Beznadziejne  nastroje na Wall Street

Amerykanie powrócili po wydłużonym weekendzie w minorowych nastrojach. Taniały tak akcje jak i obligacje skarbowe. Nad wszystkim wisiał cień Rezerwy Federalnej szykującej się do kolejnych podwyżek stóp procentowych. W poniedziałek nowojorskie giełdy były zamknięte z powodu corocznego Święta Pracy. We wtorek rynki wróciły do spadków obserwowanych w poprzednim tygodniu. S&P500 zakończył pod kreską 6 z ostatnich 7 sesji. Tym razem stracił jednak tylko 0,41% i zakończył dzień na poziomie 3 908,19 pkt. Nasdaq wydłużył spadkową serię do siedmiu sesji z rzędu. Coś takiego nie przydarzyło się temu benchmarkowi od listopada 2016 roku. Dow Jones po utracie 0,55% zameldował się na poziomie 31 145,30 pkt. Wszystko wciąż rozbija się o spekulacje związane z nadchodzącymi podwyżkami stóp procentowych w USA. Analitycy już do znudzenia przypominają inwestorom, że we wszystkich poprzednich cyklach Fed nie kończył podwyżek stóp procentowych, dopóki te nie przewyższyły bieżącej inflacji CPI. Sytuacja na dziś wygląda tak, że górny przedział stopy funduszy federalnych wynosi 2,5%a inflacja CPI za lipiec to 8,5%. Przestrzeń do podnoszenia kosztów kredytu jest więc ogromna.

Rynek terminowy liczy, że na wrześniowym posiedzeniu FOMC zapadnie decyzja podniesieniu stóp procentowych o 75 pb. (72% szans) oraz o kolejne 50 pb. w listopadzie. Włącznie z podwyżką grudniową ma to dać poziom stopy funduszy federalnych rzędu 4% pod koniec 2022 roku. Realizacja tego scenariusz oznaczałaby dalszy spadek wycen akcji i obligacji za sprawą obniżenia bieżącej wartości przyszłych przepływów pieniężnych generowanych przez te instrumenty. Sytuację dodatkowo komplikują dane nadchodzące z gospodarki USA. Z jednej strony widzimy ostre hamowanie na rynku nieruchomości oraz pogarszającą się kondycję konsumenta., Ale z drugiej dane pokazują wciąż silną presję inflacyjną i mocny rynek pracy. We wtorek bardzo niejednoznaczne raporty nadeszły z sektora usługowego, wytwarzające ponad 70% PKB Stanów Zjednoczonych. „Usługowy” PMI odnotował w sierpniu głęboki spadek (z 47,3 pkt. do 43,7 pkt.), sygnalizując głęboką recesję. Ale jego znacznie starszy odpowiednik – czyli analogiczny indeks autorstwa ISM – wzrósł z 56,7 pkt. do 56,9 pkt., wskazując na dość dynamiczny wzrost aktywności ekonomicznej w sektorze nieprodukcyjnym. W dalszym ciągu bardzo mocna była też presja kosztowa.

Rynek zinterpretował te dane jako sygnał kontynuacji dobrej koniunktury gospodarczej w USA. Były to więc „złe” dane, ponieważ zwiększają prawdopodobieństwo  dalszych wzrostów stóp procentowych, co przekłada się na niższe wyceny akcji i obligacji. A propos tych ostatnich, odnotujmy, że we wtorek odnotowano silny wzrost rentowności na całej długości krzywej terminowej w USA. Rentowność papierów 2-letnich poszła w górę do 3,5%, a 10-letnich poniosła się aż o 15 pb., dochodząc do 3,34%. Rentowności poruszają się w przeciwnym kierunku niż cena rynkowa obligacji. O ile w Stanach Zjednoczonych głównym zmartwieniem inwestorów pozostaje polityka Fedu, to w Europie kryzys energetyczny zapewne doprowadzi jesienią i zimą do głębokiej recesji. Kiepska koniunktura gospodarcza panuje też w Chinach, gdzie władze uporczywie trzymają się szalonej polityki „zero-Covid”, zamykając i izolując kolejne aglomeracje pod byle pretekstem.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *