W ich domach wybito szyby, zniszczono samochody i grożono dalszymi atakami. Kilka polskich i litewskich rodzin w północnoirlandzkim miasteczku Moygashel, w hrabstwie Tyrone, przeżyło koszmar. “Belfast Telegraph” napisał w internetowym wydaniu, że do ataków doszło w sobotę i niedzielę. Ich obiektem były domy i samochody należące do dwóch polskich rodzin i jednej litewskiej.
W domach w Moygashel Park oraz przy ulicach Main Road i Grove Way nieznani sprawcy wybili szyby w oknach trzech domów. Do środka dwóch domów wrzucono cegły, do których przymocowano kartkę z ultimatum dającym zaatakowanym tydzień czasu na wyprowadzenie się z miasteczka.
Policja nie ma wątpliwości, że ataki podyktowane były niechęcią do obcokrajowców. Lokalna społeczność udzieliła imigrantom pomocy, ale oni sami nie chcieli rozmawiać z prasą z obawy przed dalszymi atakami.
Północnoirlandzki serwis BBC poinformował, że jedna polska rodzina z czteroletnim dzieckiem, której dom został zaatakowany, już zdecydowała się przeprowadzić.
– Po serii incydentów w Belfaście, do których doszło w ubiegłym tygodniu, wystąpienie podobnych bandyckich incydentów o ksenofobicznym podłożu w innych regionach Irlandii Północnej musi napawać niepokojem – powiedział unionistyczny poseł Tom Elliott.
Z kolei inspektor Stephen Moneypenny z pobliskiego miasta Dungannon nazwał ataki tchórzliwymi i nikczemnymi. Policja poszukuje dwóch podejrzanych.
Nie tylko Polacy znaleźli się na celowniku miejscowych ksenofobów.
Irlandzkie media doniosły we wtorek, że ok. 100 Rumunów (zdaniem Amnesty International – rumuńskich Romów), którzy byli celem ataków w Belfaście w ubiegłym tygodniu, powróciło lub jest w trakcie powrotu do Rumunii. Tylko 17 zdecydowało zostać w Irlandii Północnej.
PAP