To był rekordowy rok na amerykańskich giełdach
Mijający rok był okresem niezwykle udanym dla amerykańskiego rynku akcji. Indeks S&P 500 wzrósł w tym czasie o blisko 30 proc., napędzany przez technologicznych gigantów. Rok 2021 przyniósł jednak dodatkowo wystrzał inflacji, co zmusiło FED do porzucenia słowa „transitory” i przyśpieszenia zaostrzenia monetarnego. W trakcie ostatnich 12 miesięcy amerykański indeks S&P 500 zanotował blisko 30 proc. wzrost, co jest wynikiem niezwykle dobrym. W tym czasie co chwile wybijane były kolejne historyczne rekordy, co kontynuowane jest również w tych ostatnich dniach grudnia, co pokazuje sesja z poniedziałku (27 grudnia), gdzie indeks zamknął się z wynikiem 7 691,19 pkt, co oznaczało blisko 1,5 proc. wzrostu w trakcie sesji. Równie pokaźny wzrost wyceny, rzędu blisko 25 proc., zanotował NASDAQ Composite, choć w tym przypadku jego notowania w trakcie roku były zdecydowanie bardziej burzliwe, co jest dobrze widoczne na wykresie. Również tutaj ostatnie dni roku upływają pod znakiem intensywnych wzrostów, choć w odróżnieniu od S&P 500 nie został jednak wybity kolejny rekord. Warto jednak wskazać, że obecna wycena indeksu to 15 871,26 pkt, więc do rekordu pozostało niewiele. Na plusie mijający rok zaliczy również Russell 2000, tak więc indeks zrzeszający małe spółki amerykańskiej giełdy. Rok 2021 to czas wzrostu o ponad 15 proc., co jest już wynikiem zauważalnie słabszych od wymienionych powyżej. Małe podmioty dość dobrze zaczęły rok, notując mocne wzrosty w styczniu i początkiem lutego, jednak kolejne miesiące (aż do października) to czas trendu bocznego, a listopad pomimo początkowych wzrostów zakończył się wyraźną korektą.
Niezwykle kluczową kwestią na amerykańskim rynku, podobnie jak w Polsce, jest temat inflacji. Warto pamiętać, że nie tylko prezes Glapiński wskazywał, że inflacja ma charakter przejściowy, jest pochodną poprzerywanych łańcuchów dostaw i efektu bazy. W bardzo zbliżonym tonie wypowiadał się również FED na czele z Jerome Powell. Amerykanie, podobnie jak Polacy, doświadczają coraz wyższych odczytów inflacji, które niewidziane były od dekad. Wielu obserwatorów podkreśla, że tak wysokie poziomy wzrostu cen widoczne były po raz ostatni w latach 80. W październiku inflacja wyniosła 6,2 proc., natomiast w listopadzie było to już 6,8 proc. Taki rozwój sytuacji musiał wywołał reakcje – i tak też się stało. Po pierwsze, szef FED (Jerome Powell) powiedział, że możemy słowo „transitory” (czyli „przejściowa”) odesłać na emeryturę. Amerykańskie władze monetarny przyznały więc, że inflacja, to problem, który sam nie zniknie. Naturalną koleją rzeczy jest więc zaostrzenie polityki monetarnej i to również ma miejsce. Przyśpieszone zostało wygaszanie skupu aktywów, warto bowiem wyjaśnić, że FED dalej skupuje, jednak coraz mniej. O ile przed grudniowym posiedzeniem FOMC (Komitet Otwartego Rynku Rezerwy Federalnej) ograniczenie wynosiły 15 mld USD miesięcznie, to od stycznia 2022 będzie to już 30 mld USD miesięcznie. Przedstawione zostały również projekcje dot. stóp procentowych wśród członków komitetu (słynne „kropi”). Wynika z nich, że większość członków amerykańskich władz monetarnych w roku 2022 spodziewa się 3 podwyżek stóp procentowych. Z punktu widzenia amerykańskich indeksów jest to niezwykle istotne. Zakończenie ultra luźnej polityki monetarnej zapewne nie pozostanie bez odpowiedzi. Wybijanie kolejnych historycznych rekordów było możliwe m.in. dzięki strumieniowi pieniędzy ze strony FED, który w ten sposób wspierał osłabioną przez pandemię gospodarkę. Jednak to już wkrótce odejdzie w zapomnienie.
Wobec tak wyraźnej zmiany nastawienia FED pojawia się więc pytanie, jak zachowają się amerykańskie indeksy w 2022 roku? Odpowiedź na to jest niezwykle trudna, ponieważ w praktyce na notowania indeksów wpływa bardzo wiele czynników, których nie da się przewidzieć. Można by powiedzieć, że prognozy są po to, by je zmieniać. Wielu analityków wskazuje jednak, że mocne przyśpieszenie taperingu, a następnie prognozowane podwyżki stóp procentowych mogą uderzyć w notowania amerykańskich indeksów. Pytanie jednak jaka część z tych informacji znajduje się już w cenach. Ostatnie miesiące (od covidowego dołka z 2020), to okres bardzo dynamicznych wzrostów. S&P 500 przed pandemią wyceniany był na ok. 3300 pkt, wobec 4791 obecnie, dlatego też wielu obserwatorów podkreśla, że amerykański parkiet został rozgrzany przez FED do czerwoności i korekta jest prawdopodobna. Jako poparcie takiego toku myślenia przytoczyć można tutaj rok 2018, kiedy to zbyt mocne (w oczach ekonomistów) zacieśnienie polityki monetarnej przez FED doprowadziło do korekty na indeksie, który spadł z ponad 2900 pkt końcem września 2019 do 2400 pkt końcem grudnia 2019. Z drugiej jednak strony o przeszacowaniu amerykańskiego indeksu mówi się już od wielu lat, a mimo to regularnie wybija kolejne historyczne szczyty. Wpływ na wycenę będą miały również czynniki takie tak pandemia covid19, która teoretycznie powinna być coraz mniejszych problemem, jednak pojawienie się nowego, groźnego wariantu może poważnie namieszać (Omicron początkowo spowodował mocne tąpnięcie). Równie ważne będą wyniki amerykańskiej gospodarki, czy też plany amerykańskiego prezydenta, którego notowania obecnie są wyjątkowo niskie, a już wkrótce odbyć mają się „midterm election”, tak więc zapewne w jakiś sposób rządząca partia postara się odkupić poparcie wyborców (duże plany rządowych wydatków mogłyby napędzać notowania niektórych sektorów).
Przegrani indeksu Dow Jones w 2021 roku
W skład indeksu Dow Jones Industrial Average wchodzi 30 najwiekszych spółek notowanych na giełdach w USA. Akcje Dow Jones śledzone są na całym świecie. Indeks zakończył rok z 18,7 proc. wzrostem. Inwestorzy wskazują, że najgorzej w minionym roku radzili sobie giganci tacy jak Disney czy Boeing. Jak donosi portal Investors, pośród najgorszych akcji Dow Jones w 2021 roku znalazły się spółki takie jak: Walt Disney (DIS), Verizon (VZ), Boeing (BA), Amgen (AMGN) i Honeywell (HON). Akcje Disneya i spółki Verizon zaliczyły dwucyfrowe spadki. Akcje Boeinga, Amgen i Honeywell odnotowały natomiast jednocyfrowe spadki.
Akcje Disneya spadły o 14,5 proc., co czyni je najgorszymi akcjami Dow Jones w tym roku. Szukając przyczyn tej sytuacji, inwestorzy wskazują na spowolnienie wzrostu subskrybentów platformy streamingowej. Co ciekawe, w 2020 roku usługa Disney+ zrównoważyła negatywny wpływ pandemii na inne firmy korporacji. Wskutek rozluźnienia obostrzeń, ludzie rezygnowali z subskrypcji, przyrost nowych użytkowników był coraz mniejszy. Jednak Disney wiąże ogromne nadzieje z przesyłaniem strumieniowym i chce ugruntować swoją pozycję pośród gigantów takich jak Netflix.
Akcje Boeinga straciły w tym roku 5,95 proc. Problemy giganta lotniczego związane są z produkcją Dreamlinera 787. Dodatkowe trudności związane były z uziemieniem dwóch samolotów po śmiertelnych wypadkach. Aktualnie przedsiębiorstwo rozważa sprzedaż akcji, aby pokryć straty związane z zatrzymaniem samolotów 737 Max. Analitycy jednak mają nadzieję, że firma zacznie odrabiać straty w tym roku.
Problemy na giełdzie odnotował również gigant telekomunikacyjny Verizon. Akcje przedsiębiorstwa spadły o 11,6 proc. Środowisko telekomunikacyjne w USA jest bardzo konkurencyjne. Zdaniem analityków Verizon może zostać zdetronizowany z pozycji lidera przez T-Mobile. Honeywell ucierpiał głównie ze względu na problemy związane z łańcuchem dostaw oraz wzrost cen surowców. Akcje Honeywell straciły w tym roku 2%. Amgen jest amerykańskim przedsiębiorstwem biofarmaceutycznym. Akcje przedsiębiorstwa spadły o ok. 2,15 proc.. W całym 2021 r. zarobki Amgen wzrosły o zaledwie 5 proc.
Akcje Dow Jones są śledzone przez miliony inwestorów na całym świecie. Jednak sytuacja na rynkach może się szybko odwrócić. Z problemami coraz lepiej radzi sobie Boeing. Jeśli Disney rozszerzy usługę przesyłania strumieniowego na kolejne państwa, również może nadrobić straty. Platforma ma pojawić się w Europie Wschodniej latem 2022 roku.