ChRL dąży do samodzielności

Chiny nie mogą polegać na rynkach międzynarodowych, aby zapewnić bezpieczeństwo żywnościowe – stwierdził prezydent Chin Xi Jinping na spotkaniu politycznym. To „kluczowa kwestia dla narodu”. Redakcja Bloomberg powołuje się na informacje państwowego radia. „Chiny powinny skupić się na krajowych rynkach żywności, jednocześnie upewniając się, że mają odpowiedni poziom zdolności importowych” – powiedział Xi Jinping podczas spotkania, w którym uczestniczyli członkowie Chińskiej Ludowej Politycznej Konferencji Konsultatywnej.

Xi podkreślił również, że ochrona gruntów rolnych i rozwój technologiczny przemysłu nasiennego „pomogą rozwiązać problemy związane z bezpieczeństwem żywnościowym”. Politycy Narodowego Kongresu Ludowego, który odbywa się równolegle z Konferencją, również podkreślili, że bezpieczeństwo żywnościowe jest „kluczową kwestią dla narodu” w tym roku – zwłaszcza po tym, jak ceny niektórych upraw gwałtownie wzrosły w następstwie inwazji Rosji na Ukrainę.

 

Grozi nam wzrost cen samochodów

Producenci aut szczególnie mocno odczują zawirowania na rynku metali szlachetnych – w szczególności niklu i palladu. W opinii ekspertów możliwe niedobory na rynku i obserwowane w tym tygodniu rosnące ceny metali przełożą się w niedalekiej przyszłości na wyższe ceny aut – zarówno elektrycznych jak i spalinowych. Branża motoryzacyjna nie uporała się wciąż z hamującym produkcję niedoborem półprzewodników, w związku z inwazją Rosji na Ukrainę i zachwianiem łańcuchów dostaw kolejni producenci musieli wstrzymać produkcję, a na horyzoncie pojawiły się nowe problemy. Tym razem związane są z dostępnością, ale także giełdowymi notowaniami metali szlachetnych – w szczególności palladu i niklu, który we wtorek na Londyńskiej Giełdzie Metali (LME) po skoku notowań kosztował nawet 100 000 dolarów za tonę.

Znacząco drożeje także pallad, którego wycena na LME w ciągu ostatniego miesiąca wzrosła o ponad 37 proc. Tymczasem właśnie branża motoryzacyjna odpowiada za ok. 75 proc. światowego zapotrzebowania na ten metal. Jest on wykorzystywany m.in. do produkcji półprzewodników, niezbędnych w naszpikowanych elektroniką autach, ale także katalizatorów. Tymczasem w związku z coraz bardziej surowymi normami emisji spalin, zapotrzebowanie na ten rzadki metal wzrosło.

Ewentualne niedobory oraz szybujące ceny niklu mogą z kolei odbić się szczególnie mocno na cenach aut elektrycznych. Nikiel wykorzystywany jest bowiem do produkcji akumulatorów litowo-jonowych. Co więcej, w ostatnich latach zużycie niklu przez producentów „elektryków” rosło nie tylko w związku ze zwiększoną produkcją aut elektrycznych, ale także sposobem produkcji baterii. O ile w bateriach starszego typu zawartość niklu w katodach wynosiła około 30 proc., o tyle „elektryki” z większym zasięgiem posiadają baterie zawierające ok. 60 – 90 proc. niklu. Alternatywą mogącą ograniczyć zapotrzebowanie producentów na nikiel a tym samym zahamować wzrost cen samochodów elektrycznych jest przejście na baterie wykorzystujące w katodach fosforan żelaza. Jak informuje agencja Reutera, taki krok rozważa m.in. Tesla, ale także Volkswagen, czyli dwie najpopularniejsze marki aut elektrycznych w Europie w 2021 r.

 

Raport walutowy

Środowy poranek przyniósł kontynuację odreagowania na rynku złotego. Kurs euro mocno spada drugi dzień z rzędu po tym, jak w poniedziałek po raz pierwszy w historii sięgnął 5 zł. Z rekordowo wysokich poziomów spadają także notowania franka szwajcarskiego.  Za nami szósta z kolei podwyżka stóp procentowych w Narodowym Banku Polskim. Jednak chyba ważniejszy od samej podwyżki był dość „jastrzębi” komunikat RPP, który wyraźnie mówi o woli zwalczania inflacji oraz o tym, że „obserwowana w ostatnim okresie rynkowa presja na osłabienie złotego nie ma uzasadnienia w fundamentach gospodarczych Polski”. Ponadto w marcowej projekcji analitycy NBP bardzo mocno podnieśli prognozę dla inflacji, co otwiera drogę ku wyraźnie wyższym stopom procentowym w perspektywie kolejnych miesięcy.

Rynek złotego, który początkowo był trochę rozczarowany skalą marcowej podwyżki stóp procentowych („tylko” o 75 pb., zamiast o 100 pb.), później pozytywnie zareagował na komunikat z RPP. Poranne umocnienie złotego jest zapewne tego konsekwencją. Pomaga też mocne odbicie na europejskich giełdach (DAX rósł rano o ponad 4 proc.), co zwiększa apetyt na ryzykowne aktywa. W rezultacie w środę o 10:05 kurs euro zniżkował o przeszło 5 groszy, schodząc do poziomu 4,8561 zł. To już ponad 14 groszy poniżej niedawnego rekordu wszech czasów. Nie zmienia to jednak faktu, że nasza waluta wciąż pozostaje niezmiernie słaba, a notowania euro, franka i dolara znajdują się blisko historycznych maksimów. Frank szwajcarski dziś rano kosztował 4,7814 zł i był o ponad 4 grosze tańszy niż dzień wcześniej. W poniedziałek padł nowy rekord na parze frank-złoty w wysokości 4,9886 zł. Za dolara amerykańskiego trzeba było zapłacić 4,4419 zł, czyli o prawie 6  groszy mniej niż we wtorek wieczorem.  Funt szterling wyceniany był na 5,8336 zł.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *