Niewielkie straty na parkietach

Podczas poniedziałkowej sesji rynki główne w USA odnotowały spadek, w wielu przypadkach jednak nieznaczny. Inwestorzy zapoznali się tego dnia z ważnymi danymi makroekonomicznymi dotyczącymi amerykańskiej gospodarki oraz czekali nada na publikację raportów finansowych największych spółek z parkietu. Najbardziej stratnym indeksem okazał się indeks S&P 500, który stracił 0,28% na zamknięciu.  W poniedziałek główne indeksy giełdowe w Stanach Zjednoczonych spadły na zamknięciu, po tym jak te walczyły silnie w ciągu dnia o kierunek. Tego dnia ujawniono, że działalność produkcyjna w kraju rozwijała się w wolniejszym tempie. Wydatki budowlane w USA spadły o 1,1% w ujęciu miesięcznym.  Jak podał Institute for Supply Management, aktywność sektora produkcyjnego w Stanach Zjednoczonych rozszerzyła się w podobnym tempie w porównaniu z poprzednim miesiącem, przekraczając oczekiwania rynku. Wskaźnik PMI dla sektora wytwórczego spadł nieznacznie do 52,8%, przy czym gospodarka osiągnęła 26. miesiąc wzrostu z rzędu, jednak jednocześnie odnotowała najniższy wynik od czerwca 2020 roku.

Ankietowani wyrażają obecnie obawy o złagodzenie gospodarki, gdyż wskaźniki nowych zamówień skurczyły się drugi miesiąc w związku z rozwijającym się niepokojem o nadmiar zapasów w łańcuchu dostaw” – zauważył przewodniczący ISM Timothy Fiore. Tymczasem indeks PMI w amerykańskim przemyśle wyniósł 52,2 w lipcu, jak ujawnił S&P Global w swoim raporcie opublikowanym w poniedziałek. Był to najniższy wynik w ciągu ostatnich dwóch lat. Jednym z istotnych czynników wpływających na spadek lipcowego odczytu był spadek produkcji, która obniżyła się po raz pierwszy od czerwca 2020 roku, natomiast nowe zamówienia odnotowały najszybszy spadek tempa od ponad dwóch lat. Wobec tego na koniec dnia indeks Dow Jones spadł o 0,14% a w tym samym czasie S&P 500 stracił 0,28%. W benchmarku najgorzej radziła sobie spółka Royal Caribbean, która spadła o 7,57%. Technologiczny Nasdaq 100 spadł o 0,06% na zamknięciu.

Kryzys na chińskim rynku nieruchomości zatacza coraz szersze kręgi

Chińskie banki – w najgorszym scenariuszu – mogą stracić 350 mld dol. na kredytach hipotecznych. Powód?  Narastające problemy finansowe po stronie deweloperów i bojkot spłat kredytów hipotecznych ze strony nabywców nieukończonych mieszkań. Wielu deweloperów z powodu problemów finansowych wstrzymało realizację rozpoczętych projektów budowlanych, co spowodowało utratę zaufania ze strony setek tysięcy nabywców mieszkań oraz bojkot spłaty kredytów hipotecznych w ponad 90 miastach Państwa Środka. Zbuntowani nabywcy mieszkań, którzy zaciągnęli kredyty hipoteczne zapowiadają, że zaczną je spłacać dopiero wtedy, gdy powstaną kupione przez nich nieruchomości. Sytuacja taka stwarza poważne ryzyko dla całego systemu finansowego. Pytanie brzmi, nie czy, ale w jakim stopniu ucierpi chiński system bankowy, którego wartość ocenia się na 56 bln dol.

W najgorszym scenariuszu, jak szacuje S&P Global Ratings, straty sektora bankowego mogą wynieść nawet 2,4 bln juanów (356 mld dol.), co stanowi równowartość 6,4 proc. wszystkich udzielonych kredytów hipotecznych. Z kolei Deutsche Bank ocenia, że zagrożonych jest co najmniej 7 proc. wszystkich kredytów hipotecznych. Jak dotąd notowane na giełdzie chińskie banki wskazały, że wartość zaległych kredytów hipotecznych, która powstała bezpośrednio na skutek bojkotów spłat, wyniosła zaledwie 2,1 mld juanów. „Banki znalazły się między młotem a kowadłem” – uważa Zhiwu Chen, profesor finansów z University of Hong Kong Business School. „Jeśli banki nie pomogą deweloperom dokończyć projektów, to stracą znacznie więcej. Jeśli pomogą, co oczywiście uszczęśliwiłoby rząd, to zwiększą swoją ekspozycję na ryzyko opóźnionych projektów na rynku nieruchomości” – wyjaśnia.

W obliczu spowolnienia gospodarczego, zakłóceń spowodowanych lockdownami w czasie pandemii Covid-19 oraz rekordowo wysokiego bezrobocia wśród młodych, Pekin na pierwszym miejscu stawia społeczną i finansową stabilność. Aby poradzić sobie z obecną sytuacją, jak dotąd Chiny rozważały wprowadzenie wakacji kredytowych dla kredytobiorców hipotecznych oraz stworzenie specjalnego funduszu, który udzieliłby finansowego wsparcia deweloperom. W przypadku chęci realizacji oby tych pomysłów, to banki będą musiały odegrać aktywną rolę ratowaniu zagrożonych podmiotów przez państwo. Ekspozycja chińskich banków na problemy sektora nieruchomości jest znacznie większa niż w przypadku innych sektorów. Według danych chińskiego banku centralnego pod koniec marca 2022 roku banki Państwa Środka posiadały niespłacone kredyty o wartości 39 bln juanów, z czego 13 bln dotyczyło deweloperów.

Wartość “złych” kredytów hipotecznych, która pod koniec marca osiągnęła poziom 2,9 bln juanów, może pobić kolejne rekordy, co przełoży się na kolejne obciążenia dla i tak osłabionej już lockdownami gospodarki. Chiński PKB rośnie najwolniej do czasu wybuchu pandemii. Prognozuje się, że chińskie zadłużenie w relacji do PKB może w tym roku pobić nowy rekord, a konsumenci są coraz bardziej niechętni zaciąganiu nowych kredytów. Cześć analityków obawia się, że w takich warunkach Chiny mogą wpaść w recesję bilansową, kiedy to firmy i gospodarstwa domowe zmniejszają poziom wydatków i inwestycji. Wzrost poziomu dochodu rozporządzalnego również spowalnia, co dodatkowo osłabia możliwości nabywców nieruchomości do obsługi zadłużenia. Z prognoz S&P Global wynika, że z powodu bojkotu spłat kredytów hipotecznych sprzedaż domów może w tym roku spaść nawet o 33 proc., co jeszcze bardziej ograniczy płynność finansową deweloperów, a to z kolei może prowadzić do większej liczby bankructw. W ciągu ostatniego roku ok. 28 ze 100 największych chińskich deweloperów pod względem liczby sprzedaży nie wykupiło swoich obligacji lub negocjowało z wierzycielami przedłużenie terminu spłaty zadłużenia – wynika z danych Teneo. Inwestycje w nieruchomości, które napędzają popyt na dobra i usługi, odpowiadające za ok. 20 proc. chińskiego PKB, spadły w czerwcu o 9,4 proc.

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *