spokojnego miejsca na skonstruowanie bomb. Wystarczyło poprosić jakiegoś pracownika, by otworzył zamykaną na klucz toaletę.
Sprawa wyszła na jaw na przesłuchaniach przed senacką Komisją Bezpieczeństwa Wewnętrznego, kierowaną przez niezależnego senatora Joe Liebermana. Okazuje się więc, że mimo traumatycznych wspomnień zamachów z 11 września 2001 roku w Stanach Zjednoczonych system zabezpieczeń przed terroryzmem pozostawia wiele do życzenia.
Budynki, gdzie przeprowadzono prowokację, były wykorzystywane m.in. przez Departament Stanu USA, Departament Sprawiedliwości i Departament Bezpieczeństwa Krajowego Stanów Zjednoczonych (Homeland Security).
Do ich raportu dotarł we wtorek CNN, na dzień przed jego przedstawieniem na przesłuchaniu przed senacką komisją ds. bezpieczeństwa wewnętrznego. W raporcie znalazło się wiele kompromitujących ochronę faktów, jak choćby zdjęcie śpiącego na służbie strażnika.
W przeciwieństwie do większości podobnych testów, tutaj wykorzystano nie atrapy, a prawdziwe elementy bomb. Zgodnie z raportem “improwizowany ładunek wybuchowy składał się z dwóch części (…) z elementów nie wnoszonych zazwyczaj do budynków federalnych przez pracowników lub gości”.
Choć śledczy zadbali, by bomby nie miały szans wybuchnąć, to aby zademonstrować ich niszczycielską siłę, nagrali eksplozje kilku z nich w nieznanym miejscu. Części do produkcji bomb agenci zakupili w internecie za mniej niż $150. Wszystkie budynki wybrane do testy miały oznaczenie “Level IV” (poziom IV), co oznacza, że w każdym z nich pracowało co najmniej 450 pracowników federalnych.
PAP, tvn24.pl, LP meritum.us