W trochę innych okolicznościach, niemniej tym samym rezultatem co piątkowe pierwsze spotkanie 1. rundy playoffs naszych “Jastrzębi” z “Płomieniami” z Calgary zakończyła się druga konfrontacja tych zespołów w United Center. W sobotni wieczór znów Blackhawks pokonały Flames 3-2 i prowadzą w serii 2-0. Teraz dwie potyczki w Calgary, a jeśli zajdzie potrzeba – powrót do Chicago. Batalia wszak toczy się do czterech zwycięstw.
Roszada na “szczycie” była w wykonaniu chłopców Joela Quenneville wręcz doskonała. Mianowicie, o ile w pierwszym spotkaniu ciężar odpowiedzialności za końcowy wynik wziął na siebie Martin Havlat – to tym razem fantastycznie wyszkolony technicznie Czech jakby odsunął się nieco w cień, dając pole popisu swoim młodszym, jakkolwiek równie uzdolnionym partnerom. Mówiąc wprost: Havlat obsorbował maksymalnie defensorów rywali uwalniając w ten sposób spod opieki obrońców Flames swoich partnerów. Majstersztyk taktyczny Quenneville, który cudownie – dla Chicago oczywiście – przechytrzył Mike’a Keenana, obecnego head coacha gości, kiedyś zaś pierwszego szkoleniowca “Jastrzębi”, postaci niemal pomnikowej w “Wietrznym Mieście”. W zaistniałej sytuacji pole do popisu mieli Patrick Keane i Jonathan Toews. Ten drugi wziął odpowiedzialność na swoje barki i zdobywając dwa gole przesądził o wygranej Hawks. Młody kapitan drużyny w trykotach z głową indianina na piersi wywiązuje się ze swej roli imponująco dobrze. Jak przystało na lidera – odpowiedzialność za końcowy wynik bierze w decydujących momentach na siebie. Brawo!
Z drugiej strony trzeba przyznać, iż nie byłoby drugiego z rzędu zwycięstwa chicagowian gdyby nie znów bardzo pewna postawa w bramce Nikolaia Khabibulina. Nie od dziś wiadomo, że we wszystkich sportach zespołowych, gdzie mamy pozycję bramkarza, każde zwycięstwo “rodzi się” właśnie w najgłębszych tyłach. Mówi się nie bez kozery, że w fazie playoffs NHL golkiper w 50 procentach decyduje o zwycięstwie drużyny. W ostatnim spotkaniu Hawks może to nie była ta magiczna “pięćdziesiątka”, jakkolwiek Khabi spisywał się na tyle pewnie w kluczowych momentach wczorajszej potyczki z Flames, że szalenie pozytywnie nastrajał swoich partnerów z pola. Stąd końcowy – wspólny sukces całej drużyny “Jastrzębi” i całego, zakochanego w hokeju, Chicago.
* CHICAGO BLACKHAWKS – CALGARY FLAMES 3-2 (0-2, 3-0, 0-0)
0-1 07,44 min. Jarome Iginla – asysty: Mike Cammalleri i Dion Phaneuf
0-2 16,15 min. Adrian Aucoin – asysty: Jarome Iginla i Olli Jokinen
1-2 20,46 min. Jonathan Toews – asysty: Patrick Sharp i Cameron Barker
2-2 33,58 min. Patrick Sharp – asysty: Patrick Kane i Brian Campbell
3-2 19,36 min. Jonathan Toews – asysty: Dave Bolland i Brent Seabrook
Strzały na bramkę: 33-32 na korzyść Hawks.
3. mecz serii w poniedziałek, 20 marca, w Calgary o 8.30 PM. Transmisja telewizyjna na VERSUS – 151- (HD), TSN (HD) i CSN-CH (HD).
Leszek Pieśniakiewicz
MERITUM.US