poslka-gospodarka
Polska gospodarka jest w lepszej kondycji niż wielu innych państwach Europy. Inwestorzy w końcu zaczną to doceniać. Tym bardziej, że polscy menedżerowie lepiej radzą sobie z kryzysem niż wielu ich zachodnioeuropejskich konkurentów – mówi w wywiadzie dla “Gazety” Duleep Aluwihare, szef polskiego oddziału firmy konsultingowej Ernst&Young.

– W końcu inwestorzy, także ci finansowi, zaczną zwracać uwagę na fundamenty polskiej gospodarki. Wtedy wrócą na polski rynek. Gdy zaczną przyglądać się faktom, sami zaczną sobie zadawać pytanie: po diabła mam inwestować gdziekolwiek indziej niż w Polsce? Tu jest tanio. Chyba tylko koszty transportu mogą być przeszkodą. Przed kilkoma dniami spotkałem się z nowym szefem Toyoty na Polskę, Tetsuyą Tekanaką. Zanim przyjechał do Polski, był szefem Toyoty w krajach skandynawskich i państwach bałtyckich – ma więc doświadczenie z pierwszej ręki, jeśli chodzi o kraje naszego regionu. I on jest wręcz entuzjastycznie nastawiony do polskiego rynku, wściekły na to, że inwestorzy finansowi wrzucili Polskę do jednego rynku razem z resztą Europy. On mi powiedział: – Owszem, sprzedaż w Polsce trochę spada. Ale mówię ci, w porównaniu do innych krajów Europy, ta Polska jest na jakieś innej, lepszej planecie! – mówi Aluwihare, od ponad dekady kierujący największą na rynku firmą konsultingową.

W wywiadzie dla “Gazety” wystawia bardzo dobrą ocenę polskim menedżerom:

– Polscy menedżerowie i przedsiębiorcy są generalnie mniej podatni na panikę, powiedziałbym nawet – bardziej optymistyczni. Nie podejmują chaotycznych decyzji, dają sobie więcej czasu na zastanowienie i reakcję. To może wynikać z ich doświadczeń. Tymczasem w wielu międzynarodowych koncernach reakcje są podejmowane bez ładu i składu. W dzisiejszych czasach błyskawicznego przepływu informacji, w centrali globalnego koncernu są podejmowane jakieś decyzje – i one natychmiast spływają do poszczególnych oddziałów. Wszędzie płynie rozkaz: tnijcie tyle i tyle procent. I nikt się nie zastanawia, czy takie cięcia mają sens na danym, konkretnym rynku. Można też podkreślić różnice między firmami “rodzinnymi” i firmami notowanymi na giełdzie. Właściciele tych pierwszych patrzą długoterminowo, dokonują racjonalnych cięć w mocach produkcyjnych. Tymczasem firmy publiczne, międzynarodowe, są bardzo często zarządzane przez “menedżerów z MBA” [MBA to skrót tytułu uzyskiwanego po zazwyczaj dwuletnich, podyplomowych studiach menedżerskich – red.]. To są bardzo młodzi ludzie, często na tyle młodzi, że ten kryzys jest pierwszym w ich karierze. Przez całe lata byli przyzwyczajeni do szalonych wzrostów, koncentrowali się na maksymalizacji zysku, żeby słupki rosły, a analitycy rynkowi byli zadowoleni. I teraz ci “MBA menedżerowie” nie wiedzą zupełnie co robić, nie radzą sobie. Odruchowo sięgają do swoich podręczników i znajdują tylko jedną radę: ciąć, ciąć, ciąć wszystko co się rusza! A tak się nie da – ostrzega Aluwihare.

Cały wywiad – we wtorkowej “Gazecie Wyborczej”

Konrad Niklewicz

Wyborcza.pl – www.wyborcza.pl