Co z dostępem do broni w USA?

Ostatnia masowa strzelanina w Stanach Zjednoczonych po raz kolejny wywołała demonstracje przeciwników otwartego dostępu do broni. Jednak w USA wciąż wiele zależy od polityki na poziomie stanowym. Czy w USA zakażą posiadania broni? To zależy od układu sił w Senacie.  W następstwie tragicznego wyniku strzelanin w Buffalo w stanie Nowy Jork i Uvalde w Teksasie Joe Biden chce dokonać zmian w prawie dotyczącym posiadania broni. Prezydent opowiada się za większymi restrykcjami posiadania broni, które mają objąć m.in. możliwości rozszerzenia kontroli kryminalnej przeszłości osób kupujących broń i wprowadzenia szerszego zakazu sprzedaży broni szturmowej.

Wydaje się, że tym razem władze mogą wykonać ruch w kierunku ograniczenia dostępu do broni w USA. Po każdej masowej strzelaninie w Stanach Zjednoczonych dochodzi do masowych protestów przeciwstawiających się liberalnym przepisom w niektórych stanach. W obliczu kolejnych tragedii Demokraci wzywają do działania. Wydaje się, że silny opór ze strony Republikanów uniemożliwia wprowadzenie znaczących zmian w tej kwestii. W USA zawiodła m.in. federalna polityka bezpieczeństwa broni, taka jak weryfikacja przeszłości kryminalnej, która są powszechna w innych krajach z ograniczonym dostępem do broni palnej. Jak podało FBI, tylko w minionym roku w Stanach wystąpiło 61 incydentów z użyciem broni, co stanowi gwałtowny wzrost w porównaniu z 2021 rokiem i jest najwyższym wynikiem od ponad 20 lat. Warto przypomnieć, że podczas ubiegania się o urząd prezydenta USA Biden zapewniał, że dołoży starań, aby zmniejszyć liczbę dziesiątek tysięcy rocznych zgonów. Jednak prezydent i Demokraci nie zdobyli głosów w Senacie niezbędnych do przyjęcia ich ustaw. W 1994 roku Joe Biden sprawujący wówczas urząd senatora Delaware, przeforsował 10-letni zakaz broni szturmowej, który nie został przedłużony.

Jak pokazują dane, wskaźnik zgonów w wyniku użycia broni palnej na 100 000 mieszkańców w 2018 roku wyniósł 3,8 i był wysoki w porównaniu z innymi dużymi gospodarkami świata i innymi krajami o wysokim dochodzie. Jedynymi dużymi krajami o względnie wysokim dochodzie, w których liczba zgonów z powodu broni palnej w stosunku do liczby ludności była większa niż w USA, były: Urugwaj (9,0/100 000), Panama (7,5/100 000) i Arabia Saudyjska (5,4/100 000). Jak podaje genewska organizacja Small Arms Survey, Stany Zjednoczone są najbardziej uzbrojonym społeczeństwem na świecie. Znaczna asymetria w posiadaniu sztuk broni pojawia się na prowincji w niewielkich miasteczkach rządzonych przez Republikanów. Najbardziej liberalne przepisy dotyczące posiadania broni są w Idaho, Kentucky i Wyoming. Istnieje jednak spora asymetria w zależności od danego regionu. Dla porównania 66% gospodarstw domowych w Montanie posiada broń palną, w porównaniu z zaledwie 8% w New Jersey.

Biorąc pod uwagę amerykańskie społeczeństwo jako całość, posiadanie broni istotnie się zmniejsza w ciągu ostatnich lat. Jak podaje think tank RAND Corp, w 2016 roku co trzecie gospodarstwo domowe w USA dysponowało bronią w porównaniu z prawie połową w 1990 roku. Rząd federalny wymaga, aby przeszłość kupującego była weryfikowana podczas chęci zakupu karabinów maszynowych oraz tłumików. W przypadku większości innych przepisów prawo regulowane jest na poziomie stanowym. Pomimo powszechnego poparcia w społeczeństwie podjęcie rzeczywistych starań zmierzających do ograniczeń w posiadaniu broni będzie bardzo trudne, a wręcz niemożliwe w USA. Większość Demokratów zaostrzyła przepisy dotyczące posiadania broni w rządzonych przez siebie stanach. W Kalifornii zabroniono posiadania półautomatycznej „broni szturmowej” i magazynów o dużej pojemności oraz wprowadzono system „czerwonej flagi”, który pozwala władzom na odbieranie broni palnej od osób uznanych za niebezpieczne. Stan zabrania również ludziom noszenia naładowanej broni w miejscach publicznych. Dla porównania Mississippi i 28 innych stanów uchwaliło prawa „Stand Your Ground”, które pozwalają ludziom używać broni, gdy czują się zagrożeni. Na Południu można nosić naładowaną broń w widocznym miejscu. Kwestia, czy w USA zakażą broni, jest negowana właśnie przez prawo stanowe.

Centers for Disease Control and Prevention podaje, że czynnikiem powodującym 39 740 zgonów w USA w 2018 roku była broń palna. Według badań University of Iowa wskaźniki napaści są zbliżone do innych państw, jednak kwestia posiadania broni sprawia, że liczba zabójstw jest dużo wyższa. Warto również uwzględnić, że samobójstwa odpowiadają za sześć na 10 zgonów z użyciem broni palnej. Można jednak oczekiwać, że w USA nie dojdzie do większych zmian, jeśli małe, wiejskie stany, w których posiadanie broni jest powszechne, utrzymają nieproporcjonalne wpływy w Senacie. Aby wprowadzić znaczące zmiany, potrzebnych jest 60 głosów w 100-osobowej izbie. Nadzieją na zmiany jest rozpad grupy lobbującej National Rifle Association, która niedawno ogłosiła upadłość. Jak podaje Center for Responsive Politics, NRA przekazała kandydatom 30 mln USD w wyborach prezydenckich i do Kongresu w 2020 roku, w porównaniu z 55 mln w 2016 roku.

Inflacja dokucza nawet Szwajcarom

Indeks cen dóbr konsumpcyjnych (CPI) w Szwajcarii w maju był o 2,9 proc. droższy niż rok temu – poinformowało Federalne Biuro Statystyczne. To najwyższy odczyt inflacji konsumenckiej od przeszło 13 lat. Może i 2,9 proc. inflacji CPI to nie jest tak dużo jak na współczesne europejskie standardy, ale to najszybszy wzrost cen w Szwajcarii od września 2008 roku, gdy bankructwo ogłosił bank inwestycyjny Lehman Brothers. Dla porównania, w kwietniu ceny rosły w tempie 2,5 proc. rocznie, a jeszcze w styczniu szwajcarska inflacja CPI wynosiła zaledwie 1,6 proc.Od początku XXI wieku średnia inflacja CPI w Szwajcarii wyniosła 0,4 proc. rocznie (tak, rocznie, a nie miesięcznie). Przez poprzednie dwa lata Helweci doświadczali na ogół łagodnej deflacji cenowej, a w poprzedniej dekadzie roczna dynamika inflacji CPI przez zdecydowaną większość czasu zawierała się w przedziale od -1% do 1% rdr. Można więc mówić o prawdziwej stabilności cen w alpejskiej gospodarce.

W ten sposób nawet do Szwajcarii dotarła inflacyjna fala, choć wciąż jest ona niska w porównaniu do tego, co dzieje się w innych gospodarkach rozwiniętych. W Stanach Zjednoczonych inflacja CPI w kwietniu wyniosła 8,3 proc. po tym, jak w marcu osiągnęła 40-letnie maksimum na poziomie 8,5 proc. W Niemczech tempo wzrostu cen oszacowano na 7,9 proc., co było najwyższym wynikiem od niemal pół wieku. Rekordowa inflacja panuje w całej strefie euro, a w krajach bałtyckich dobiła do 20 proc. W Polsce zbliżyliśmy się w maju do 14 proc. i to najprawdopodobniej nie będzie najwyższy wynik w tym roku. Nienotowana od dekad inflacja cenowa sprawia, że nawet najbardziej ospałe banki centralne decydują się na porzucenie ultraluźnej polityki pieniężnej prowadzonej przez poprzednią dekadę. Europejskie Bank Centralny zapowiada, że do jesieni zerwie z ujemnymi stopami procentowymi. To otwiera drogę Szwajcarskiemu Bankowi Narodowemu do wyjścia z reżymu zerowych stóp procentowych. Rynek oczekuje, że do końca roku SNB dokona dwóch podwyżek, po 25 pb. każda.

Musk rządzi żelazną ręką (czytaj: mądrze)

Elon Musk miał zakazać pracy zdalnej w fabrykach Tesli pod groźbą zwolnienia. Przekazał to kadrze kierowniczej w e-mailach, które teraz zostały upublicznione w serwisie Reddit. “Każdy, kto chce pracować zdalnie, powinien przebywać w biurze przez minimum 40 godzin tygodniowo lub odejść Tesli” – zaznaczył. “Jeśli się nie pojawisz, założymy, że zrezygnowałeś” – dodał w kolejnym e-mailu. Pytany o to na Twitterze skomentował, że “pracownicy nie powinni udawać, że pracują”. A każdemu wyjątkowi – jak zapowiedział – chce przyjrzeć się osobiście.  W kolejnym e-mailu wysłanym do pracowników Elon Musk tłumaczy, że “są oczywiście firmy, które tego nie wymagają, ale kiedy ostatni raz zaoferowały nowy, wspaniały produkt? Minęło już trochę czasu”. Zaznaczył też, że on sam “tak często mieszkał w fabryce”, a gdyby tego nie robił, “Tesla już dawno by zbankrutowała”. “Im wyższe masz stanowisko, tym bardziej widoczna ma być twoja obecność” – dodał szef Tesli na koniec. Pracownicy Tesli są oburzeni stylem podania tej informacji przez ich szefa i gorąco komentują to między innymi na Twitterze. Warto przypomnieć, że gdy w kwietniu 2020 r. Kalifornia zmagała się z rosnącą liczbą zakażeń koronawirusem, Musk utrzymał działalność zakładu produkcyjnego we Fremont pomimo nakazów sanitarnych, a ograniczenia zdrowotne nazwał “faszystowskimi”. Za tę decyzję nie spotkał się z żadnymi reperkusjami ze strony władz.

Wracając do pracy zdalnej – z danych zebranych przez profesora Nicholasa Blooma ze Stanforda wynika, że wzrosła efektywność pracy z domu w porównaniu z okresem z początku pandemii w USA. Bloom szacuje, że obecnie w USA zdalnie pracuje około 40 proc. osób. Wartość ta spadnie po zakończeniu pandemii do 25-30 proc. Na pracę zdalną i hybrydową zezwoliło wiele dużych firm technologicznych, między innymi Twitter, którego zakup planował niedawno Elon Musk. Ale tym trendem zdaje się najbogatsza osoba na świecie wcale nie przejmować.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *