MIDEAST-ISRAEL-SUKKOTH-HADASMożna krytykować politykę Izraela, a nawet występować przeciw istnieniu państwa żydowskiego, i nie być antysemitą – pisze izraelski historyk Tom Segew.

Ten, kto nienawidzi Izraela za to, że jest tam tak wielu Żydów, jest antysemitą. To odnosi się przede wszystkim do organizacji neonazistowskich i ludzi, którzy zaprzeczają Holocaustowi. A z drugiej strony: istnieją antysemici, którzy popierają Izrael i jego oficjalną ideologię – syjonizm.

Syjonizm stworzył własną interpretację żydowskiej historii. Według niej Żydzi są nie tylko wspólnotą religijną, ale też członkami narodu, który przed dwoma tysiącami lat został wypędzony ze swego kraju. Nie ma dla nich miejsca pośród innych narodów – albo się zasymilują i znikną, albo zostaną wymordowani. Większość Izraelczyków uważa szoah za potwierdzenie tej syjonistycznej prognozy. Dlatego ruch syjonistyczny wezwał Żydów do opuszczenia krajów, w których żyją, powrotu na własną ziemię i założenia tam swojego państwa – Izraela.

Dawniej wielu Izraelczyków uważało Żydów, zamieszkałych w Europie Zachodniej lub Stanach Zjednoczonych i niekwapiących się do osiedlenia w Izraelu, za zdrajców. Icchak Rabin jeszcze w latach 70., jako premier, wypowiadał się w tym duchu, a Ezer Weizmann, jako prezydent Izraela, w latach 90. potępiał Żydów mieszkających w Niemczech. Według światopoglądu syjonistycznego każdy Żyd, który nie żyje w kraju swych przodków, osłabia bowiem tych, którzy tam żyją, szkodzi całemu narodowi żydowskiemu.

Tom Segew

Der Spiegel

Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu “Forum”.