To, że ta góralska zupa-bieda jest bardzo zdrowa wiadomo nie od dziś. Teraz jednak – za sprawą naukowców z King’s College w Londynie – może stać się przebojem w męskiej diecie. Mianowicie zespół badaczy pod kierownictwem chorwackiej specjalistki od żywienia, dr Lejli Kazinic Kreho, na podstawie wnikliwych badań stwierdził, iż sok z kiszonej kapusty ma identyczne oddziaływanie na męską potencję jak… viagra. Z kolei podstawą kwaśnicy jest właśnie sok z kiszonej kapusty, stąd na tę akurat góralską zupę w najbliższym czasie z pewnością wzrośnie zapotrzebowanie. Wśród mężczyzn oczywiście. Wszak jest czy nie ma konkretnej potrzeby, kwaśnica jest smaczna, z kolei zaszkodzić nie może, a pomóc “potencjalnie” zawsze.
Ugotowanie kwaśnicy jest na tyle proste, że – drodzy Panowie – nie musicie ganiać po restauracjach czy też wypraszać o przyrządzenie jej swoich Pań, a po prostu sami zabierzcie się do jej gotowania.
Oto mój przepis, nieco odbiegający od kwaśnicowych standardów góralskich, jakkolwiek chyba warty zmaterializowania w swojej kuchni.
Wielkość poszczególnych składników dobieramy w zależności od ilości kwaśnicy, którą chcemy sporządzić. Przytaczać będę tylko te najważniejsze proporcje, których się trzymam, aby otrzymać akurat przeze mnie oczekiwany smak.
SKŁADNIKI
– Żeberka wieprzowe surowe
– Boczek wędzony z kością (koniecznie)
– Kapusta kiszona i sok z kapusty (duża ilość)
– ziemniaki
– grzyby suszone
– cebula
– czosnek
– smalec
– mąka
– przyprawy: majeranek, ziele angielskie, liść laurowy, bazylia, oregano, mięta, czarny ziarnisty pieprz oraz pieprz cayenne.
SPOSÓB PRZYRZĄDZENIA:
1. Do wrzącej wodę wrzucamy żeberka, tak, aby były całkowicie przykryte i gotujemy na maksymalnym ogniu;
2. Po 1o-15 minutach wylewany całą wodę, żeberka płuczemy i kroimy na porcje wzdłuż kostek, identycznie kroimy wędzony boczek z kością;
3. Napełniamy garnek zimną wodą w takiej ilości, aby sok z kiszonej kapusty stanowił 1/4, minimalnie 1/5 objętości całej zupy. Sama kapusta kiszona ma być li tylko dodatkiem;
4. Wrzucamy żeberka, boczek, kilka suszonych grzybków, zmiażdżony czosnek (ilość według gustu), liście laurowe (góra trzy), ziele angielskie (5 do 10 ziaren);
5. Gotujemy na małym ogniu przez co najmniej godzinę;
6. W międzyczasie na smalcu (zastąpienie go innym tłuszczem absolutnie nie wchodzi w grę, bo cała koncepcja smakowa się nam rozsypie) rumienimy małą cebulę, a gdy jest dostatecznie spieczona dodajemy niewielką ilość mąki – zasmażka ma nie tyle dawać gęstość co poprawiać walory smakowe;
7. Po połączeniu właściwej zupy z wyżej przygotowaną zasmażką przyprawiamy kwaśnicę drobniutko roztartym majerankiem z dosłownie odrobiną mięty, bazylii i oregano. Osobiście dodaję jeszcze pieprz cayenne, jakkolwiek jest to na tyle subiektywny dodatek, że po prawdzie nie jest konieczny;
8. Gotujemy osobno ziemniaki w takiej ilości, aby na jeden talerz przypadał jeden w miarę duży kartofelek. Robimy to tylko przed podaniem gotowej kwaśnicy na stół. Podkreślam dlatego, że osobiście serwuję gościom kwaśnicę co najmniej jeden dzień po ugotowaniu – proces tzw. przegryzienia się zupy.
9. Po zakończeniu gotowania kwaśnicy, osobiście dodaję – jako absolutną fanaberię smakową, stąd można w zupełności ten punkt pominąć – dwa do trzech kieliczków (na kilka litrów zupy) żubrówki od Stawskiego. Mnie ten ostatni składnik dodaje specyficznego smaczku całej kwaśnicy.
No i czas na konsumpcję:
do talerza z kwaśnicą dodajemy jeden ziemniak, jeden kawałek żeberka i jeden kawałek boczku z kością.
SMACZNEGO
Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us