16-lutego-zlotowki
Dilerzy walutowi i ekonomiści zastanawiają się, czy może paść psychologiczna granica 5 zł za euro. Po wczorajszym spadku złotego brakuje do niej jedynie ok. 4 proc. Dolar na zakończenie poniedziałku wart był już 3,779 złotego.

Cena euro jest o krok od rekordowego poziomu z końca lutego 2004 r., kiedy inwestorzy jak ognia bali się, że przygotowany przez wicepremiera Jerzego Hausnera plan uzdrowienia finansów publicznych nie znajdzie politycznego poparcia. Euro umocniło się wtedy do poziomu 4,93 zł. Później jego kurs ruszył w dół, a swoje minimum osiągnął latem zeszłego roku na poziomie nieco ponad 3,20 zł.

Rekord wszech czasów pobił też frank szwajcarski, w którym Polacy zaciągnęli zdecydowaną większość walutowych kredytów hipotecznych. Kosztował wczoraj nawet 3,26 zł.

Po poniedziałkowej wyprzedaży do rekordowego kursu euro brakuje z grubsza 10 groszy. Tyle nasza waluta ostatnio potrafi stracić jednego dnia. Czy zatem czeka nas szturm na 5 zł?

– Trend jest cały czas na osłabienie złotego, nie widać światełka w tunelu – powiedział diler walutowy banku Millennium Tomasz Niemiec. – Poziom 5 zł za euro wydaje się działać magnetycznie i im bliżej tego poziomu, tym szybciej się do niego zbliżamy. W jeden dzień “zrobiliśmy” około 15 groszy i nie byłoby to nic nadzwyczajnego, żeby złoty się osłabił do 5 zł za euro w ciągu najbliższych dni – dodał Niemiec.

Także zdaniem wiceprezydenta Centrum im. Adama Smitha Andrzeja Sadowskiego niebawem za euro być może trzeba będzie zapłacić nawet 5 zł. Ocenia jednak, że w perspektywie wielu tygodni polska waluta zacznie się umacniać. Jego zdaniem “bardzo wiele instytucji spekulacyjnych realizuje dzisiaj swoje zyski na deprecjacji (osłabieniu) złotego”. – Należy pamiętać, że kilkadziesiąt procent transakcji dotyczących złotego odbywa się poza granicami Polski, w Londynie; nie mamy specjalnie wpływu na wartość naszej waluty – ocenił Sadowski.

Według głównego ekonomisty PricewaterhouseCoopers Witolda Orłowskiego wahania kursu złotego to cena, jaką płacimy za posiadanie słabej waluty. Aby tego uniknąć, trzeba przyjąć euro.

Jeżeli złoty będzie się dalej tak osłabiał, to stanie się to już rzeczywiście groźne dla naszej gospodarki. Nasze władze i EBC będą w pewnym momencie zmuszone wejść do gry – mówi b. ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego dr Marcin Piątkowski.

Zagraniczni analitycy też na razie nie widzą perspektyw dla umocnienia się złotego. Według banku inwestycyjnego Morgan Stanley zarówno złoty, jak i forint pozostaną słabe. Węgierska waluta była wczoraj najsłabsza wobec europejskiej waluty w historii – za euro trzeba było zapłacić aż 305 forintów.

Zdaniem analityków silne osłabienie złotego zmniejsza szanse na kolejne głębokie cięcia stóp procentowych w Polsce, rzędu 0,75 pkt proc. Jednak Rada Polityki Pieniężnej nie powinna zrezygnować z obniżania ceny kredytu, bo w styczniu spadła produkcja przemysłowa.

– Przypuszcza się, że spadek produkcji wyniesie 13-15 proc. Zły wynik będzie silnym argumentem za dalszą obniżką stóp procentowych w lutym mimo słabnącego kursu złotego – powiedział Piotr Żółtowski z Banku BPH.

Według dilerów dodatkowo do osłabienia złotego przyczyniają się obawy o skutki wprowadzenia w życie propozycji wicepremiera Waldemara Pawlaka dotyczących unieważnienia kontraktów opcyjnych. Dziś tymi pomysłami zajmie się na posiedzeniu rząd. Pawlakowi nie się jednak znaleźć poparcia u innych członków rządu – wczoraj ujawnił, że ani resort finansów, ani sprawiedliwości, ani rozwoju regionalnego nie widzą możliwości wprowadzenia ustawy o opcjach w życie.

– Im dłużej będzie panować niepewność wokół projektu tej ustawy, tym dłużej inwestorzy w Londynie będą się zastanawiać, czy nie należy tego traktować poważnie – powiedział Tomasz Niemiec.

Przed anulowaniem wystawionych opcji walutowych przestrzegano ostatnio w dzienniku światowej finansjery “Financial Times”, bo taki krok mógłby dodatkowo podważyć zaufanie zagranicy do inwestycji w Polsce i spowodować kolejną falę wyprzedaży złotego.
Warszawska giełda na dnie

Wyprzedaż złotego mocno zatrzęsła warszawską giełdą. Główne indeksy spadły wczoraj o 3-4 proc. do poziomu najniższego od jesieni 2003 r. Inwestorzy giełdowi oraz klienci funduszy przeżyli wczoraj najgorszy giełdowy dzień od początku roku. Indeks największych spółek WIG20 stracił w ciągu kilku godzin prawie 3,8 proc.! I znalazł się poniżej ostatniego dna bessy ustanowionego zaledwie przed dwoma tygodniami. Niewiele mniej, bo 3,25 proc., stracił najszerszy indeks WIG.

Analitycy nie mają wątpliwości: polska giełda cierpi z powodu spadającego zaufania do całego regionu Europy Środkowej. – Istnieje bardzo duże ryzyko upadku kilku krajów ościennych, np. Litwy, Łotwy, Estonii, Ukrainy, Bułgarii. A to może spowodować efekt domina. Wyprzedaż akcji w całym regionie, niższy kurs złotego, wyższe oprocentowanie zagranicznych pożyczek dla Polski: tego boją się inwestorzy – wyliczał wczoraj w Radiu PiN ekonomista Ryszard Petru z SGH.

Dramat przeżywali akcjonariusze największych banków. Giełdowa cena papierów PKO BP spadła o prawie 8 proc. Bank po raz pierwszy był notowany poniżej ceny ze swojego giełdowego debiutu w listopadzie 2004 r.! Wówczas jego papiery wyceniono na 23,2-24,5 zł. W poniedziałek kosztowały już tylko 23,1 zł.

Jeszcze więcej, ponad 8 proc., straciły akcje banku Pekao SA, do niedawna ulubieńca inwestorów zagranicznych. Inwestorzy panicznie pozbywali się też akcji innych banków – BZ WBK, BRE Banku czy Getin Banku. To właśnie banki mogą najmocniej odczuć kryzys, jeśli kredytobiorcy z powodu złej sytuacji gospodarczej przestaną spłacać pożyczki. Rokowania analityków nie są najlepsze.

– Problemy naszego regionu Europy stają się problemami warszawskiej giełdy. WIG20 może zjechać do poziomu 1250 pkt. Sytuacja jest poważna – ocenia Marcin Kiepas, analityk XTB. – Jedyną szansą, by uniknąć nowej fali spadkowej, która mogłaby sprowadzić WIG20 nawet do poziomu 1000-1200 pkt, jest szybkie pojawienie się popytu na akcje. Ale nie ukrywam, że scenariusz zakładający dalszą przecenę jest dziś jedynym logicznym – komentuje Tomasz Gessner, analityk IDM oraz portalu Stooq.com.

Tomasz Prusek

całość na portalu Gazeta.pl – www.gazeta.pl