10-lutego-zak18_1_1Wiążąc się z niegrzecznym chłopcem, mamy nadzieję, że tym razem przeżyjemy coś niezwykłego. Jednak próby udomowienia lekkoducha to wyniszczająca gonitwa za króliczkiem i samooszukiwanie się, że już ma się go w garści.

Znowu mamy na ekranach nowego Jamesa Bonda, wytrawnego seryjnego podrywacza, zarówno szarmanckiego, jak i porywczego. Ale czym byłby agent 007 bez dziewczyn Bonda? To one rozpalają zmysły, chociaż mogą liczyć na wierność tylko przez jeden odcinek. Bohater masowej wyobraźni porzuca zakochaną kobietę, by zbawić świat i jeszcze przy tym nieźle zarobić. Ciągle tak wiele kobiet skazuje się na emocjonalny krach, lokując uczucia w kimś chronicznie niewiernym. Czyżby próżny manipulator, nieliczący się z nikim i z niczym miał u nas więcej szans niż miły i uczynny dżentelmen? Wiele na to wskazuje.

Dżentelmeni źle widziani

Niebezpieczne związki zawsze wydawały się bardziej atrakcyjne niż groźne. Zagadką popularności zimnych drani zajęli się nawet psychologowie. Wyodrębnili specyficzny układ cech osobowości, tzw. ciemną triadę, której posiadacze pod każdą szerokością geograficzną postrzegani są jako atrakcyjni partnerzy. Narcyzm, zachowania antyspołeczne i makiawelizm – oto prawdziwe oblicze Don Juana. I to się nam podoba!
Nie każdy facet nadaje się na męża i ojca – to prawda stara jak świat. Ten na pewno, mimo rozlicznych zalet, w roli męża się nie sprawdzi. Nazywa się Bond. James Bond.

Badania Davida Schmitta z Uniwersytetu Bradleya w USA ujawniają, że egoiści i próżni manipulatorzy częściej niż pozostali panowie angażują się w niezobowiązujące romanse, jednonocne przygody i skutecznie podrywają, choć tylko na chwilę. Wyniki prac doktora Petera Jonasona z Uniwersytetu Nowego Meksyku w Las Cruces potwierdzają, że złe maniery w relacjach damsko-męskich to podstawa najbardziej efektywnej strategii rozsiewania genów. Nasza kobieca podświadomość nie koduje bowiem notorycznych podrywaczy jako bezczelnych, nieuczciwych i odrażających łotrów. Wprost przeciwnie: w ich niecnych zabiegach dostrzegamy siłę, odwagę oraz skłonności do ryzyka. A wszystkie te cechy składają się na obraz idealnego reproduktora zapewniającego zdrowe i mocne geny.

Złamane serce to sprawka biologii?

Wprawdzie przystojny drań może w naszej podświadomości jawić się jako doskonały dawca nasienia, ale jednak nasza świadomość tak łatwo nie daje się oszukać. Bystry łobuz może i oferuje pożądany zestaw chromosomów, ale kiepsko rokuje jako wymarzony partner i ojciec. Skoro ewolucja ma w sobie pierwiastek mądrości, to dlaczego nie przyzwoliła na wyginięcie nieuczciwych przystojniaczków albo chociaż nie nauczyła nas, jak się im skutecznie opierać? Według profesora Matthew Kellera z University of Colorado w Boulder ciemna triada osobowości przetrwała, ponieważ niegrzeczny chłopak przez dżentelmenów nie bywa postrzegany jako konkurent, a więc nie jest zwalczany. Dobrym chłopcom co najwyżej przemknie przez myśl: “Co one widzą w tym pajacu?”. No właśnie, co my w nich widzimy?

Licencja na uwodzenie

Przystojny drań jest miły dla oka, ale jego pojawienie się w życiu bywa też zbawienne dla naszego komfortu psychicznego. Nie da się ukryć, że większość z nas po prostu pragnie być uwiedziona. A pozostałe się do tego nie przyznają. Dlaczego chcemy grzeszyć właśnie z kimś chwiejnym uczuciowo? Przecież po świecie chodzi tylu zacnych i porządnych obywateli. Problem w tym, że zwykle nie są oni w stanie zapewnić nam wrażeń równych tym, jakie oferuje zimny drań i gorący kochanek w jednym. Już Goethe twierdził, że nikczemność jest pociągająca. Współczesny Don Juan uwodzi swoim nonszalanckim stosunkiem do płci przeciwnej. Z dumą nosi etykietkę kobieciarza i podrywacza.

Reputacja playboya jak dobra marka przyciąga kolejne wielbicielki i pomaga w podbojach. Jest on atrakcyjny nie dlatego, że udaje poczciwego, ale przez to, że ze swej niewierności uczynił znak rozpoznawczy. Rozpustnikowi pomaga to, co socjologowie nazywają “efektem haremu”: skoro uwiódł aż tyle kobiet, to musi coś w sobie mieć! Daleko mu do świętoszka, ale przecież odrobina zła ma moc zakazanego owocu.

I jeszcze jedna kwestia, do której wiele z nas wstydzi się przyznać: uwodziciele są bardziej dostępni erotycznie. Nie lękamy się, że zostaniemy odrzucone. Z kolei libertyńska filozofia życia gwarantuje dystans i wolność, więc nie stanowi zagrożenia dla stałego związku. Dlatego niegrzecznym chłopcom ulegają często kobiety pozostające w wystudzonych, milczących stadłach. Wydaje im się, że dzięki rozbrykanemu kochankowi mogą coś jeszcze przeżyć, wyrwać się z kuchni i stać heroiną romansu. W ten oto sposób czarne charaktery pełnią pożyteczną funkcję królewicza.

Zyta Rudzka

źródło informacji: Pani

tekst pochodzi z portalu: Interia.pl
całość materiałuw dziale PORADY