Sesja na nowojorskich parkietach zakończyła się spadkami S&P500 i Nasdaq

W centrum uwagi znalazły się wielkie sieci handlowe, których akcje przeceniono pomimo zaskakująco dobrych statystyk sprzedaży detalicznej. S&P500 zakończył środową sesję spadkiem o 0,83%, schodząc do poziomu 3 958,79 pkt. Nasdaq zaliczył zniżkę o 1,54%, finiszując z wynikiem 11 183,66 pkt. Znacznie lepiej wypadła średnia przemysłowa Dow Jonesa, która utraciwszy tylko 0,12% zamknęła dzień na wysokości 33 553,83 pkt. Akcje sieci handlowej Target przeceniono o przeszło 13%. Była to reakcja na sensacyjne prognozy zarządu, który z powodu rosnących kosztów życia spodziewa się „stromego spadku” wydatków na dobra wyższego rzędu, co przekłada się na niższe oczekiwania względem nadchodzącego sezonu świątecznego. Mocno taniały także walory innych detalistów: Macy’s (o 8%), Best Buy (-8,5%) czy Foot Locker (-7%).

Prognozy rynkowe kontrastowały z mocnymi statystykami sprzedaży detalicznej za październik. Obroty handlowców poszły w górę o 1,3% mdm po stagnacji we wrześniu (0,0% mdm). Ekonomiści spodziewali się wzrostu sprzedaży o 0,9% mmd. Bez uwzględnienia samochodów sprzedaż detaliczna wzrosła także o 1,3% wobec spodziewanych 0,5%. Warto przy tym pamiętać, że są to dane podawane w ujęciu nominalnym i zawierają w sobie wzrost cen pędzący w tempie blisko 8% w skali roku. – Mamy dwie rzeczy ciążące na rynkowym sentymencie. Widzimy słabszy popyt w dwóch sektorach. Target w sektorze detalicznym oraz Micron w półprzewodnikach – powiedział Dennis Dic z Triple D Trading cytowany przez agencję Reuters. Notowania Micron Technology poszły w dół 6,7% po tym, jak producent chipów oznajmił, że zamierza ograniczyć dostawy procesorów oraz zmniejszyć wydatki inwestycyjne. To znamienne, że mowa jest o słabości popytu w branży, która jeszcze rok temu była synonimem kłopotów z zerwanymi łańcuchami dostaw i niedostateczną podażą. Jak widać, koniunkktura w tym sektorze światowej gospodarki obróciła się o 180 stopni.

Są to kolejne sygnały świadczące o wygasaniu sztucznie wykreowanego przez rządy i banki centralne covidowego boomu. Konsument przytłoczony galopującą inflacją i głębokim realnym spadkiem dochodów myśli teraz, jak przeżyć kolejne miesiące, a nie jak wydawać pieniądze na lewo i prawo. Tym bardziej, że konsumpcyjny głód wywołany polityką lockdownów już się wyczerpał. Tak samo jak wymuszone oszczędności zgromadzone dzięki nadzwyczajnym transferom socjalnym z lat 2020-21.

 

Bitcoin dobija Salwador

Niewypłacalność Salwadoru zbliża się wielkimi krokami. Kraj ten musi w styczniu spłacić wierzycieli na kwotę 667 mln dolarów. Z kolei środków tych najprawdopodobniej obecnie nie posiada ze względu na między innymi stratę w wysokości 70 mln dolarów spowodowaną przez zakup kryptowalut. Co więcej, nie jest on nawet w stanie sprawnie rolować długu, gdyż instytucje finansowe nie są skłonne pożyczać Salwadorowi. Zdaje się, że jedyną nadzieją dla tego państwa aktualnie są Chiny, które podobno już miały złożyć rządowi ofertę.  Ten rok z całą pewnością nie był dobry dla wielu posiadaczy kryptowalut. Ze względu na rosnące ryzyko globalnej recesji oraz znaczny wzrost niepewności, inwestorzy z całego świata zaczęli sprzedawać bardziej ryzykowne aktywa. W taki oto sposób zaczęła spadać wartość walut rozwijających się, ale również wielu rozwiniętych gospodarek akcji, jak i kryptowalut właśnie. Choćby Bitcoin po tym, jak rok temu wyceniany przez rynek był na aż 60 tys. dolarów, tak już w tegorocznym lipcu jego cena ustabilizowała się na poziomie około 20 tys. dolarów. Co więcej, ostatnio wartość cyfrowych aktywów ponownie zaczęła spadać!

Otóż w ostatnich tygodniach doszło do upadku czwartej co do wielkości na świecie giełdy — FTX. Ta przekazywała środki klientów innej spółce Alameda Research, która to z kolei zajmowała się ich obrotem. Przy czym, ostatnio wyszło na jaw, że robiła to na stosunkowo dużym lewarze i zwyczajnie utraciła nienależące do niej aktywa. W taki oto sposób giełda FTX zbankrutowała, a na rynek kryptowalut ponownie zawitał niedźwiedź. Z danych zaprezentowanych poniżej wynika, że gdy jeszcze na początku tego miesiąca Bitcoin kosztował nawet ponad 21 tys. dolarów, tak już w tym tygodniu można było go kupić nawet za mniej niż 16 tys. dolarów. Do tego, wraz ze spadkiem wartości najbardziej dokapitalizowanej kryptowaluty, ceny altcoinów między innymi Ethereum, Cardano czy XRP również poszybowały w dół.

Spadek ten nie tylko uderzył w finanse wielu inwestorów, ale również w finanse pewnego środkowoamerykańskiego państwa — Salwadoru. Władze tego kraju rok temu ustanowiły Bitcoina oficjalnym środkiem płatniczym. Co więcej, wówczas zaczęły one również skupować znaczne ilości tej kryptowaluty, co nie okazało się, łagodnie mówiąc, najlepszą decyzją. Z obliczeń, na które powołuje się El Pais, wynika, że ze względu na skup kryptowalut kraj ten poniósł stratę wynoszącą 70 mln dolarów. Przy czym jest to wartość szacunkowa, gdyż finanse Salwadoru są bardzo nieprzejrzyste, więc do wyliczenia tej kwoty analitycy musieli wykorzystać informacje publikowane przez prezydenta kraju, Nayiba Bukele, na Twitterze. Ponadto warto zaznaczyć, iż strata ta biorąc pod uwagę wielkość gospodarki tego państwa, jest znaczna.

Oprócz tego środki te przydałaby się temu państwu, aby uniknąć bankructwa. W nadchodzącym styczniu Salwador musi spłacić wierzycieli na kwotę 667 mln dolarów. Z kolei obecnie nie tylko najprawdopodobniej nie ma takich środków, ale nawet nie może zaciągnąć pożyczek, które umożliwiłyby mu rolowanie długów.  Prywatne instytucje finansowe aktualnie nie są skłonne pożyczać Bukele żadnych pieniędzy, gdyż agencje ratingowe jasno wskazują, iż wielkimi krokami zbliża się niewypłacalność Salwadoru. Aktualnie długoterminowy dług tego państwa w walucie zagranicznej jest oceniany przez agencję Fitch na poziomie CC, przez S&P na CCC+, a przez Moody’s na Caa3. Oznacza to, iż w każdym z tych wypadków agencja jest zdania, iż zakup papierów dłużnych Salwadoru wiążę się z ogromnym ryzykiem. Z kolei międzynarodowe instytucje finansowe pokroju Międzynarodowego Funduszu Walutowego są skłonne udzielić analizowanemu krajowi wsparcia finansowego, ale pod jednym warunkiem. Po tym, jak na początku tego roku Bukele poprosił wspomnianą organizację o pomoc, ta odpowiedziała, że może jej udzielić dopiero po tym, jak zaprzestanie eksperymentu z Bitcoinem.

Jednakże prezydent Salwadoru nie skorzystał z tej przestrogi i kontynuował swój eksperyment, sprawiając tym samym, że kraj nieprędko otrzyma pożyczkę od MFW.  Zdaje się, że jedyną nadzieją dla środkowoamerykańskiego kraju są obecnie Chiny. Z informacji przekazanych przez wiceprezydenta Salwadoru Felixa Ulloa agencji prasowej Bloomberg wynika, że Państwo Środka już zaoferowało skup długu publicznego tego kraju. Przy czym władze, według jego zapewnień, obecnie rozważają skorzystanie z tej oferty.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *