Ervin Lupoe z Los Angeles zastrzelił we wtorek swoją żonę i pięcioro dzieci w wieku od 2 do 8 lat, po czym popełnił samobójstwo.
O 8.30 rano, Lupoe przefaksował telewizji KABC list z wyjaśnieniem powodów zbrodni. Napisał w nim, że nie miał innego wyjścia, bo on i jego żona Ana, zatrudnieni jako technicy medyczni w szpitalu Kaiser Permanente na zachodzie miasta, zostali zwolnieni po kłótni z szefami. – Ana i Evbin Lupoe zostali zwolnieni przed tygodniem, po przeprowadzeniu wewnętrznego śledztwa – napisał szpital w oświadczeniu.
Z listu wynika, że państwo Lupoe najpierw zdecydowali się na samobójstwo, dzieci zabili, żeby “nie zostawiać ich obcym”.
KABC zaalarmowała policję, lecz kiedy funkcjonariusze dojechali do domu rodziny w Wilmington na przedmieściach Los Angeles, wszyscy jej członkowie już nie żyli.
Według kapitana Billy’ego Hayesa z miejscowej policji, z listu przesłanego do telewizji wynika, że małżeństwo mogło utracić pracę z przyczyn dyscyplinarnych, a nie z powodu kryzysu gospodarczego.
– Był zdesperowany, nie widział rozsądnego wyjścia z tej sytuacji – mówił rzecznik miejscowej policji porucznik John Romero.
– Człowiek, który stracił pracę, pozwolił, aby desperacja zepchnęła go w przepaść – mówił na konferencji prasowej burmistrz miasta Antonio Villaraigosa. – Niestety strata pracy to bardzo powszechna historia w ostatnich miesiącach, ale nie powinna doprowadzać do takich tragedii – tłumaczył burmistrz i doradził mieszkańcom Los Angeles, którzy mają kłopoty finansowe, żeby “rozmawiali o tym z przyjaciółmi i szukali rady do czasu, kiedy staną na własnych nogach”.
mk
www.wyborcza.pl