Inflacja – problem nie tylko polski

Początek bieżącego tygodnia na rynkach walutowych upływa pod znakiem wysokich odczytów inflacji w krajach Europy. Wczoraj wyższe od oczekiwań okazały się odczyty inflacji HICP oraz CPI w Niemczech oraz w Hiszpanii, co kształtowało oczekiwania związane także z szerokim odczytem inflacji w całej strefie euro – który z kolei został opublikowany dzisiaj o godzinie 11:00. Dane szacunkowe HICP pokazały, że w maju inflacja w strefie euro znalazła się na poziomie 8,1 proc. rdr, co jest wynikiem wyższym od rynkowych oczekiwań, zakładających 7,7 proc.rdr w maju – jak również wyższym od poprzedniego odczytu, znajdującego się na poziomie 7,5 proc. rdr. Jednocześnie, trudno mówić tu o dużym zaskoczeniu: ostatnie dane z różnych krajów w Europie (także z Polski) sugerują, że inflacja bynajmniej nie hamuje, a wręcz pobija – z miesiąca na miesiąc coraz wyższe – oczekiwania.

Najwyższa od niemal ćwierć wieku inflacja cenowa w Polsce nie wpłynęła na kurs euro do złotego. Polska waluta w ostatnich dniach jest na fali, ponieważ rynek liczy na dalsze podwyżki stóp procentowych i porozumienie rządu z Komisją Europejską. Inflacja CPI w Polsce zbliżyła się w maju do 14 proc. przy stopie referencyjnej NBP na poziomie 5,25 proc. Oznacza to, że Rada Polityki Pieniężnej ma ogromne pole do dalszych podwyżek, które w perspektywie kilku miesięcy powinny wynieść stopę procentową na wysokość 7,5 proc. lub nawet wyżej.

W rezultacie we wtorek kurs euro kształtował się na poziomie 4,5781 zł, a więc powyżej poniedziałkowego minimum (4,5549 zł), kiedy to złoty był najmocniejszy od wybuchu wojny na Ukrainie.  Drugim czynnikiem sprzyjającym polskiej walucie są spekulacje związane z zakończeniem sporu pomiędzy rządem a KE, która blokuje uruchomienie środków z Krajowego Planu Odbudowy. Globalnie umacniał się dolar amerykański, co na polskim rynku skutkowało wzrostem kursu USD/PLN o ponad grosz, do poziomu 4,2623 zł. Mniej niż grosz zyskiwał frank szwajcarski, przed południem wyceniany na 4,4485 zł. Funt szterling kosztował 5,3829 zł.

W czerwcu br. inflacja może przewyższyć 15 proc. rdr, być może pod koniec br. presja cenowa będzie już nieco mniejsza – ocenili we wtorek analitycy banku Santander. Według nich w czerwcu RPP prawdopodobnie podniesie stopy procentowe o 75 pb. Główny Urząd Statystyczny podał we wstępnym szacunku, że w I kw. br. tempo wzrostu PKB wyniosło 8,5 proc. Natomiast ceny towarów i usług konsumpcyjnych w maju 2022 r. wzrosły rdr o 13,9 proc., a w porównaniu z poprzednim miesiącem ceny zwiększyły się o 1,7 proc.

 

Księgowy gigant do podziału

EY, międzynarodowa firma konsultingowa należąca do “wielkiej czwórki”, rozważa wydzielenie swojej globalnej działalności doradczej i jej częściową sprzedaż lub wprowadzenie na giełdę — podaje “Financial Times”, powołując się na swoje źródła. Firma licząca 312 tys. osób, która wraz z Deloitte, KPMG i PwC należy do tzw. wielkiej czwórki, rozważa historyczny podział swojej działalności. Biznes doradczy EY, oferujący doradztwo podatkowe, konsultingowe i transakcyjne, wygenerował w ubiegłym roku przychody w wysokości 26 mld dol. Natomiast działalność audytorska EY w zeszłym roku wygenerowała przychody w wysokości 14 mld dol.

Po podziale niektórzy doradcy przeszliby na stronę audytu, aby wesprzeć pracę w takich obszarach, jak podatki. Nowa, niezależna firma doradcza mógłby pozyskać zewnętrzne finansowanie poprzez sprzedaż lub ofertę publiczną. Nowe inwestycje mogą pomóc w przyspieszeniu wzrostu i konkurowaniu z większymi firmami doradczymi, takimi jak Accenture, która w zeszłym roku odnotowały przychody w wysokości 51 mld dol. — pisze “FT”. Jak wyjaśnia dziennik, podział umożliwiłby również firmie doradczej EY pozyskanie pracy od firm audytowanych przez EY, otwierając się dla wielu nowych klientów, którzy są obecnie niedostępni zgodnie z zasadami niezależności.  EY jest postrzegana przez wielu księgowych jako najlepiej przygotowana wśród “wielkiej czwórki” do przeforsowania znaczących zmian międzynarodowych, ponieważ jej globalni szefowie mają większy wpływ niż u konkurentów, gdzie szeregowi partnerzy mają większą władzę — pisze “FT”.

Czy głód przygoni miliony do Europy?

Według danych Organizacji Narodów Zjednoczonych w ciągu ostatniego roku ceny żywności gwałtownie wzrosły o ponad 30 proc. Niedobory żywności stawiają rządy przed trudnym wyborem: spłacić długi czy nakarmić ludzi. Po tym, jak Sri Lanka nie spłaciła swojego długu, Jack McIntyre, zarządzający portfelem inwestycyjnym w Brandywine Global Investment Management, zaczął uważniej przyglądać się cenom ryżu i zbóż. Piętnaście krajów rynków wschodzących ma obecnie zadłużenie na poziomie zagrożonym. Cztery z tych krajów znajdują się w Afryce, gdzie jeden z największych wzrostów cen żywności zbiera żniwo – podaje redakcja Bloomberg. Mając w pamięci niepokoje Arabskiej Wiosny z początku lat 2010-tych, inwestorzy uciekają z krajów rynków wschodzących zagrożonych paraliżującymi brakami żywności i zamieszkami. Inwazja Rosji na Ukrainę zakłóciła dostawy podstawowych produktów żywnościowych, potęgując problemy spowodowane ekstremalnymi temperaturami – od Wielkich Równin po Róg Afryki. Według danych Organizacji Narodów Zjednoczonych w ciągu ostatniego roku ceny żywności gwałtownie wzrosły o ponad 30 proc. Jest to tym bardziej uderzające, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w ciągu dwóch dekad do 2020 r. ceny żywności rosły średnio o 4,3 proc. każdego roku.

Najbardziej dotknięte kryzysem są kraje rozwijające się. Dla nich żywność stanowi prawie jedną trzecią aktualnych wskaźników inflacji zasadniczej rok do roku. Tymczasem w USA, Wielkiej Brytanii i dużej części Europy żywność stanowi 10 proc. (lub mniej) podobnych wskaźników. Im bardziej dany kraj jest narażony na inflację żywności, tym bardziej prawdopodobne jest osłabienie jego waluty, przy czym meksykańskie peso, kolumbijskie peso, malezyjskie ringgit i indyjska rupia należą do najbardziej wrażliwych. To sprawia, że obsługa zadłużenia – zwłaszcza dolarowego – staje się jeszcze trudniejsza, co może spowodować, że kraje rozwijające się stracą dostęp do rynków w czasie, gdy najbardziej go potrzebują. Rentowność ich obligacji dolarowych jest najwyższa od dwóch lat i wynosi prawie 7 proc., co trzykrotnie zwiększa koszty zaciągania kredytów przez kraje takie jak Tunezja. Emisja euroobligacji przez kraje z rynków wschodzących spadła o 41 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem.

Dla wszystkich jasne jest, że nie ma szybkiej recepty. Nawet zanim konflikt rosyjsko-ukraiński zakłócił dostawy żywności, sieci zostały osłabione przez utrzymujące się skutki pandemii, zmian klimatycznych i kryzysu energetycznego. Sytuacja ta doprowadziła do gromadzenia zapasów na skalę globalną: kraje produkujące żywność wstrzymują obecnie niektóre eksporty i utrwalają cykl inflacji i głodu. Indie, drugi co do wielkości producent pszenicy na świecie, po wprowadzeniu zakazu sprzedaży tego surowca ograniczyły eksport cukru. Malezja wstrzymała zagraniczną sprzedaż drobiu. Indonezja częściowo zaprzestała wysyłania oleju palmowego. Tajlandia i Wietnam, które po Indiach są największymi eksporterami ryżu na świecie, również mogą podjąć działania, które mogą spowodować wzrost kosztów żywności dla konsumentów na całym świecie. Zdaniem premiera Tajlandii Prayutha Chan-Ochy oba kraje azjatyckie powinny wspólnie podnieść ceny, aby zwiększyć swoją siłę przetargową.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *