Kolejny brytyjski premier Rishi Sunak

, który został premierem Wielkiej Brytanii, przedstawia siebie jako realistę. Pomimo że ma konkretną wizję rozwoju gospodarki i jest kompetentnym politykiem, problemem może być podzielona partia, którą reprezentuje. Jak nowy premier planuje budować politykę wobec Unii Europejskiej?  W dość niestabilnych okolicznościach, jak na warunki Zjednoczonego Królestwa, przedstawiono nowego premiera. Zestawiony ze swoją poprzedniczką, Sunak wydaje się politykiem twardo stąpającym po ziemi, w przeciwieństwie do Truss postrzeganą jako osobę składającą obietnice bez pokrycia. Z pewnością duże znaczenie ma jego wykształcenie oraz kariera w finansach, był m.in. analitykiem w Goldman Sachs oraz partnerem w dwóch funduszach hedgingowych. To pierwsza osoba na tym stanowisku, która wywodzi się z mniejszości etnicznej. Jednak sam planuje zaostrzenie polityki migracyjnej w obecnych warunkach gospodarczych. Według przedstawionego planu, do 2029 roku nie planuje obniżenia podatków. Głównym celem, który będzie chciał zrealizować w kolejnych miesiącach jest zapanowanie nad inflacją. Ograniczone mają zostać wydatki, w tym na administrację. Jeśli chodzi o energetykę, w planach jest powrót do łupkowego wydobycia gazu i rozbudowa reaktorów jądrowych. Sunak przyznał, że stawia na usamodzielnienie się nie tylko sektora energetycznego, ale i całej gospodarki.

Była premier stała na stanowisku, że gospodarka Wielkiej Brytanii tak naprawdę może samodzielnie zwalczyć kryzys. Rishi Sunak reprezentuje nieco inne poglądy. W 2016 roku zdecydowanie opowiadał się za wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Jednak obecnie nie planuje rywalizować z UE, ale raczej prowadzić obustronny dialog. Sam przedstawia siebie jako realistę, co w obecnych warunkach może oznaczać obniżenie barier dla rodzimego biznesu. Jego nazwisko pojawiało się w mediach, podczas gdy piastował stanowisko ministra finansów w trakcie pandemii. Zdaniem wielu zaproponowany przez niego pakiet pomocowy był dużym wsparciem i pozwolił przetrwać trudny czas przedłużających się lockdownów i obostrzeń pandemicznych. To właśnie strategia uzdrowienia gospodarki po pandemii przyniosła mu spore poparcie wśród Brytyjczyków, a jego kariera polityczna nabrała wówczas tempa.

Nie tylko z uwagi na swoje pochodzenie, ale również poglądy, wydaje się, że będzie bardziej skupiony na rozwijaniu relacji ze Stanami Zjednoczonymi i dynamicznie rosnącymi Indiami. Umowa o wolnym handlu z pewnością będzie w tej kwestii znacznym ułatwieniem. Z Brukselą będzie zapewne twardo negocjował, szczególnie w kwestii Irlandii Północnej. Jednak nie postrzega Unii jako przeciwnika, a polepszenie relacji będzie konieczne w celu zapanowania nad brytyjskim kryzysem wewnętrznym. W obliczu kryzysu, który narasta w państwie, nowy premier może zdecydowanie opowiadać się za zmniejszeniem barier z Unią Europejską. Wielka Brytania może sporo zyskać na bardziej jednolitym rynku. W centrum jego polityki wobec Brukseli może być ustawa o likwidacji istniejących regulacji unijnych, którą przedstawiono za rządów poprzedniczki. Mowa o zbiorze ok. 2400 przepisów, które mają zostać zastąpione przepisami brytyjskimi. Te ponad 2 tys. przepisów chronią środowisko, prawa pracowników czy bezpieczeństwo konsumentów. Jeśli premier oczekuje realnych zmian i chce obniżyć mur dzielący UK od UE, musi dokonać rewizji planów poprzedniczki.

Wielka Brytania wymaga polityki, która będzie opierać się na stabilności. Ostatnie tygodnie wywołały sporo szumu nie tylko w mediach, ale przede wszystkim w szeroko pojętym biznesie. W pierwszym oficjalnym przemówieniu po objęciu urzędu Sunak przyznał, że jego priorytetem będzie zjednoczenie partii oraz kraju. Co z Ukrainą? Polityk zapowiedział, że Wielka Brytania pozostanie jej sojusznikiem. Jednak jeśli chodzi o samą obronność, Sunak może zdecydować się na cięcie wydatków. Jego zdaniem kluczową kwestią obecnie jest zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego.

 

Tryb incognito nie taki anonimowy…

Google nie zapewniał pełnej prywatności w trybie incognito. Amerykański gigant miał tego świadomość i nie poinformował użytkowników. Ponad milion internautów z USA domaga się odszkodowania za brak anonimowości. Google znowu ma kłopoty. Tym razem chodzi o tryb incognito, który powinien zapewnić anonimowość użytkownikom. Powinien, bo w rzeczywistości nie zapewnia, wynika z e-maili wymienianych pomiędzy inżynierami firmy. Ujawniona korespondencja wewnętrzna wskazuje, że Google wiedział o braku zachowania pełnej prywatności przy przeglądaniu stron internetowych w sieci przy korzystaniu z trybu incognito. Amerykański gigant nie poinformował o tym użytkowników. Inżynierowie Googla sugerowali zmianę nazwy trybu incognito. Z wiadomości służbowych wynika także, że pracownicy doradzali także poinformowanie użytkowników, że przeglądarka nie pozwala na zachowanie pełnej prywatności historii wyszukiwania, w sytuacji gdy z jednego sprzętu korzystają inne osoby. E-maile pochodzą z 2018 roku.

Internauci ze Stanów Zjednoczonych złożyli zbiorowy pozew. Użytkownicy domagają się 1 mld dolarów odszkodowania od Google za złożenie fałszywej obietnicy zachowania prywatności w sieci. Autorzy pozwu wskazują, że tryb incognito posiada mylące oznaczenie graficzne – mężczynę w okularach i kapeluszu – sugerującego pełną anonimowość przeglądanych stron. W rzeczywistości Google posiada dostęp do danych użytkownika. Sprawę będzie rozpatrywał sąd okręgowy w Oakland w Kalifornii.   “Tryb incognito nie może jednak sprawić, że użytkownik będzie “niewidzialny” w Internecie. Odwiedzane witryny mogą po swojej stronie rejestrować te wizyty. Tryb incognito nie ukrywa przeglądanych stron internetowych przed pracodawcą, dostawcą usług internetowych czy operatorami odwiedzanych witryn” – informuje Google.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *