15-lutego-domek_19491

Gdy zapadają decyzje o zakupie nieruchomości, Waszyngton zazwyczaj przegrywa z takimi miastami, jak Londyn, Nowy Jork i Tokio. Lecz wkrótce ma być inaczej.

Dzięki propozycji rządowego wsparcia w kwocie biliona dolarów, inwestorzy napływają do Waszyngtonu szukając atrakcyjnych ofert na rynkach nieruchomości komercyjnych i mieszkalnych. Realizacja nowych programów rządowych będzie wymagać znalezienia biur dla urzędników, którzy będą też musieli gdzieś mieszkać.

W tym roku Waszyngton wyprzedził Londyn zajmując pierwsze miejsce wśród najlepszych na świecie miast do inwestowania w nieruchomości. Jednak nie należy jeszcze skreślać światowych stolic finansowych. Nawet przy ogromnych problemach rynków kapitałowych Londynu i Nowego Jorku, miasta te zajęły odpowiednio drugie i trzecie miejsce.

Dlaczego? Czy to przewidywanie długoterminowej stabilizacji oraz obawy, że kraje wschodzące boleśniej odczują ciosy globalnego kryzysu? Gdy coś drgnęło na amerykańskim rynku nieruchomości, w Chinach zanosi się na największą deflację dekady skutkującą znacznymi spadkami cen nieruchomości, według Deutsche Banku.

– Na części rynków USA i Wielkiej Brytanii powraca poczucie bezpieczeństwa – mówi François Ortalo-Magne, profesor katedry nieruchomości w Wisconsin School of Business. – Natomiast w Chinach i Indiach, panuje poczucie, że spróbowano wszystkiego, lecz bez pożądanych rezultatów.

Fakty i liczby
Rankingi Forbesa przygotowało Association of Foreign Investors in Real Estate, stowarzyszenie zajmujące się badaniem rynku i prowadzące ewidencję najkorzystniejszych okazji do inwestowania w zagraniczne nieruchomości. AFIRE zbiera informacje od swoich 200 członków, którzy łącznie ulokowali 700 miliardów dolarów w nieruchomościach na całym świecie.

W tegorocznym rankingu wyraźnie zyskały amerykańskie miasta: San Francisco w ubiegłym roku awansowało z 24. na 6. miejsce; Los Angeles przesunęło się z 19. na 7. pozycję; Houston skoczyło z 32. na 8. miejsce. Miasta z rejonu Azji i Pacyfiku straciły swoje dobre pozycje: Sydney spadło z 9. na 11. pozycję; Hong Kong z 10. na 22.

W tym roku inwestorzy wiedzą, że nie można wierzyć wycenom. Według indeksu Case-Shiller, w 2008 roku wartość amerykańskiego rynku nieruchomości mieszkalnych spadła o 19%, natomiast ceny w Wielkiej Brytanii spadły o 16%, według brytyjskiego dewelopera Nationwide. W krajach tych wartość nieruchomości komercyjnych zaczęła spadać z powodu recesji po obu stronach Atlantyku.

W 2008 roku inwestorzy szukali szczęścia w ryzykownych inwestycjach na wschodzących rynkach. W tym roku, szukają atrakcyjnych lokalizacji w miastach o ugruntowanej pozycji na rynku.

– Nie jesteśmy skłonni już tak bezgranicznie wierzyć szacunkom wartości- mówi Richard Kessler, dyrektor generalny Benenson Capital Partners, globalnej grupy inwestującej w nieruchomości. Jednak, gdy pojawi się okazja na Park i 57th Street, lub działka na Pennsylvania Avenue w Waszyngtonie, którą zawsze chcieliśmy mieć, czy jakaś inna długoterminowa inwestycja o strategicznym znaczeniu, to na pewno się jej przyjrzymy.

Dlatego rok 2009 będzie okresem rozważnych lokat kapitału, a nie uganiania się za wątpliwymi okazjami w egzotycznych krajach. W środowisku inwestorów pojawia się nawet pewien rodzaj pokory.

– Niegdyś trwała rywalizacja między Nowym Jorkiem i Londynem – mówi Kenneth Patton, dziekan New York University Schack Institute of Real Estate. Teraz dominuje przekonanie, że płyniemy w tej samej łodzi, która prawdopodobnie przecieka. Gdy jedni inwestorzy chcą grać bezpiecznie, inni wolą po prostu przeczekać tendencję spadkową na rynku nieruchomości.

– Większość graczy aktualnie przygląda się sytuacji z boku – mówi Kessler. Istnieje ogromny kapitał, lecz jego właściciele nie są pewni, gdzie go ulokować.

Optymiści twierdzą, że w 2009 roku odłożone na bok pieniądze zaczną napływać na rynek, i to nie strumieniem, a prawdziwą rzeką, która popłynie zwłaszcza do miast z naszego rankingu.

– Ogromne fundusze tylko czekają, aby je zainwestować – mówi Ortalo-Magne. – Na pierwszy znak powracającej koniunktury spadnie deszcz pieniędzy.

Jednak, czy pierwsze jaskółki pojawią się w 2009, czy w 2010 roku, to zupełnie inna kwestia.

(forbes.com)