Eluana Englaro umarła w poniedziałek wieczorem w ośrodku opiekuńczym w Udine. – Zostawcie mnie samego. Teraz nie chcę już nic więcej mówić – prosił jej ojciec Beppino Englaro, który przez kilka ostatnich lat walczył w sądach, gazetach i telewizji o prawo do godnej śmierci dla córki.
Beppino Englaro przez kilka lat walczył o prawo do godnej śmierci dla córki. Eluana tkwiła w głębokiej śpiączce od wypadku drogowego z 1992 r. Każdego ranka mimowolnie otwierała nic niewidzące oczy, a jej serce, płuca i nerki pracowały samodzielnie. Wegetowała jednak bez świadomości, zdana na sondy dostarczające wodę i pokarm oraz odprowadzające odchody.
Lekarze w ostatnią sobotę odcięli sztuczne odżywianie na prośbę rodziny, aby umożliwić 39-letniej Włoszce odejście. – Chcemy uwolnić naszą córeczkę – tłumaczył Beppino Englaro.
Los Eluany wywołał jedną z największych zawieruch politycznych w historii powojennych Włoch, w której zwolennicy prawa do godnej śmierci ścierali się w parlamencie i na ulicach z obrońcami świętości życia wspieranymi przez włoski Kościół oraz Watykan.
– Niech Bóg wybaczy tym, którzy do tego doprowadzili – powiedział wczoraj na wieść o śmierci Eluany kard. Javier Lozano Barragan, który wcześniej w imieniu Watykanu prosił jej krewnych, aby “nie zabijali niewinnej kobiety”. Prawicowy burmistrz Rzymu Gianni Alemanno nakazał rozświetlić na całą noc Koloseum na znak żałoby Wiecznego Miasta po Eluanie, której “życie można było i należało uratować”.
Śmierć pozbawionej środków odżywczych Eluany przyszła znacznie szybciej, niż spodziewali się lekarze oraz rząd Silvia Berlusconiego, który ścigając się z czasem, próbował przeforsować przez parlament ustawę nakazującą wznowienie sztucznego odżywiania Eluany.
Prawo mogło być gotowe najwcześniej w ten piątek, a medycy zapowiadali, że Włoszka będzie jeszcze żyć przez co najmniej tydzień. – O śmierci poinformowałem rodzinę telefonicznie – mówił wczoraj anestezjolog Amato De Monti, potwierdzając, że szybka agonia była zaskoczeniem nawet dla najbliższych.
Choć odcięcie sztucznego dokarmiania chorym, którzy żyją w śpiączce jak rośliny, nie jest typową eutanazją, to zdaniem Kościoła przypadek Eluany może otworzyć drogę do legalizacji uśmiercania chorych – jak m.in. w Belgii i Holandii. Wprawdzie Kościół dopuszcza zarzucenie uporczywej terapii, która zaledwie odsuwa i tak nieuchronną agonię, ale karmienie i pojenie chorych uznaje za formę naturalnej opieki, której nigdy nie wolno pozbawić pacjenta.
– Powiedzmy otwarcie: zagłodzili ją na śmierć – mówili wczoraj Włosi, którzy do ostatniej chwili demonstrowali pod ośrodkiem opiekuńczym Quiete w Udine, gdzie umierała Eluana. Premier Berlusconi podkreślał, że śmierć Eluany przyjął z “głębokim bólem”.
Eluana mogła trwać przy życiu jeszcze przez wiele lat w hospicjum w Lecco pod Mediolanem, gdzie siostry zakonne oferowały bezpłatną i dozgonną opiekę. Codziennie wsadzały ją do wózka inwalidzkiego i wywoziły na spacer po ogrodzie, a potem kładły do łóżka, z którego było widać porozwieszane na suficie fotografie z dzieciństwa. Na ścianie wisiał obraz Eluany dosiadającej konia, choć – jak przyznawały siostry – od lat nie miały nadziei, że ich podopieczna kiedyś stanie na nogi. – Ale może odzyska świadomość? Może rozpozna się na zdjęciach? – mówiły opiekujące się nią zakonnice.
Tomasz Bielecki
Całość materialu na:
Wyborcza.pl – www.wyborcza.pl