Dzisiaj doszło do ostrych starć protestujących robotników i policji w Warszawie. W zamieszkach przed Pałacem Kultury i Nauki, w którym rozpoczął się kongres Europejskiej Partii Ludowej, zostało rannych dziesięciu stoczniowców oraz co najmniej pięciu policjantów. TVN 24 poinformowała, iż prawdopodobnie dwóch stoczniowców znajduje się na oddziale intensywnej terapii w jednym z warszawskich szpitali.
Zamieszki wybuchły po godzinie 17 czasu polskiego. Policja użyła gazu pieprzowego przeciwko stoczniowcom, którzy zaczęli rzucać petardy w kierunku budynku PKiN. Policja sformowała kordon, który oddzielił demonstrantów od budynku Pałacu Kultury i Nauki. Na kasku jednego z policjantów wybuchła petarda, jednak jego zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Związkowcy spalili kukłę premiera, potem próbowali wedrzeć się na do środka. Nie przebierali przy tym w słowach – słychać było wulgarne wyzwiska pod adresem mundurowych. Policja, by odeprzeć ich atak, użyła gazu pieprzowego, pałek i armatek wodnych. Potem zamieszki przerodziły się w regularną bitwę.
Gdańscy stoczniowcy przyjechali do Warszawy, by domagać się od rządu stanowczych działań w obronie ich zakładu. Argumentowali, że Komisja Europejska znów ma zastrzeżenia do planu restrukturyzacji stoczni.
Wśród protestujących stoczniowców widać było posłów PiS, m.in. Jacka Kurskiego, mimo że jego partia oficjalnie twierdziła, że z manifestacją nie ma nic wspólnego.
Kilka godzin wcześniej w centrum Warszawy demonstrowali kolejarze. Było ich 10 razy więcej niż stoczniowców, ale demonstracja była znacznie spokojniesza, choć też poleciały petardy.
Według TVN 24, policja przeprowadziła “zdecydowaną akcję”, by zapobiec ewentualnemu szturmowi związkowców na budynek Pałacu Kultury i Nauki.