BRITAIN

– Wracajcie do waszej pieprzonej Polski – krzyczeli wczoraj na polskich robotników brytyjscy demonstranci na Isle of Grain. Tak ostro jak wczoraj chyba jeszcze nie było – donosi w “Gazeta Wyborcza”.

Isle of Grain to odległa o blisko 130 km od Londynu miejscowość, która w lutym znalazła się na czołówkach polskich i brytyjskich gazet. Tam bowiem po raz pierwszy brytyjscy związkowcy wystąpili przeciwko Polakom, którzy – jak twierdzili – zabierają im pracę.

Poszło o 60 spawaczy z opolskiej firmy Remak oraz o kilkudziesięciu pracowników z katowickiego przedsiębiorstwa ZRE. Zatrudniła ich jako podwykonawcę francuska firma Alstom pracująca z kolei dla niemieckiego właściciela elektrowni – koncernu E.ON.

Ponad miesiąc temu związkowcy protestowali (dość łagodnie), domagając się (dość ogólnie) stosowania tych samych praw wobec Polaków i Brytyjczyków. Ale potem wyszły na jaw okoliczności, które zradykalizowały związkowców: ujawniono dokumenty, z których wynika, że polski spawacz zarabia na Isle of Grain 10 funtów za godzinę, a brytyjski 14. – I oczywiście pracodawcy opłaca się zatrudniać Polaków – uważają związkowcy.

Wczoraj zablokowali oni wjazd do elektrowni i nie wpuścili mikrobusów z Polakami. Tak jak miesiąc temu były syreny i transparenty. I pojawił się nowy element: antypolskie okrzyki. – My nie możemy pracować, to wy też nie będziecie! – krzyczeli protestujący. – Zabieracie nam robotę! Nie mamy za co płacić kredytów! Wracajcie do tej waszej pieprzonej Polski!

Demonstrujący powoływali się na Lecha Wałęsę i jego walkę o prawa robotników w sierpniu 1980. – Tak jak polscy stoczniowcy wtedy, tak my teraz domagamy się swoich praw! – skandowali.

Polskim pracodawcom z oczywistych powodów nie zależy na rozdmuchiwaniu protestów. Jeden z polskich spawaczy, którzy pracują w elektrowni, powiedział nam, że tylko zdecydowany zakaz reagowania na zaczepki wydany przez przełożonego sprawił, iż nie doszło do bójki: – Niektóre chłopaki już się grzały, by wyjść z auta i łomot im spuścić. Ale inni im mówili: “Daj spokój, po ryju dostaniesz i robotę stracisz, nic więcej nie zyskasz”.

– Tak ostrego protestu jeszcze nie było – komentuje Polka, która robiła zdjęcia demonstracji dla lokalnej prasy. – Myślałam, że pobiją tych biednych Polaków.

Ale do tego nie doszło. Spawacze – niektórzy wystraszeni, inni surowo upomnieni przez szefa – nawet nie zbliżali się do okien w mikrobusach. W końcu policja rozpędziła demonstrantów, a jednego z uczestników zajścia aresztowała. Auta z pracownikami wjechały na teren elektrowni i zaczął się normalny dzień pracy.

(…)

Kolejną demonstrację, tym razem w Londynie, związkowcy zapowiadają na sobotę.

Jacek Kowalski,
współpraca: Iwona Kadłuczka, Isle of Grain

aby przeczytać całość kliknij poniżej:

Gazeta Wyborcza