400 tysięcy kilometrów kwadratowych – tyle przybyło lodu na Antarktydzie w ciągu ostatnich 40 lat. Wszystko ponoć przez dziurę ozonową. Tak przynajmniej twierdzi część naukowców. W wyniku jej istnienia i stałego powiększania się, nad Antarktydą wieją silniejsze wiatry, a na Południowym Oceanie częściej zdarzają się sztormy.
Naukowcy z NASA i British Antarctic Survey zapewniają, że dziura ozonowa tylko opóźnia efekty ocieplenia klimatu. Jeżeli za 100 lat dziura zniknie, to pogoda wróci do normy i Antarktyda szybko się roztopi – naukowców cytuje “The Daily Telegraph”.
– Jeden z członków BAS zwraca uwagę, że to, co dzieje się teraz na biegunach pokazuje złożoność klimatu Ziemi.
O ile rośnie liczba dowodów na wpływ działania człowieka na zmniejszanie się lodu na biegunie północnym, to zaczyna być jasne, że działania człowieka doprowadziły do odwrotnych rezultatów na biegunie południowym – twierdzi prof. John Turner, który o powiększaniu się Antarktydy donosi w piśmie “Geophysical Research Letters”.
Dziura ozonowa, ocieplenie klimatu, na północy coraz mniej lodu, na południu coraz więcej. Wszyscy wiedzą doskonale jakie są tego przyczyny, tyle że skutki potrafią tych i owych naukowców czasem zaskakiwać. A może to nie żadna z wymienionych przyczyn, a po prostu powolne, acz systematyczne przesuwanie się biegunów?
JS, sfora.pl, LP