Stary Kontynent walczy na rynku półprzewodników

Europa zaczęła podejmować działania mające na celu sprawić, iż trwająca wojna o chipy, zakończy się jej zwycięstwem. Kraje UE zaczęły inwestować w rozwój branż produkujących półprzewodniki. Przy czym rządy niektórych z nich posunęły się nawet do zablokowania chińskich przejęć przedsiębiorstw zajmujących się produkcją zaawansowanych technologicznie dóbr, gdyż, jak wskazały, zagroziłoby to ich bezpieczeństwu narodowemu.  Europa stała się nie tyle starym kontynentem, co zwyczajnie przestarzałym. Nasz kontynent po części wypadł ze światowego wyścigu technologicznego. Weźmy za przykład produkcję półprzewodników, która jak podkreśla Thierry Breton, unijny komisarz rynku wewnętrznego, ma strategiczne znaczenie we współczesnych gospodarkach. Jeszcze  pod koniec XX wieku udział Europy w ich produkcji wynosił nieco ponad 20 proc. Z kolei już w 2021 roku spadł poniżej 10 proc., głównie na skutek dynamicznego rozwoju azjatyckich producentów. Przy czym, co warto zaznaczyć, to uzależnienie niedawno zaczęło odbijać się na europejskich gospodarkach.

Ze względu między innymi na wybuch pandemii i spowodowane tym zerwanie łańcuchów dostaw doszło do globalnego niedoboru chipów, który mocno uderzył szczególnie w europejską branżę motoryzacyjną. W Wielkiej Brytanii w lipcu zeszłego roku wyprodukowano najmniej samochodów od 1956 roku. Z kolei na przykład czeskie fabryki Skody, fabryka Fiata w Tychach i Opla w Eisenach zostały zmuszone do tymczasowego zatrzymania produkcji. Łącznie jak wskazuje Europejskie Stowarzyszenia Producentów Samochodów, głównie na skutek braku półprzewodników w 2021 roku zarejestrowano zaledwie 9,7 mln nowych pojazdów, co było najgorszym wynikiem od momentu, w którym statystyki zaczęto prowadzić, czyli od 1990 roku.

Globalne skutki pandemii dały Europie do myślenia. Unia Europejska oficjalnie postanowiła, iż nadszedł czas, aby postawić na suwerenność technologiczną. Na początku tego roku Komisja Europejska zaproponowała wdrożenie planu rozwoju sektora chipów, który miałby łącznie kosztować nawet 50 mld euro. Dzięki jego realizacji, według zapowiedzi KE, udział Europy na rynku półprzewodników wzrósłby do 20 proc. w 2030 roku. Przy czym, niektóre kraje postanowiły, że nie będą czekać, zanim nowe postanowienia wejdą w życie i na własną rękę zaczęły rozwijać swoje branże. W 2021 roku ówczesny niemiecki minister gospodarki Peter Altmaier zaczął prowadzić rozmowy z przedstawicielami europejskiego i międzynarodowego przemysłu półprzewodników. Starał się zachęcić ich do inwestowania w Niemczech i zaoferował im finansowe oraz prawne wsparcie. Z kolei w tegorocznym maju hiszpański rząd ogłosił podobne plany. Zapowiedział, iż zainwestuje 12,3 mld euro, aby stać się głównym producentem chipów w Europie. Jak zaznaczyła tamtejsza minister gospodarki Nadia Calviño, plan ma celu umożliwić Hiszpanii objęcie wszystkich obszarów projektowania i produkcji. Jednakże, jak się ostatnio okazało, na samych inwestycjach się skończy, gdyż wojna o chipy w ostatnich miesiącach nabrała na intensywności.

Otóż Zachód postanowił nie tylko rozwinąć swój sektor, ale również spowolnić ekspansję chińskiej branży. Administracja Bidena na początku października ogłosiła wprowadzenie rygorystycznej kontroli eksportu do Państwa Środka. Wedle nowego prawa czołowi producenci oprogramowania, narzędzi wykorzystywanych do produkcji chipów zostaną zmuszeni do zaprzestania wysyłania zaawansowanych technologicznie dóbr do całkowicie chińskich fabryk zajmujących się produkcją zaawansowanych chipów logicznych (advanced logic chips). Jednakże nie tylko Stany Zjednoczone zaczęły wdrażać rozwiązania będące mocno w niesmak Chinom.  Dziesiątego października niemieckie ministerstwo gospodarki dało jasny sygnał, iż nie zgadza się na ekspansję Chin w ich rodzimym sektorze półprzewodników. Zabroniło ono niemieckiemu producentowi chipów Elmos Semiconductor sprzedaży fabryki w Dortmundzie firmie Silex, które to z kolei należy do chińskiej spółki technologicznej Sai Micro Electronics Inc. Ministerstwo. W oświadczeniu zaznaczyło, że przejęcie zagrabiłoby bezpieczeństwu kraju.

Z kolei kilka dni temu Wielka Brytania postanowiła postąpić w podobny sposób. Otóż uniemożliwiła przejęcie największej, krajowej fabryki chipów. Grant Shapps, minister ds. biznesu, energii i strategii przemysłowej nakazał przedsiębiorstwu Nexperia, którego właścicielem jest częściowo państwowy, chiński Wingtech, sprzedać swój większościowy udział w przedsiębiorstwie Newport Wafer Fab. Według postanowienia jej udział w brytyjskiej firmie ma spaść z obecnych 100 proc. do zaledwie 14 proc. Przy czym podobnie jak Niemcy, swoją decyzję władze uzasadniły powstaniem zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego. Do tego Litwa postanowiła wykorzystać obecne zamieszanie, aby sama coś ugrać na rynku półprzewodników. W tym celu zaczęła ona rozwijać współpracę z Tajwanem, która jak wynika z niedawnego ogłoszenia, już zaczęła owocować. Otóż Republika Chińska, która jest obecnie największy dostawcą półprzewodników na świecie, zapowiedziała, że, zainwestuje w tym kraju ponad 10 mln euro w produkcję chipów. Co więcej, jak ogłosił Eric Huang, szef przedstawicielstwa Tajwanu na Litwie, Tajwan zaoferuje mieszkańcom bałtyckiego kraju specjalne stypendia, dzięki którym będą oni w stanie nabyć umiejętności niezbędne do produkcji półprzewodników. Czy opisane inwestycje oraz działania mające chronić przemysł sprawią, że wojna o chipy skończy się dla Europy zwycięstwem? Cóż to dopiero pokaże czas. Jednakże jedno jest pewne. Stary Kontynent nie zamierza odpaść z wyścigu technologicznego.

 

Bankructwo giełdy FTX pogrąża świat kryptowalut

Upadek giełdy FTX cofnie prawdopodobnie branżę krypto w rozwoju o kilka lat – pisze Miles Bryan w artykule dla portalu Vox. Jeszcze kilka miesięcy temu jedna z największych kryptowalutowych giełd była wyceniana na 32 mld dol. Była szeroko promowana w świecie sportu, jej nazwa pojawiła się na stadionie Miami Heat, a reklama została wyemitowana w czasie Super Bowl. Obecnie jest już właściwie bankrutem. Ponad milion wierzycieli może stracić swoje pieniądze, a założycielowi FTX Samowi Bankmanowi-Friedowi grożą cywilne i karne pozwy.  – To potężny cios dla branży krypto, bowiem Bankman uchodził za cudowne dziecko tej branży, które stało na czele wysiłków w kierunku jej integracji z tradycyjnym sektorem finansowym – czytamy.

Jak mówi przytaczana w tekście Liz Hoffman w podkaście „Today, Explained” upadek FTX niczym nie różni się zbytnio od katastrofy z udziałem Lehman Brothers. Różnica polega na tym, mówi, że branża kryptowalut zdominowana jest przez narrację, według której tworzy ona nowy, egalitarny i sprawiedliwy finansowy system. W rzeczywistości jednak podlega on takim samym ekonomicznym „prawom fizyki” jak pozostałe rynki. Zdaniem Hoffman kryzys w branży krypto nie przeniesie się poza nią i nie wywoła efektu domina, ponieważ nie wytworzyła ona istotnych fundamentalnych powiązań z tradycyjnym systemem finansowym, do którego jest bardzo sceptycznie i wrogo nastawiona. Uważa, że niedawne dramatyczne wydarzenia znacznie przyśpieszą proces regulacji branży kryptowalutowej. Regulatorzy będą musieli zdecydować, czy nowy typ aktywów ma być zakwalifikowany jako papier wartościowy (taki jak akcje) czy raczej jako towar (jak złoto).

Hoffman przyznaje, że technologia blockchain ma pewną wartość i może nadal istnieć i rozwijać się, ale poważnie wątpi, czy potrzebuje do tego ekonomii opartej o kryptowaluty. Obecny kryzys przypomina sytuację na rynku spółek internetowych sprzed 20 lat, która zmiotła z rynku nierentowne i pozbawione fundamentalnej wartości projekty i wyłoniła kilku długoterminowych prymusów, takich jak Amazon. Tym razem może być podobnie.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *