To, że Amerykanie w swojej zdecydowanej większości są purytańscy wiadomo wszystkim, którzy od dłuższego czasu przebywają w Stanach Zjednoczonych. Niemniej radni w Brooksville na Florydzie poszli na całość, proponując wprowadzenie w swoich urzędach przepisów, jawnie ingerujących w prywatność zatrudnionych. Równocześnie poniekąd wystawili się na ogólne pośmiewisko.
Tak więc rada lokalnych “mędrców”, pod groźbą wyrzucenia z pracy, zabrania zatrudnionym w urzędach kobietom noszenia zbyt dużego dekoltu, a pod dolną część garderoby nakazuje obowiązkowe zakładanie majtek. A wszystko po to, aby czasem klienci nie byli seksualnie prowokowani.
Ponadto wszyscy pracownicy – bez względu na płeć – muszą używać dezodorantów. Ciekawe, czy jednego, ściśle określonego zapachu?
Pierwszym, który wykazał się zdrowym rozsądkiem był burmistrz miasta Joe Bernadini, który stanowczo zaprotestował przeciw wprowadzeniu w życie iście XIX-wiecznych przepisów. Spór jednak się nie zakończył i nie jest pewne, czy też openent radnych nie “polegnie” w tej groteskowej batalii.
Paranoja jest goła, czasem nawet dosłownie…
lp