Bankructwa krajów rozwiniętych, zamieszki w wielu miastach Zachodu, rosnące znaczenie krajów rozwijających się, zwłaszcza Chin – taki scenariusz wydarzeń na najbliższe miesiące kreśli historyk Niall Ferguson, profesor Oksfordu i Harvardu, cytowany przez “Ludzie i Pieniądze”.
Wyjście z największego od dziesięcioleci kryzysu będzie bolesne dla całego świata. Jednak tym razem recesja przełoży się na niepokoje społeczne i polityczne, a ich świadkami będą najbogatsze kraje globu.
Co przewiduje Niall Ferguson? Jeszcze w tym roku Wielką Brytanią wstrząsną zamieszki. Ludzie wyjdą na ulice zdenerwowani beztroską polityków. “Daily Telegraph” ujawnił ostatnio aferę związaną z wydatkami posłów finansowanymi z kieszeni podatnika.
Rozczarowanie klasą polityczną to prosta droga do rosnącej popularności populistów. I choć zdaniem Fergusona renesans faszyzmu lat 30. nam nie grozi, możemy być świadkami narastającej fali nastrojów wrogich światu finansów, imigrantom, globalizacji.
Ferguson wieszczy upadek wielu krajów uprzemysłowionych. Bankructwami najbardziej zagrożone są jego zdaniem Irlandia, Włochy, Belgia i Wielka Brytania. Przyczyną ma być rosnące zadłużenie, czyli pieniądze wydane na pakiety stymulacyjne.
Globalny kryzys będzie katalizatorem procesów, które obserwujemy od dłuższego czasu. W światowej gospodarce kosztem USA rośnie rola krajów rozwijających się, szczególnie Chin. Dobitny przykład mieliśmy w trakcie szczytu G20, gdzie przywódcy Brazylii i Chin rozważali rezygnację z dolara jako waluty rozrachunkowej we wzajemnym handlu. Podobnych zdarzeń będzie coraz więcej. W ich efekcie chińska gospodarka stanie się najważniejsza na świecie.
Bartosz Dyląg
hotmoney.pl