Kardynał Carlo Maria Martini, wielki autorytet i jeden z najświatlejszych purpuratów, wyraził przekonanie, że Kościół katolicki powinien otworzyć się na osoby rozwiedzione. Zaznaczył, że chodzi przede wszystkim o tych ludzi, którzy zawarli nowe związki. Jego zdaniem, Kościół oddalił się od rzeczywistości.
Swoją opinię o konieczności otwarcia się Kościoła katolickiego na osoby rozwiedzione kardynał Carlo Maria Martini zawarł w rozmowie z księdzem Luigi Marią Verze, która w formie książki ukaże się w środę we Włoszech. Fragment z tomu “Jesteśmy w tej samej łodzi” przytoczył w przeddzień dziennik “Corriere della Sera”.
– Dzisiaj jest niemało zakazów i norm, które nie zawsze są rozumiane przez zwykłego wiernego – powiedział kardynał Martini, znany z przedstawiania kontrowersyjnych i śmiałych poglądów. – Z tego powodu Kościół wydaje się trochę oddalony od rzeczywistości – dodał.
Kardynał zaznaczył, że rzeki ludzi, przybywających na uroczystości religijne nie zawsze przeżywają je w głębi.
Wypowiadając się na temat odmawiania sakramentów osobom rozwiedzionym, kardynał Martini powiedział, że uradował się dobrocią, z jaką papież zdjął ekskomunikę z czterech biskupów lefebrystów. – Lecz myślę tak, jak wielu innych, że jest bardzo dużo osób w Kościele, które cierpią, ponieważ czują się zepchnięte na margines i należałoby pomyśleć także o nich – dodał.
– Mam na myśli szczególnie rozwiedzionych, którzy zawarli nowe małżeństwo – wyjaśnił. Od razu jednak zastrzegł: – Nie wszystkich, bo nie powinniśmy sprzyjać lekkości i powierzchowności, ale krzewić wierność i wytrwałość.
– Lecz są niektórzy, którzy dzisiaj są w sytuacji nieodwracalnej i bez własnej winy. Podjęli na przykład odpowiedzialność wobec dzieci z drugiego małżeństwa, podczas gdy nie ma żadnego powodu, aby się wycofali; takie postępowanie nie byłoby rozsądne – oświadczył emerytowany arcybiskup Mediolanu, wskazywany na początku ostatniego konklawe jako jeden z faworytów do papieskiego tronu.
– Uważam, że Kościół powinien znaleźć rozwiązanie dla tych osób – powiedział kardynał Martini.
PAP