6-lutego-bezrobocieAmerykanie na potęgę tracą pracę. W pogrążonej w recesji gospodarce USA ubyło w styczniu aż blisko 600 tys. etatów. Stopa bezrobocia jest najwyższa od 1982 r.

Ekonomiści spodziewali się złych danych, ale rzeczywistość okazała się znacznie gorsza od prognoz. Liczyli, że poza rolnictwem zlikwidowano tylko 525 tys. miejsc pracy. Wynik 598 tys. oznacza, że styczeń tego roku jest najgorszym miesiącem od końcówki 1974 r.

Przedsiębiorstwa zwalniały praktycznie w każdej branży. Z będącego w zapaści sektora budowlanego wyparowało 111 tys. etatów, z handlu – 45 tys., z przemysłu – 207 tys.

Fatalne dane w styczniu wywindowały stopę bezrobocia z 7,2 do 7,6 proc.

Od grudnia 2007 r., kiedy pojawiła się recesja, z pracą pożegnało się już 3,6 mln Amerykanów. Prawdziwy dramat był w ostatnich miesiącach – od listopada do stycznia na bruk poszło blisko 1,8 mln osób. Do historii rynku pracy przejdzie zapewne 26 stycznia, kiedy kilka potężnych firm będących ikonami amerykańskiego przemysłu, w tym producent ciężkiego sprzętu budowlanego Caterpillar, oznajmiło, że pozbywa się w sumie 76 tys. ludzi.

Rzeź na rynku pracy potwierdza gwałtownie pogarszające się dane makro. W ostatnim kwartale zeszłego roku gospodarka skurczyła się aż o 3,8 proc., co było najgorszym wynikiem od 27 lat. Kwartał wcześniej PKB spadł jedynie 0,5 proc. Cały ten rok będzie dla USA kiepski. Międzynarodowy Fundusz Walutowy w swoim najnowszym raporcie podał, że amerykańska gospodarka skurczy się 1,6 proc. Fed oczekuje ożywienia dopiero w 2010 r.

Reakcja giełd nowojorskich na tak niepokojące dane o bezrobociu była zaskakująca. Inwestorzy zaczęli… kupować akcje. Krótko po rozpoczęciu handlu indeksy zyskiwały blisko 2 proc. Czym się kierowali kupujący? Otóż na Wall Street przeważyła teoria, że skoro sytuacja gospodarcza pogarsza się w tak zastraszającym tempie, to rząd federalny będzie musiał bardzo stanowczo forsować w Kongresie nowy pakiet pomocowy. Biały Dom chce zasilić gospodarkę kwotą ponad 900 mld dol., głównie w postaci dużych projektów infrastrukturalnych i ulg podatkowych. Fatalne dane makro mogą zamknąć usta krytykom tego planu, którzy sprzeciwiają się tak gigantycznym wydatkom z kieszeni podatników. Prezydent Barack Obama przekonuje do swojego planu, strasząc wizją gospodarczej katastrofy. Wczoraj w Senacie wznowiono prace nad planem. Obama chce, aby został zatwierdzony do 16 lutego.

Dotychczasowe wielkie pakiety wspomagające gospodarkę nie doprowadziły do przełomu. W I połowie zeszłego roku administracja George’a Busha obdarowała Amerykanów ponad 170 mld dol. w postaci zapomóg i ulg. Ekstra pieniądze wystarczyły zaledwie na kilkumiesięczne wsparcie koniunktury. Później PKB zaczął się znowu kurczyć. Z kolei plan B sekretarza skarbu Paulsona warty 800 mld dol. zapobiegł upadłościom w sektorze finansowym, ale banki nadal nie kwapią się do kredytowania gospodarki ze względu na ryzyko bankructw przedsiębiorstw.

Reuters

Tomasz Prusek
Wyborcza.pl – www.wyborcza.pl