Chelsea Londyn i FC Barcelona to pierwsi półfinaliści piłkarskiej Ligi Mistrzów. Dzisiaj doszło do dwóch rewanżowych spotkań ćwierćfinałowych, z których jedno obfitowało w zaskakujące emocje. Mianowicie wiele wskazywało, że sprawa zwycięzców par Liverpool – Chelsea i Barcelona – Bayern rozstrzygnęła się już w ubiegłą środę. Wtedy właśnie w pierwszych potyczkach tychże drużyn The Reds na Anfield Road w mieście Beatlesów ulegli The Blues 1-3, z kolei na Camp Nou w stolicy Katalonii Barca rozgromiła mistrz Niemiec 4-0. Tak więc rewanże miały być li tylko formalnością. Stało się tak jedynie a’propos drugiej pary. Na Alianz Arena w Monachium sensacji nie było i po remisie 1-1 Katalończycy bez większego wysiłku przybili pieczęć na awansie do czwórki najlepszych drużyn Starego Kontynentu. Na Stamford Bridge w Londynie miast formalności zobaczyliśmy prawdziwy thriller. W dodatku poziom meczu był wręcz bajeczny. Nawet dwa bramkarskie błędy a’la Boruc nie mogą go nazbyt 0bniżać, wszak emocji i fantastycznych zagrań oraz goli mieliśmy w nadmiarze.
Gdy po fatalnym błędzie golkipera Chelsea Petra Cecha goście w 19. minucie wyszli prowadzenie, podopieczni Rafaela Beniteza uwierzyli w możliwość odrobienia strat ruszając do szaleńczych ataków. Dziewięć minut później było już 2-0 dla The Reds, a fani gospodarzy zamarli z przerażenia. Na szczęście dla nich w 51. minucie doszło do przebudzenia The Blues za sprawą… Jose Reiny. Bramkarz ekipy z Liverpoolu popełnił jeszcze większy błąd niż Cech w pierwszej połowie potyczki. Mianowicie uderzoną przez Didiera Drogbę wzdłuż bramki piłkę wepchnął sobie do siatki. Po tym zdarzeniu miejscowi ruszyli do frontalnych ataków, uwieńczonych golami w 57. i 76. minutach. 3-2 dla Chelsea na kwadrans przed końcem więc wydawało się, że jest “po kolacji”. Z innego założenia wychodzili jednak gracze w czerwonych strojach, w dwie (81. i 83.) minuty odwracając sytuację. Zrobiło się 4-3 dla Liverpoolu i horror rozpoczął się na nowo. Goście ruszyli do szaleńczych ataków, bo do awansu brakowało im jeszcze jednej bramki. Gospodarze szukali swojej szansy w kontrach i po jednej z takich akcji Frank Lampart w 89. minucie postawił kropkę nad “i”. 4-4 i koniec potyczki podług scenariusza z Hitchcocka.
Jutro, w środę 15 kwietnia, rewanże w pozostałych dwóch parach. FC Porto podejmować będzie Manchester United (w pierwszym meczu 2-2), a Arsenal zmierzy się na Highbury w Londynie z Villareal (w ubiegły wtorek 1-1).
* Chelsea Londyn – Liverpool FC 4-4 (0-2)
0-1 Fabio Aurelio (19)
0-2 Xabi Alonso (karny 28)
1-2 Didier Drogba (51)
2-2 Alex (57)
3-2 Frank Lampard (76)
3-3 Lucas Leiva (81)
3-4 Dirk Kuyt (83)
4-4 Frank Lampard (89)
Chelsea: Petr Cech – -Branislav Ivanovic, Alex, Ricardo Carvalho, Ashley Cole – Michael Ballack, Michael Essien, Frank Lampard – Salomon Kalou (36. Nicolas Anelka), Didier Drogba (90. Franco Di Santo), Florent Malouda.
Liverpool: Pepe Reina – Alvaro Arbeloa (85. Ryan Babel), Martin Skrtel, Jamie Carragher, Fabio Aurelio – Xabi Alonso, Javier Mascherano (69.Albert Riera), Lucas – Dirk Kuyt, Yossi Benayoun – Fernando Torres (80. David N’Gog).
Sędziował: Luis Medina Cantalejo (Hiszpania). Żółte kartki: Branislav Ivanovic, Ricardo Carvalho, Ashley Cole – Yossi Benayoun, Alvaro Arbeloa.
* Bayern Monachium – FC Barcelona 1-1 (0-0)
1-0 Frank Ribery (47)
1-1 Seydou Keita (73)
Bayern: Hans Joerg Butt – Christian Lell, Martin Demichelis, Lucio, Philipp Lahm – Jose Ernesto Sosa (78. Hamit Altintop), Mark van Bommel, Andreas Ottl, Ze Roberto (78. Tim Borowski) – Franck Ribery, Luca Toni.
Barcelona: Victor Valdes – Daniel Alves, Gerard Pique, Carles Puyol, Eric Abidal – Xavi, Yaya Toure, Seydou Keita – Lionel Messi, Samuel Eto’o, Andres Iniesta (78. Aleksandr Hleb).
Sędziował Roberto Rosetti (Włochy).
Widzów 66 tys.
Leszek Pieśniakiewicz
MERITUM.US