Mieszkańcy Atlanty marzą o zakupie nieruchomości

Amerykański rynek nieruchomości to zagadnienie skomplikowane, zależne od wielu czynników. Dla wielu obywateli, którzy wykazują średnie dochody, w ciągu ostatnich dwóch lat zakup domu stał się jedynie marzeniem. Ceny w wielu miastach wzrosły o kilkadziesiąt procent w skali jednego roku. Eksperci alarmują o trudnej sytuacji w Atlancie, która znacząco się rozrosła w ciągu ostatnich dwudziestu lat.  Atlanta to jeden z wyjątków spośród miast Stanów Zjednoczonych. W mieście dynamicznie przybywa nowych mieszkańców. Z czasem populacja przemieściła się na dość rozległe przedmieścia, jednak obecnie na znaczeniu zyskują lokale mieszkalne w centrum, co uwarunkowane jest projektami infrastrukturalnymi mającymi na celu lepszą koordynację transportu publicznego. W związku z rozprzestrzenieniem się mieszkańców zarówno na przedmieściach, jak i coraz popularniejszym centrum, w efekcie „nigdzie nie jest tanio”, jeśli chodzi o nieruchomości. Ceny dynamicznie i prawie jednostajnie rosną zarówno poza miastem, jak i w jego obrębie. Obecnie organizacje społeczne próbują zapanować nad wzrostem cen. Na podstawie danych Biura Spisu Powszechnego w pobliżu miasta mieszka ponad 6 milionów ludzi. To o 50% więcej niż 20 lat temu. Ogromny wzrost poważnie obciążył rynek nieruchomości. W Atlancie swoje siedziby mają firmy finansowe czy technologiczne. Ich napływ oraz wzrost w ostatnich latach spowodował zmiany w strukturze miasta. To spowodowało zwiększony popyt na mieszkania w wyższym standardzie, szczególnie w centrum.  Pojawiają się obawy o nierówności szczególnie w dostępie do mieszkań. To również potencjalne podłoże dyskryminacji szczególnie na tle rasowym.

We wrześniu 2022 roku średniej wielkości dom w Atlancie był wyceniany na ok. 400 000 USD. Biorąc pod uwagę, że statystyczne gospodarstwo domowe w mieście generuje roczne przychody na poziomie 64 179 USD, zakup nieruchomości pozostaje zatem odległym marzeniem. Czynsze również przekroczyły krajową medianę. Zdaniem wielu to inicjatywy przebudowy miasta sprawiły, że ceny nieruchomości wzrosły nieproporcjonalnie do dzielnic. Nagle lokalizacje, w których płaciło się mniej, stały się popularne. Jednym z planów urbanistycznych był projekt BeltLine. Polegał na utworzeniu 22-kilometrowej pętli szlaków pieszych i rowerowych. Zbudowany został na opuszczonych torach kolejowych. Powstał w ramach partnerstwa publiczno-prawnego. Jej celem było wydajniejsze połączenie dzielnic miasta ze sobą. Miało się to przyczynić do ograniczenia konieczności korzystania z samochodów osobowych. Wartość projektu wciąż rośnie, gdyż jest sukcesywnie rozbudowywany. Pomimo że inicjatywa ma na celu efektywniejsze zarządzanie transportem miejskim, przez mieszkańców postrzegana jest jako główny powód niekontrolowanego wzrostu cen, który uniemożliwia zakup domu czy mieszkania większości mieszkańców zarabiających średni dochód.

Według badania firmy Redfin zajmującej się obrotem nieruchomościami w Atlancie, mieszkańcy miasta potrzebują o ponad 50% więcej dochodu względem 2021 roku, aby móc myśleć o zakupie domu na lokalnym rynku. Średni roczny dochód, który umożliwiałby zakup nieruchomości na terenie miasta, w październiku 2022 roku wyniósł 99 427 USD, czyli około 50,4% więcej niż dochód potrzebny w październiku 2021 roku, 66 116 USD. Jak pokazuje analiza Redfin, jeszcze w 2022 roku średnia cena szacowana była na poziomie 369 500 USD,  w porównaniu z ok. 340 000 USD w 2021 roku. Nieproporcjonalnie do zarobków wzrosły także stawki czynszu oraz raty kredytu. Miesięczna rata kredytu hipotecznego wzrosła w tym roku do 2486 USD z 1653 USD rok temu. Ogólnie nabywcy domów w skali całego państwa muszą wykazać średnio około 107 000 USD rocznego dochodu, aby kupić typowy dom. Dane te są szacowane na podstawie wydatków nie więcej niż 30% dochodu na miesięczne spłaty kredytu hipotecznego. Jest to wzrost o 46% względem roku ubiegłego. Gorzej niż w Atlancie, sytuacja wygląda na Florydzie. Aby móc dostać kredyt na dom w North Port, należy zarabiać 131 535 USD rocznie (miesięczna rata wynosi 3 288 USD). To wzrost aż o 73,9% z 75 659 USD w zeszłym roku.

 

Globalne zadłużenie spada, ale …

Według Międzynarodowego Instytutu Finansów (IIF) zadłużenie światowej gospodarki nadal spadało w trzecim kwartale tego roku, ale wysokie stopy procentowe, które powstrzymują zaciągnie nowych pożyczek, spowodują niebezpieczny wzrost kosztów obsługi długu. Całkowite zadłużenie spadło o 6,4 bln dol. w ciągu trzech miesięcy do września, do poziomu około 290 bln dol., podał IIF w swoim kwartalniku Global Debt Monitor opublikowanym we wtorek w Waszyngtonie. Spadek ten jest wzmacniany przez wzrost wartości dolara, co sprawia, że kredyty denominowane w innych walutach wydają się mniejsze, gdy są przeliczone na dolary. Obecnie istnieje ryzyko, że lekarstwo na inflację w postaci podwyżki stóp procentowych przez banki centralne, spowoduje gwałtowny wzrost kosztów obsługi długu dla mocno zadłużonych gospodarstw domowych, przedsiębiorstw i rządów. „Globalny rachunek odsetkowy wkrótce wzrośnie” — napisali ekonomiści IIF. „Wyższe koszty finansowania stanowią główne źródło ryzyka dla stabilności finansowej i społecznej w krajach o wysoce zadłużonych sektorach”.

Największe ryzyko koncentruje się wokół gospodarstw domowych o niższych dochodach i mniejszych firm, które są bardziej narażone na pożyczki o zmiennym oprocentowaniu, powiedział IIF. Stwierdzono, że rządy państw rozwiniętych gospodarek z grupy G7, a także rynków wschodzących w Europie i Afryce Subsaharyjskiej, będą musiały zapłacić znacznie wyższe odsetki. Jako udział w światowej gospodarce, zadłużenie spadło do poziomu 343 proc. PKB – to około 20 pkt proc. poniżej zeszłorocznego szczytu związanego z pandemią. Gwałtownie rosnąca inflacja w wielu gospodarkach pomogła zmniejszyć zadłużenie mierzone wielkością produkcji gospodarczej, ponieważ nominalna wartość PKB gwałtownie wzrosła.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *