25-marca-newspaperJuż niedługo przekonamy się, jak wygląda życie bez gazet. Jak zmienią się bez nich nasze codzienne przyzwyczajenia i lokalna gospodarka. Będziemy musieli z innych źródeł czerpać informacje o tym, co się dzieje w ratuszu, o lokalnych inwestycjach, a sieci handlowe dotrą do klientów innymi kanałami, ogłaszając wyprzedaże lub otwarcie nowego sklepu, wieszczy “USA Today”.

Tylko w ubiegłym miesiącu zakończyło żywot kilka amerykańskich lokalnych gazet. Maszyny drukarskie ledwo nadążają z drukowaniem złych wieści o losie papierowych mediów w Stanach Zjednoczonych. Procedury bankructwa rozpoczęły Journal Register Company, 180-letni “Philadelphia Inquirer” oraz właściciele “Chicago Tribune” i “Minneapolis Star Tribune”. Hearst grozi zamknięciem “San Francisco Chronicle”, a od dziś jego “Seattle Post Intelligencer” będzie można przeczytać tylko w internecie.

Wydawcy “USA Today” i “New York Timesa” rezygnują z dywidend, by zwiększyć pulę dostępnej gotówki. Wiele lokalnych tytułów – i tych szacownych o ponadstuletniej historii, i całkiem nowych – już zniknęło z rynku.

Na całym świecie kurczą się wpływy z reklamy prasowej, a media internetowe uzurpują sobie rolę głównego pośrednika pomiędzy firmą a jej klientami. Nigdzie jednak wpływ kryzysu na prasę nie jest tak dotkliwy jak w USA, gdzie nawet lokalne gazety cieszyły się do niedawna bardzo mocną pozycją. Od szczytu koniunktury w 2005 roku dochody z reklam spadły tam średnio prawie o jedną trzecią. A Barclays Capital przewiduje dalszy 21-proc. spadek w tym roku.

Czy są to jedynie symptomy złej koniunktury gospodarczej, czy jesteśmy świadkami przełomu, który doprowadzi do upadku większości z 1400 amerykańskich dzienników? – zastanawia się “USA Today”. Wśród analityków rynku zdania są podzielone. Jedni wieszczą rychły koniec, inni uważają, że jeszcze nie czas na żałobę. Około 80 proc. wpływów gazet pochodzi z reklam, które rzeczywiście mocno wyhamują w 2009 r., choć według prognoz Newspaper Association of America spadną one nieco mniej, tylko o 9,7 proc.

Gdyby Rupert Murdoch nie kupił w 2007 r. wydawcy “The Wall Street Journal”, firmy Dow Jones, za 5,4 mld dolarów, dziś za te same pieniądze miałby kilka firm-wydawców: Gannet (“USA Today”), McClatchy (m.in. “Miami Herald”), New York Times Co., Washington Post Co., A.H. Belo (m.in. “Dallas Morning News”) oraz E.W. Scripps, i zostałoby mu jeszcze 750 mln dol.

Wszyscy są zgodni co do jednego: wydawcy dzienników muszą zmienić model działania tego biznesu. Debata na ten temat trwa już od jakiegoś czasu. Według “Financial Timesa” wielu jest zwolenników poglądu, że prasa papierowa powinna mieć całkowitą niezależność finansową dzięki fundacjom charytatywnym, które zastąpiłyby tradycyjny komercyjny model tego biznesu. Drugim źródłem dochodów mogłyby być opłaty pobierane od czytelników w internecie. Na poziomie lokalnym fundacje utrzymujące gazety już w Stanach istnieją.

We Francji na przykład rząd przeznaczy 600 mln euro w ciągu trzech lat na podwojenie liczby rządowych reklam i na ulgi podatkowe od internetowych inwestycji wydawców.

(…)

Jeden z ekspertów ds. mediów z Columbia Business School Jonathan Knee uważa, że gazety mają podobnie przestarzałą strukturę kosztów jak linie lotnicze. Związki zawodowe, nieefektywne wykorzystanie drukarni i systemu dystrybucyjnego oraz niechęć dziennikarzy do przyjęcia punktu widzenia zainteresowań czytelnika utrzymują koszty na wysokim poziomie. Jego zdaniem branża powinna zdecydować się na outsourcing druku i dystrybucji oraz na zamieszczanie reklam na pierwszej stronie gazet, co wciąż spotyka się z wielkim oporem.

Z badań przeprowadzonych w marcu 2009 wynika, że tylko 43 proc. Amerykanów uważa możliwość zamknięcia lokalnej gazety za bardzo niekorzystne dla życia ich społeczności. Prawie tyle samo, bo 42 proc., stwierdziło, że wcale by za nią nie tęskniło.

Agnieszka Mitraszewska

www.wyborcza.pl

całość tutaj: Gazeta Wyborcza