Napięcie na Ukrainie rośnie, Rosja już traci

Wobec bezpośredniego zagrożenia konfliktem pojawia się widmo ewentualnych sankcji, które ma Moskwę może nałożyć m.in. NATO. Jednak Europa silnie zależna od dostaw z Rosji może nie chcieć podejmować stanowczych kroków wobec prawdopodobnego konfliktu. Jeśli konflikt na Ukrainie stanie się faktem, ceny gazu na rynkach mogą gwałtownie zareagować. Jak podaje New York Times, administracja prezydenta Joe Bidena prowadzi rozmowy z kluczowymi eksporterami gazu. Przedmiotem negocjacji jest zwiększenie dostaw do Europy nie tylko z powodu kryzysu energetycznego, ale również w przypadku, gdy Rosja kolejny raz podejmie decyzję o zmniejszeniu dostaw. Porozumienie, które stara się wypracować USA, ma być gwarantem bezpieczeństwa dla Zachodu. Zgodnie z informacjami medialnymi, urzędnicy skontaktowali się z kluczowymi partnerami z Bliskiego Wschodu, Afryki Północnej i Azji.

Jak wskazuje NYT, szczególnie ostrożne w nakładaniu sankcji na Rosję wydają się Niemcy, a wszystko za sprawą projektu gazociągu Nord Stream 2. W ubiegłym roku Rosja zapewniła dostawy ok. 128 miliardów metrów sześciennych gazu do Europy, z czego jedna trzecia z tego przepływała przez rurociąg, który prowadzi przez Ukrainę. Moskwa najpierw w grudniu wstrzymała część dostaw, po czym wysunęła żądanie o podpisanie długoterminowych umów, które uzależniałyby Europę od rosyjskiego błękitnego paliwa na najbliższe lata. Rosja manipuluje wolumenem dostaw, wpływając na stabilność sektora energetycznego na całym Starym Kontynencie.

Administracja Joe Bidena kieruje się jednak stwierdzeniem, że nie tylko Europa jest zależna od Rosji, ale również Rosja zależy w pewnej części od Europy, która regularnie importuje gaz. Z informacji, które udało się uzyskać, wynika, że Stany Zjednoczone dążą do zdywersyfikowania ewentualnych dostaw, nie opierając się wyłącznie na jednym partnerze, minimalizując tym samym ryzyko kolejnych zagrywek geopolitycznych. Inną kwestią jest opinia, że jeśli Waszyngton zapewni Europie dostawy gazu, ta będzie mogła jednoznacznie opowiedzieć się po stronie Ukrainy. Jednak wciąż niepewne jest stanowisko Niemiec, w których interesie leży jak najszybsze ukończenie Nord Stream 2.

Tynczasem rosyjskie aktywa zostały “zgniecione” przez obawy geopolityczne – pisze Reuters. Rubel ma najniższy kurs w stosunku do dolara od 14 miesięcy, z rosyjskiej giełdy uciekają inwestorzy, indeks giełdowy MOEX był na historycznie najniższym poziomie a i tak spadł o kolejne 6 procent. Wielu komentatorów podkreśla, że Putin przelicytował – spodziewał się wewnętrznych tarć w łonie NATO i UE. Ale Zachód w przypadku inwazji grozi sankcjami o głębokich skutkach ekonomicznych – co według Rosji jest rozpętywaniem histerii. Z kolei NATO poinformowało, że ustawia siły w gotowości i wzmacnia wschodnią Europę większą liczbą statków i myśliwców, co Rosja określiła jako eskalację napięć. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oskarżył o załamanie na rynku zachodnią histerię i powiedział, że rynki cierpią na całym świecie, nie tylko w Rosji. Rosyjscy urzędnicy twierdzą, że finanse kraju są zdrowe, a fundamenty gospodarcze mocne.

Dania znosi restrykcje

Jak informuje duński dziennik Jyllands-Posten, premier Danii, Mette Frederiksen zorganizuje jutro konferencję dotyczącą pandemii koronawirusa. Na niej ma zamiar ogłosić, że Dania zniesie obostrzenia covidowe 31 stycznia i poinformować, że od 5 lutego Covid-19 nie będzie już klasyfikowany jako choroba krytycznie groźna dla społeczności. Tamtejsza Minister Zdrowia zaznacza, że obie te rzeczy będą mieć miejsce, głównie dzięki temu, że tak wielu Duńczyków się zaszczepiło. Dania już na początku stycznia zaczęła znosić ograniczenia związane z pandemią koronawirusa. Choćby tamtejszy rząd niedawno zezwolił na ponowne otwarcie takich miejsc jak kina, ogrody zoologiczne, muzea czy teatry. Co więcej, tamtejsza władza pozwoliła na organizację imprez sportowych, choć z ograniczoną liczbą widzów. Jednakże dalej mieszkańcy tego kraju musieli nosić maseczki we wspomnianych miejscach, a wiele obostrzeń nadal funkcjonowało.  Jednakże rząd nie chciał poprzestać na zniesieniu jedynie tych kilku obostrzeń. Z tego powodu w ubiegłym tygodniu zwrócił się on do tamtejszej Komisji ds. Epidemii, aby oceniła ona, czy sytuacja epidemiologiczna w Danii pozwala na zniesienie wszystkich restrykcji covidowych. Co więcej, zobowiązał się on do tego, że poważnie przeanalizuje wyniki komisji i będzie postępować zgodnie z jej zaleceniami. Jak donosi dziennik Jyllands-Posten, zgodziła się ona z opinią rządu i stwierdziła, że Dania może znieść wszystkie restrykcje covidowe.

Według tamtejszej minister zdrowia Mangus Heunicke obostrzenia można znosić głównie, dzięki temu, że tak wielu Duńczyków się zaszczepiło. Jak widać na zamieszczonym poniżej wykresie, ponad 80 proc. mieszkańców tego kraju w pełni zaszczepiło się przeciwko koronawirusowi. Co więcej, prawie trzy piąte Duńczyków przyjęło dawkę przypominającą. Dla porównania w Polsce obecnie w pełni zaszczepieni stanowią ok. 49,35 proc. całego społeczeństwa, a ludzie, którym podano 3 dawkę, 16 proc. Minister Zdrowia wskazuje, że to właśnie głównie dzięki tak wysokiemu odsetkowi osób zaszczepionych, znacznie spadła liczba przyjęć w szpitalach, zwłaszcza na oddziałach intensywnej terapii.

Netflix w tarapatach

Sytuacja Netflixa zaczyna przypominać tę, w jakiej znaleźli się bohaterowie flagowej produkcji platformy „Squid Game” – czytamy w portalu CNBC. W ostatni piątek wartość akcji firmy spadła o astronomiczne 22 proc., co było największą stratą od lipca 2012 roku. Od ostatniego szczytu z listopada wycena Netflixa zmalała aż o 45 proc. Tak źle nie było od wiosny 2020 roku, gdy Covid-19 zmusił amerykański rząd do zamknięcia gospodarki. Spadek był tak ogromny, że firma straciła prawie wszystko to, co wypracowała w czasie pandemii, gdy ludzie zostali zamknięci w domach i chętnie sięgali po produkcje rynkowego giganta.

Netflix doświadczył w ciągu ostatnich dwóch lat subskrypcyjnego boomu: w 2020 roku pozyskał 36 milionów subskrybentów, a w poprzednim kolejne 18,2 miliona. Dwa miesiące po premierze na platformie serialu „Squid Game”, który okazał się najlepiej oglądaną produkcją Netflixa w historii, akcje firmy kosztowały już ponad 700 dol. Tak duży sukces był zaskoczeniem dla rynku i miał bez wątpienia duży wpływ na gwałtowny wzrost cen akcji. Skąd więc nagłe załamanie? Inwestorzy zaczęli odwracać się od potentatów internetowej rozrywki. Poza tym Netflix pokazał w zeszłym tygodniu raport dotyczący zysków za czwarty kwartał. Firma poinformowała, że pozyska w pierwszym kwartale tego roku 2,5 miliona nowych subskrybentów. To fatalny wynik, bowiem analitycy spodziewali się, że wzrost ten wyniesie prawie 7 mln. Kolejny czynnik hamujący Netflixa to rynkowe środowisko. Ostatnie dwa lata to okres intensywnej restrukturyzacji dużych medialnych podmiotów, których celem jest zagrożenie streamingowemu gigantowi. Disney, WarnerMedia, NBCUniversal oraz ViacomCBS mocno postawiły na streaming. Miliony osób rezygnuje z płatnej telewizji i branża zrozumiała, że przyszłością jest model biznesowy Netflixa. Rewolucja zaczyna pożerać własne dzieci. Zarządzający firmą zareagowali – CEO Reed Hastings zapowiedział, że Netflix stanie się gigantem branży gamingowej. Netflix jest tak duży, że jego przecena ciągnie za sobą inne spółki. Tanieją chociażby Disney czy ViacomCBS.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *