Ciekawostki ze świata gigantów technologicznych

Alabama i Utah dołączyły do trzech innych amerykańskich stanów, które zakazały korzystania z TikToka. Dotyczy to rządowych urządzeń i sieci komputerowych, ze względu na obawy związane z bezpieczeństwem narodowym. Działania są następstwem ostrzeżeń FBI, że chiński rząd może wykorzystywać aplikację należącą do koncernu ByteDance do zbierania danych o milionach amerykańskich użytkowników. Inne stany USA, które zakazały używania TikToka na urządzeniach państwowych, to Teksas, Maryland i Dakota Południowa. Indiana również zaskarżyła aplikację, zarzucając, że wprowadza ona w błąd użytkowników co do dostępu Chin do ich danych i naraża dzieci na treści dla dorosłych. Zablokować TikTok, a także inną chińską aplikację – WeChat – próbowała administracja Donalda Trumpa, ale przegrała serię rozpraw sądowych. ByteDance konsekwentnie zaprzecza, jakoby firma miała jakiekolwiek związki z chińskim rządem.

Według przewidywań analityków, w ciągu dwóch najbliższych lat Twitter straci ponad 32 mln użytkowników. Spowodowane to będzie kłopotami technicznymi oraz rozprzestrzenianiem się obraźliwych treści, po tym jak po przejęciu serwisu Elon Musk bardzo ograniczył standardy i poziom moderowania treści. Liczba globalnych miesięcznych użytkowników spadnie o prawie 4 proc. w przyszłym roku i o 5 proc. w 2024 roku. Łącznie będą to ponad 32 mln, zgodnie z raportem agencji badania rynku Insider Intelligence, która platformę mediów społecznościowych śledzi od roku 2008. “Nie będzie ani jednego katastrofalnego wydarzenia, które zakończy Twittera. Zamiast tego użytkownicy zaczną opuszczać platformę w przyszłym roku, ponieważ okażą frustrację problemami technicznymi i rozprzestrzenianiem się nienawistnych lub innych niesmacznych treści. Przetrzebiony personel Twittera, pracujący przez całą dobę, nie będzie w stanie przeciwdziałać problemom z infrastrukturą platformy i moderacją treści” – stwierdza główna analityczka Insider Intelligence, Jasmine Enberg. Jej raport przewiduje, że Twitter straci więcej użytkowników w Stanach Zjednoczonych, na swoim największym rynku, niż w jakimkolwiek innym kraju, a ich liczba spadnie o 8,2 mln w ciągu najbliższych dwóch lat. Przewiduje się, że do końca 2024 roku liczba użytkowników w USA spadnie do 50,5 mln, najniższego poziomu od 2014 roku, ponieważ Twitter staje się “bardziej niestabilny i mniej przyjemny”. Obecnie na Twitterze jest ponad 1,3 mld zarejestrowanych kont. Jednak tylko 330 mln to aktywni użytkownicy.

Administracja Twittera zablokowała profile śledzące loty prywatnych samolotów miliarderów, m.in. nowego właściciela platformy Elona Muska. Biznesmen wyjaśnił, że podawanie takich danych w czasie rzeczywistym narusza zasady Twittera w zakresie bezpieczeństwa. Zamierza pozwać twórcę profilu @ElonJet.  Z Twittera zniknęła zawartość profili śledzących loty prywatnych samolotów m.in. Elona Muska, Jeffa Bezosa, Marka Zuckerbega, Billa Gatesa i Johna Keryy, a także podobne konta z danymi o lotach prywatnych samolotów najbogatszych sportowców i rosyjskich oligarchów. Takie profile działały pod nazwami @ElonJet, @BezosJets i podobnymi. Podawały publicznie dostępne dane o przemieszczaniu się samolotów. Konta zostały zawieszone, co oznacza, że administracja Twitera może je przywrócić wraz z całą zawartością. W drugim kwartale br. przychody Twittera zmalały o 1 proc. do 1,18 mld dolarów, mimo wzrostu liczby użytkowników platformy o 16,6 proc. do 237,8 mln. Koszty platformy podskoczyły rok do roku o 31 proc., przez co jej wynik netto poszedł w dół z 66 mln dolarów zysku do 270 mln dolarów straty. Kolejne wyniki kwartalne platformy nie zostaną opublikowane, ponieważ po przejęciu przez Muska została wycofana z amerykańskiej giełdy.

Emma Tucker 1 lutego 2023 roku zastąpi na stanowisku redaktora naczelnego “The Wall Street Journal” sprawującego tę funkcję od 2018 roku Matta Murraya. Zostanie pierwszą kobietą na tym stanowisku w 133-letniej historii gazety. Z News Corp., którego właścicielem jest Rupert Murdoch, związała się 15 lat temu. Dołączyła do redakcji “The Times” i po kilku miesiącach przejęła obowiązki redaktorki codziennego dodatku “The Times2”. W 2012 roku została dyrektorką wydawniczą, a w 2020 przejęła kierownictwo w “The Sunday Times”. Zajęła się głównie rozwojem oferty cyfrowej i na to będzie także stawiać w przypadku amerykańskiego dziennika. “The Wall Street Journal” ma obecnie ponad 3 mln subskrypcji cyfrowych. Matt Murray będzie bezpośrednio podlegać Robertowi Thomsonowi, szefowi koncernu News Corp.

Serial “Break Point” już niebawem będzie miał swoją premierę. Dzięki projektowi Netflixa wszyscy fani będą mogli poznać codzienne życie tenisistów i to, co dzieje się poza kortami. W produkcji nie zabraknie Igi Świątek. Netflix ogłosił, że pięć pierwszych odcinków serialu “Break Point” będzie można zobaczyć na platformie od 13 stycznia, czyli na kilka dni przed rozpoczęciem Australian Open. W tych odcinkach poznamy niektóre historie z pierwszej części ostatniego sezonu, takie jak triumf w deblu Australian Open w wykonaniu Nicka Kyrgiosa i Thanasiego Kokkinakisa, niesamowite zwycięstwo Taylora Fritza w Indian Wells oraz rozczarowujący udział Pauli Badosy w Masters 1000 w Madrycie. Po emisji pierwszych pięciu odcinków na kolejne będzie trzeba poczekać do czerwca. Zostaną one wyemitowane kilka dni przed rozpoczęciem Wimbledonu. Wówczas też w produkcji ma pojawić się Iga Świątek. Jest jednak dwóch wielkich nieobecnych. To Rafael Nadal i Novak Djoković, którzy pojawiają się w zwiastunie, ale nie zgodzli się na to, by kamery na co dzień śledziły ich poczynania. Nie jest jednak wykluczone, że któryś z nich pojawi się w produkcji w następnych latach.

 

Imperium Putina trzęsie się w posadach…

W 2022 r. postzimnowojenny porządek w Europie został ostatecznie pogrzebany. W nadchodzącym roku zaczną się wykuwać zręby nowego. Najbardziej dramatyczne zmiany będą dotyczyć Rosji i jej sąsiadów. Choć działania wojenne w Ukrainie mogą potrwać jeszcze wiele lat, można założyć, że na prowadzenie starcia z taką intensywnością, jak dotychczas, ani Moskwa, ani Kijów nie będą miały już siły. Wzmożone naciski Kremla na wznowienie rozmów pokojowych wskazują na to, że Rosja, ponosząca coraz dotkliwsze porażki, łaknie jak kania dżdżu przerwy operacyjnej. Trzeba przeszkolić i doposażyć zmobilizowanych rezerwistów, odbudować szlaki logistyczne, przegrupować się, okopać. Wszystko to z nadzieją, że po zimie będzie można jeszcze spróbować przejąć utraconą latem inicjatywę. Jednocześnie Moskwa liczy na to, że zima i problemy energetyczne tak mocno dadzą się we znaki Europejczykom, że zaczną naciskać na rządy, by ograniczyły wsparcie dla Kijowa i zmusiły go do zgody na zgniły kompromis. Narzędziem prowadzącym do tego celu mają być nie tylko niedobory węgla czy gazu, lecz także uchodźcy. Kreml liczy, że zimne kaloryfery i niedziałające krany zmuszą do emigracji miliony Ukraińców, którzy tym razem nie będą przyjmowani z taką otwartością jak w lutym czy marcu. Ukraińcy doskonale zdają sobie sprawę z tych uwarunkowań. Im też zaczyna się spieszyć, by do nadejścia mrozów osiągnąć jak najkorzystniejszą linię frontu. Stąd można się spodziewać, że po wyzwoleniu Chersonia podejmą jeszcze jeden wysiłek, próbując przełamać front np. w obwodzie zaporoskim i wziąć co najmniej pod kontrolę ogniową szlak będący lądowym korytarzem na Krym.

Kreml liczy, że po swojej następnej ofensywie konflikt uda się zamrozić na kilka lat, by następnie uderzyć z nową siłą. Ukraińcy – że Rosja nie jest już w stanie przejąć inicjatywy, jej gospodarka zaś nawet po ewentualnym zamrożeniu wojny jeszcze długo nie podniesie się po sankcyjnych ciosach.  Zwłaszcza że przed nami kolejny, być może najpotężniejszy cios w rosyjską gospodarkę: od grudnia ma obowiązywać cena maksymalna na sprzedawaną przez Moskwę ropę. Czarne paliwo to najważniejsze źródło wpływów do budżetu kraju. Szefowa banku centralnego Elwira Nabiullina od tygodni przestrzega, że naprawdę mroczne czasy jeszcze przed Rosjanami. Moskwa jest w stanie na jakiś czas przestawić gospodarkę na cele wojenne, ale bez szybkiego przełamania na froncie – trudnego do wyobrażenia – niewiele to da.

Rosyjskie porażki sprawiają, że więzy z Moskwą rozluźniają kolejne państwa dawnego ZSRR. Rosja nie wywiązała się z traktatowych zobowiązań, gdy Azerbejdżan napadł we wrześniu na Armenię, i nie udzieliła jej pomocy. Na Kaukazie narasta przeczucie, że kolejne miesiące mogą przynieść nowe przesilenia. Opuszczona, słaba gospodarczo, militarnie i politycznie Armenia znajduje się pod rosnącą presją Azerbejdżanu. Baku nie powinno mieć problemów, by zmusić Erywań do ustępstw w sprawie Górskiego Karabachu, nawet jeśli nie ulegnie pokusie wznowienia agresji na Armenię właściwą. Azja Centralna szuka równowagi w relacjach z Chinami i Turcją, coraz wyraźniej dystansując się od rosyjskiej agresji na Ukrainę. Osłabiony wojną Kreml może wymusić ustępstwa na Łukaszence, ale nie zdoła tego zrobić w relacjach z Kasym-Żomartem Tokajewem, który kończy właśnie proces denazarbajewizacji Kazachstanu, choć jeszcze w styczniu wołał Rosjan na pomoc w tłumieniu zamieszek. Na niedawnym szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy w uzbeckiej Samarkandzie prezydent Tadżykistanu Emomali Rahmon w obecności Putina w dość niewybredny sposób wytykał mu brak szacunku wobec centralnoazjatyckich partnerów. Kolejni przywódcy, włącznie z Sadyrem Dżaparowem z Kirgistanu, z trudno skrywaną satysfakcją spóźniali się na spotkania z Putinem, choć zwykle to on kazał na siebie czekać. Nikt nie wyczuwa słabości autokratów lepiej niż inni autokraci. Skoro brak respektu wobec Kremla okazują publicznie liderzy dwóch najsłabszych państw dawnego imperium radzieckiego, to znaczy, że Rosja taka, jaką znamy dziś, weszła w schyłkowe stadium rozwoju. A 2023 r. pokaże, jak szybko będzie postępować jej rozkład.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *