Pochowanego we wtorek na lęborskim cmentarzu mężczyznę po kilku godzinach odkopano i przeniesiono do innego grobu – podaje “Głos Pomorza”. Zarządca cmentarza wyjaśnia, że zdarzyło się to przez zwyczajną, ludzką pomyłkę.
Czytelniczka “Głosu Pomorza” we wtorek rano pochowała męża. Opowiada, że na początku cała ceremonia wydawała się bez zarzutu. – Był piękny pogrzeb, delegacje ze szkół, krewni i znajomi – opowiada. – Kilka godzin później dostałam wiadomość z zakładu pogrzebowego, że mąż będzie przeniesiony, ponieważ leży nie w tym grobie, w którym powinien.
Jak się okazało, mężczyzna spoczął w grobie przeznaczonym dla innego zmarłego. Po pogrzebie pracownicy zakładu zdążyli już zasypać grób i ułożyć na nim kwiaty. Gdy po kilku godzinach odbył się drugi zaplanowany na ten dzień pogrzeb, męża pani Justyny wykopano i przeniesiono w odległe miejsce do innego grobu.
Kobieta prosiła przedstawicieli zakładu pogrzebowego, aby poczekali na nią z powtórnym pochówkiem. Opowiada jednak, że nie chcieli tego zrobić i gdy dotarła ponownie na cmentarz, drugi grób, w którym spoczął mąż, był już zasypywany. – To dla mnie dramat. Jednego dnia mąż leżał w dwóch grobach – opowiada.
Przedstawiciele obsługującego pogrzeb zakładu pogrzebowego “Hermes” oświadczyli w rozmowie z dziennikarzami “Głosu Pomorza”, że to nie była ich pomyłka i niczego nie chcą wyjaśniać.
Cmentarzem w Lęborku zarządza parafia pw. św. Maksymiliana Marii Kolbego. Zdaniem Henryka Krefta, proboszcza, to nie ksiądz jest winien całej tej sytuacji. Proboszcz wyjaśnia, że w tym dniu były dwa pogrzeby i zaszła “ludzka pomyłka”. – Po prostu obsługa pogrzebu podeszła nie do tego grobu, który miał być przeznaczony dla tego mężczyzny – mówi.
W całej sprawie jest jeszcze jeden wątek. Odkopanie czyjegoś grobu za każdym razem wymaga zgody sanepidu. Tej pracownicy “Hermesa” nie mieli. Zbigniew Barański, państwowy powiatowy inspektor sanitarny w Lęborku mówi dziennikarzom “Głosu Pomorza”, że każde odkopanie grobu traktowane jest jako ekshumacja. – Jeżeli robi się to bez naszej zgody, traktowane jest to jako samowola. Możemy w takiej sytuacji nawet zgłosić sprawę prokuraturze – dodaje.
“Głos Pomorza”