31-stycznia-asia
Niby bogaci Amerykanie tak naprawdę są winni mnóstwo pieniędzy Chińczykom. Ci mają jedną piątą wszystkich amerykańskich obligacji skarbowych, które trzeba spłacić. Mają zapalnik, którym mogliby doprowadzić Amerykanów do bankructwa. Co zrobią?

Obligacje skarbowe, które kupują rządy innych państw i instytucje finansowe to po prostu pożyczka dla rządu USA, który zobowiązuje się ją spłacić z procentem.
Dlaczego mimo kryzysu finansowego, który urodził się w Stanach Zjednoczonych inwestorzy z całego świata wciąż kupują amerykańskie papiery wartościowe?
Część ekonomistów wskazuje, że realne oprocentowanie amerykańskich obligacji rośnie, gdyż inflacja w Stanach Zjednoczonych systematycznie spada. Ich zdaniem właśnie oczekiwania inflacyjne powodują duże zainteresowanie obligacjami amerykańskimi. Choć niskooprocentowane, to prawdopodobnie niewiele zysków zje inflacja.
Ale to tylko część odpowiedzi. Tym bardziej, że równie wielu ekpertów uważa, że amerykańskie obligacje będzie można niedługo nazwać “śmieciowymi”.
Jim Rogers – założyciel Funduszu Quantum wspólnie z Georgem Sorosem i jeden z tych, którzy przewidzieli finansowe tornado 2008 roku – przestrzega przed amerykańskimi obligacjami. Zdaniem Sorosa i Rogersa amerykańskie obligacje skarbowe są ostatnią bańką spekulacyjną, która wcześniej czy później musi pęknąć. Może to doprowadzić do ostatecznego załamania się gospodarki amerykańskiej.
Kilka faktów przemawia za tym, że amerykańskie obligacje mogą być w tej chwili spekulacyjną bańką.

Rentowność – 200 lat temu było lepiej
Po pierwsze: rentowność. Ta jest najniższa w swojej historii i ma to swoje przyczyny. Obecnie dwuletnie amerykańskie obligacje skarbowe oferują oprocentowanie poniżej 2 proc. rocznie, zaś obligacje 30-letnie – mniej niż 3 proc. Analizy Jamesa Montiera z banku Société Générale wskazują, że średnia rentowność dziesięcioletnich obligacji skarbowych USA od 1798 r. wynosiła 4,5 proc., a dziś wynosi mniej niż 2,5 proc. Rentowność spadła daleko poniżej średniej z ponad 200 lat!
Niska rentowność obligacji nie uzasadnia zatem napływu środków do Stanów Zjednoczonych i wzmożonego popytu na amerykańskie obligacje skarbowe, ale może świadczyć o rosnącej w tym obszarze bańce spekulacyjnej.
Na drugi czynnik wskazuje Rogers. Według niego rynek obligacji amerykańskich jest bańką spekulacyjną, gdyż Stany Zjednoczone obecnie są bankrutem, a ich obligacje mają znikomą wartość. Jego zdaniem wynika to z faktu, że obecne zadłużenie Stanów Zjednoczonych wynosi ponad 11 bilionów dolarów, co stanowi blisko 75 proc. amerykańskiego PKB, i w ostatnich latach zwiększa się co roku o kolejny 1 bilion dolarów. To oznacza, że każdy Amerykanin – wliczając w to niemowlęta – ma 35 tys. dolarów długu, który zostanie z niego ściągnięty za pomocą podatków.

Zdaniem Rogersa nie może to trwać wiecznie, a amerykańskie obligacje skarbowe są dziś przewartościowane. Dlatego zaleca on wycofanie się z tych papierów wartościowych i inwestycje w obligacje skarbowe państw o zbilansowanych finansach publicznych, na przykład Holandii, która zakończyła 2008 rok z 57 proc. długu publicznego. Tylko takie obligacje są jego zdaniem dziś bezpieczniejsze. Unijna granica bezpieczeństwa to 60 procent.

Zadłużenie Stanów Zjednoczonych, jak i wielu innych państw może dodatkowo wzrosnąć w kolejnych miesiącach. Wynika to z tego, że wdrażane są obecnie rządowe pakiety mające stymulować gospodarkę. Koszty tych pakietów mogą ostatecznie doprowadzić do załamania się finansów publicznych w niektórych państwach.
Oznaką tego może być ostatnia nieudana emisja niemieckich obligacji skarbowych, która odbyła się 7 stycznia br. Wtedy, po raz drugi w historii, zainteresowanie niemieckimi obligacjami rządowymi było mniejsze niż pula oferowana przez rząd niemiecki. Zdaniem komentatorów brak zainteresowania wynika z negatywnej oceny inwestorów sytuacją finansów publicznych w Niemczech.

Pożyczkowa różnica amerykańsko-japońska
W przeszłości wiele osób uważało również, że rynek japońskich obligacji jest przewartościowany (oprocentowanie obligacji japońskich wahało się w granicach od 1 proc. do 2 proc. w skali roku). W wyniku najdłuższej w historii Japonii zapaści ekonomicznej oprocentowanie to utrzymało się przez ponad dekadę mimo, że zadłużenie rządu japońskiego wzrosło drastycznie w tym okresie. W wyniku tego japoński rynek obligacji rządowych, którego wartość szacowana jest obecnie na 8,7 bilionów dolarów, stał się dziś największym na świecie. Do tego zadłużenie Japonii mierzone w relacji do PKB jest obecnie wielokrotnie wyższe od zadłużenia Stanów Zjednoczonych (nawet, gdy wyemitowane zostaną zgodnie z oczekiwaniami nowe obligacje skarbowe przez amerykański rząd o wartości ponad 2 biliony dolarów). Japończycy nie zbankrutowali, więc czemu miałyby Stany Zjednoczone?
Jest jednak między USA i Japonią znacząca różnica. Japonia posiada dodatni bilans obrotów bieżących, w przeciwieństwie do deficytu w Stanach Zjednoczonych. Oznacza to, że rząd japoński zapożyczył się głównie u własnych obywateli, podczas gdy Stany Zjednoczone finansują swój deficyt głównie dzięki zagranicznym inwestorom, w tym w szczególności z kontynentu azjatyckiego.
Co ta różnica oznacza? Gdyby doszło do załamania się amerykańskiej gospodarki zagraniczni inwestorzy mogliby podwójnie stracić na amerykańskich obligacjach skarbowych. Po pierwsze, prawdopodobny byłby wzrost stóp procentowych, który spowodowałby spadek wartości rynkowej trzymanych przez zagranicznych inwestorów amerykańskich obligacji skarbowych. Po drugie, dolar amerykański mógłby się mocno osłabić, co również spowodowałoby utratę wartości inwestycji.
W związku z tym podwójnym zagrożeniem oraz wskutek rosnącego deficytu i obawy o bankructwo Stanów Zjednoczonych cześć inwestorów może zdecydować o wycofaniu środków finansowych z rynku amerykańskich obligacji skarbowych w obawie o utratę wartości swoich inwestycji.
Dlaczego jeszcze nie pozbywają się amerykańskich obligacji? Rozpoczęcie sprzedaży amerykańskich obligacji przez któregoś z zagranicznych inwestorów doprowadziłoby równocześnie do obniżenia wartości jego własnego portfela. W związku z tym zagraniczni inwestorzy utrzymują te obligacje w celu ochrony wartości swoich własnych inwestycji. Ale nie wiadomo jak długo. Zdaniem analityków może to potrwać kilka miesięcy, może rok, a nawet dwa lata, ale wcześniej czy później dojdzie do załamania się amerykańskiego rynku obligacji skarbowych.
Że rosnąca bańka może szybciej pęknąć niż większość myśli pisał kilka dni temu Peter Schiff, prezes Euro Capital Pacificw The Wall Street Journal.
Jego zdaniem, amerykańskie władze, z prezydentem Barackiem Obamą na czele, liczą ciągle na to, iż zagraniczni inwestorzy poświęcą się i będą w dalszym ciągu finansować rosnące zadłużenie Stanów Zjednoczonych. Dzięki temu zadłużeniu amerykańska gospodarka ma wyjść z kryzysu w niewiadomej przyszłości. W rzeczywistości jednak oczekuje się, że zagraniczni inwestorzy, a w szczególności Chińczycy, Japończycy i Saudyjczycy, będą finansować bilionowy program stymulacji amerykańskiej gospodarczej poprzez dalszy zakup amerykańskich obligacji. Jednak zdaniem Schiffa będzie to tylko możliwe, gdy państwa te zrezygnują z części ich wewnętrznych inwestycji, by wolne środki poświęcać na zakup obligacji amerykańskich – finansując rosnący amerykański deficyt. Zwraca on również uwagę, że jeśli inny niż USA kraj wpadłby w tak głęboki kryzys finansowy, to zdecydowałby się na cięcie wydatków budżetowych i zmniejszenie wydatków socjalnych. Amerykański rząd jednak tego nie robi. Dlaczego? Bo zawsze tak robili w przeszłości – pisze Schiff. Jego zdaniem, opieranie polityki na takim założeniu jest niebezpieczne i może niedługo dojść w wyniku tego do załamania się rynku obligacji amerykańskich, co dodatkowo doprowadzi do zapaści gospodarki USA.

Ameryka jest winna mnóstwo pieniędzy Azjatom
Pod koniec 2008 roku zagraniczni inwestorzy finansowali ponad 25 proc. amerykańskiego długu publicznego, co oznacza dwukrotny wzrost ich udziału w ciągu ostatnich dwóch dekad (ich udział wynosił w 1988 wynosił 13 proc.). Mimo spadku wartości dolara amerykańskiego w ostatnich latach również wzrósł udział zagranicznych inwestorów, którzy nabyli amerykańskie obligacje skarbowe. Szacuje się, że inwestorzy zagraniczni posiadają blisko 45 proc. amerykańskich obligacji skarbowych. W większości obligacje te trzymane są przez banki centralne, w tym również NBP, jako rezerwa walutowa. Jednakże do największych zagranicznych inwestorów amerykańskich obligacji należą banki centralne Chin oraz Japonii, których łączny udział wynosi blisko 50 proc. Dla porównania udział Niemiec wśród zagranicznych inwestorów amerykańskich obligacji skarbowych wynosił zaledwie 1,45 proc., zaś Polski 0,42 proc.

Turecki impuls?
Silne uzależnienie amerykańskiego rządu od zagranicznych inwestorów oznacza poważne ryzyko finansowe oraz polityczne, w szczególności odnośnie Chin. Już od kilku miesięcy chiński rząd rozważa w jaki sposób wycofać się z ryzykowanych inwestycji w amerykańskie obligacje skarbowe. Dlatego też rośnie ryzyko związane z tymi papierami wartościowymi, gdyż wystarczy tylko mały impuls, aby spowodować panikę wśród innych inwestorów zagranicznych na rynku amerykańskich obligacji skarbowych. Impulsem takim może być na przykład wyprzedaż rezerw walutowych przez Turcję, która w przypadku braku możliwości pozyskania przez rząd nowych środków w tym roku, będzie musiała się pozbyć ponad 80 proc. swoich rezerw walutowych. Rezerwy te są ulokowane głównie w amerykańskie obligacje skarbowe, a ich wyprzedaż może spowodować panikę na rynku – mimo tego, że Turcy mają zaledwie 1,09 proc. wszystkich wyemitowanych przez USA obligacji skarbowych.

Udział największych zagranicznych inwestorów w amerykańskim rynku obligacji skarbowych (źródło Seendicate)
Chiny – 20,45 proc.
Japonia – 20,04 proc.
Wielka Brytania – 11,83 proc.
karaibskie centra bankowe – 6,48 proc.
eksporterzy ropy – 6,37 proc.
Brazylia – 4,96 proc.

W tym przypadku bardzo duże znaczenie będzie miało zachowanie się Chin i również decyzja o wyprzedaży rezerw walutowych o wartości 1,3 biliona dolarów. Dotychczas Chiny wstrzymywały się z taką decyzją zdając sobie sprawę, że doprowadziłoby to do ostatecznego załamania się rynku amerykańskich obligacji skarbowych, jaki i spadku wartości dolara, co oznaczałoby również utratę wartości ich inwestycji. Z drugiej strony, większość ekonomistów zakłada, że jest to nieuniknione w przypadku Chin, gdyż trudno uzasadnić tak wysoki poziom rezerw walutowych w przypadku państwa rozwijającego się, choć posiada ono obecnie niskie zadłużenie, które wynosi obecnie zaledwie 18 proc. PKB.

Może być zatem kwestią czasu rozpoczęcie wyprzedaży amerykańskich obligacji i spadek wartości dolara. W tym przypadku Bank Rezerw Federalnych mógłby w celu ratowania dolara i rynku obligacji skarbowych zdecydować o podwyższeniu stóp procentowych. Wyższe stopy procentowe zachęciłyby inwestorów do inwestycji w amerykańskie obligacje i tym samym kapitały powróciłyby do Stanów Zjednoczonych. Jednakże w obliczu aktualnej recesji, rosnącego bezrobocia i problemów ze spłatą zadłużenia obywateli i firm wydaje się to mało prawdopodobne.

Chińczycy zakładnikami Amerykanów
Należy raczej oczekiwać, że bank centralny oraz rząd amerykański będą się biernie przyglądały dalszym wydarzeniom w gospodarce. Wbrew pozorom zapaść ta w długim okresie może wyjść amerykańskiej gospodarce na dobre. W wyniku ewentualnego załamania się dolara, gospodarka amerykańska ponownie zwiększy swoją konkurencyjność. Amerykańskie towary eksportowe staną się niezwykle tanie.
Wskutek wzrostu wartości eksportu dojdzie do spadku deficytu handlowego.
Z drugiej strony taki scenariusz silnie uderzyłby w największych eksporterów do Stanów Zjednoczonych, tj. Chiny i Japonię, bowiem import do USA stanie się mniej opłacalny.

Podsumowując, mimo że Stany Zjednoczone są dziś uznawane przez wielu ekonomistów za bankruta, a ich obligacje charakteryzują się bardzo wysokim ryzykiem, to należy oczekiwać ciągłego zainteresowania tymi instrumentami, mimo ich niskiego oprocentowania. Wynika to z faktu, że najwięksi eksporterzy do USA i wierzyciele Stanów Zjednoczonych zostali ich zakładnikami. Chińczycy co prawda mogliby doprowadzić do załamania się amerykańskiej gospodarki, ale tym samym straciliby cześć swojego portfela inwestycyjnego oraz rynku eksportowego. Z drugiej strony sytuacja taka nie może trwać w nieskończoność. Niewiadomą jest jednak w jaki sposób się to skończy, a zatem czy i kiedy amerykańskie obligacje skarbowe staną się obligacjami śmieciowymi.

Zespół SEENDICATE*

Tekst pochodzi z portalu

Gazeta.pl – www.gazeta.pl © Agora SA

*SEENDICATE – to grupa doradców ekonomicznych założona przez pracowników naukowych Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, której wyróżnikiem są bliskie związki ze środowiskiem naukowym i akademickim oraz wykorzystywanie badań naukowych w działalności biznesowej. SEENDICATE prowadzi badania i sporządza ekspertyzy ekonomiczne, które wspomagają decyzje przedsiębiorstw pozwalając im na wdrażanie efektywnych strategii wzmacniania przewag konkurencyjnych. Jednym z obszarów działalności SEENDICATE jest wykonywanie analiz dla potrzeb instytucji i firm z różnych segmentów sektora finansowego, w tym analiz i wycen oraz ratingów podmiotów notowanych na rynku kapitałowym.