Year End Summary Images, Stock Photos & Vectors | Shutterstock

Podsumowanie roku 2021

Minęło  burzliwe 12 miesięcy, które wstrząsnęły naszymi portfelami z siłą niewidzianą od dekad. Była to saga od lockdownu do inflacji, od zera do niezera w temacie stóp procentowych oraz cała seria giełdowych i pozagiełdowych niespodzianek. Świat podążył ścieżką „wielkiego resetu”, a stary ład walił się w gruzy, dostarczając przy tym nielichych turbulencji w gospodarce i na rynkach finansowych. Poniżej kilka przykładów.

– Rynek kryptowalutowy nie byłby sobą, gdyby szedł tylko w górę. W maju doszło do krachu, podczas którego notowania BTC spadły o 50 proc. Nie, nie w miesiąc, ale w jeden dzień! I gdy już wielu spisało kryptowaluty na straty, od lipca do listopada notowania bitcoina uległy podwojeniu, nieznacznie przewyższając kwietniowy rekord. We wrześniu Salwador stał się pierwszym państwem, które uznało BTC za prawny środek płatniczy. Kryptowalutowa rewolucja jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa, choć prezes JP Morgana wciąż uważa, że „bitcoin jest bezwartościowy”. Wykreował za to nową manię spekulacyjną w segmencie NFT (ang. non-fungible token). Rynek niewymienialnych tokenów (NFT) w 2021 roku przypominał czasy bańki internetowej z końcówki XX wieku. Ludzie płacili miliony złotych czy dolarów za wirtualne domykomputerowe modele rzeźb czy nieistniejące w realnym świecie jachty. Tak wysoką wartość tych „dzieł” tłumaczono ich unikatowością i niemożliwością skopiowania. Przy manii NFT holenderska mania tulipanowa z XVII wieku mogłaby uchodzić za przejaw rozsądku i hossy popartej mocnymi fundamentami.

Rok 2021 zadrwił z większości prognoz walutowych. Rok temu analitycy spodziewali się zdecydowanego umocnienia złotego oraz osłabienia dolara amerykańskiego. W obu przypadkach wyszło na odwrót. Kurs euro zamiast spaść do oczekiwanych 4,36 zł kończy rok na poziomach powyżej 4,60 zł. A kurs EUR/USD od miesiąca notowany jest w przedziale 1,1180-1,1380, podczas gdy rok temu rynkowy konsensu zakładał jego wzrost do 1,24 USD. Cena dolara na polskim rynku miała nie przekroczyć 4 zł, a kurs franka miał spaść poniżej 4 zł. Jak wyszło, doskonale widzimy. Siła dolara uderzała w waluty rynków wschodzących, w tym także złotego. Polska waluta straciła ponad 8 proc. wobec „zielonego”. Mocny dolar nie zaszkodził za to amerykańskim akcjom. Indeks S&P500 na 69 sesjach w 2021 roku poprawiał historyczny rekord, przynosząc inwestorom 27-procentową stopę zwrotu. W mojej ocenie jest to nawet nie tyle hossa, co szalona bańka spekulacyjna. Amerykańskie akcje notowane są przy wycenach niewidzianych od czasów bańki internetowej z końcówki XX wieku. To skutek bezprecedensowego napływu gotówki na Wall Street i „stadnego” kupowania indeksów przy użyciu jednostek ETF.

– Jesienią 2021 roku doszło do faktycznego bankructwa największego chińskiego dewelopera. Póki co inwestorzy wierzą, że chińskie władze będą potrafiły uniknąć niekontrolowanego upadku Evergrande, lecz podobieństwo sytuacji w Chinach do sytuacji w Stanach Zjednoczonych w roku 2006 jest uderzające. Mówimy o skrajnie przegranym i przelewarownym rynku nieruchomości w jednej z dwóch największych gospodarek świata. To wszystko dzieje się w gospodarce półkapitalistycznej, która jednak wciąż jest sterowana przez kierownictwo partii komunistycznej. Ryzyko tego, że coś pójdzie nie tak, jest tu wysokie, a konsekwencje błędu odczujemy na całym świecie

– Nastąpiło w tym roku gwałtowne odrodzenie aktywności gospodarczej praktycznie na całym świecie, ale w szczególności w Stanach Zjednoczonych oraz Europie. Konsumenci rzucili się w wir szalonej konsumpcji, chcąc pofolgować sobie po miesiącach życia w zamknięciu. Fabryki ruszyły pełną parą, ale wzmożony popyt szybko przerósł możliwości produkcyjne (i transportowe) gospodarki osłabionej polityką lockdownów i nierzadko kuriozalnych przepisów wprowadzanych przez władze. Szybko zaczęło brakować komponentów, surowców, statków, pracowników i surowców, czyli generalnie mocy produkcyjnych. Niedobory towarów, półproduktów i surowców skutkowały skokowym wzrostem cen, które producenci gładko przerzucali na zdesperowanych i zdeterminowanych konsumentów

– Covidowego boomu by nie było, gdyby nie bezprecedensowa ingerencja państwa w gospodarkę. Po marcu 2020 zarówno polityka fiskalna, jak i monetarna praktycznie wszędzie na świecie weszła w tryb turboekspansywny. Banki centralne ścięły stopy procentowe w pobliże zera i bez opamiętania „drukowały” biliony dolarów, euro czy jenów, aby sfinansować niespotykane po II wojnie światowej deficyty fiskalne. Rządy płaciły ludziom nowo wykreowanymi pieniędzmi za sam fakt istnienia. Gigantyczne transfery socjalne popłynęły do kieszeni Amerykanów i Europejczyków. Brylowali w tym ci pierwsi pod rządami nowej administracji Joe Bidena, która na początku roku przeforsowała gargantuiczny „pakiet fiskalny” opiewający na kwotę 1,9 biliona dolarów. „Pakiet Bidena” wykreował iluzję dobrobytu w USA: prawie każdy Amerykanin otrzymał od rządu czek na 1400 dolarów, a bezrobotni otrzymywali więcej pieniędzy z zasiłków niż z poprzedniej pracy. Była to w zasadzie realizacja skrajnie lewicowego postulatu wprowadzenia „uniwersalnego dochodu bazowego” (UBI). To się nie mogło skończyć inaczej jak inflacją, która jesienią w Ameryce zaczęła zrywać czapki z głów, nawet w rządowych statystykach osiągając najwyższe poziomy od prawie 40 lat.

– Rok 2021 był rokiem wielkiego powrotu surowców. Indeks CRB poszedł w górę o blisko 40 proc. Poszczególne surowce wymieniały się pałeczką pierwszeństwa w tej nieco szalonej hossie. W lutym pisaliśmy o nadejściu „surowcowej superhossy”. W kwietniu o rekordowo wysokich cenach miedzi. W maju o zadyszce surowcowej hossy. Jeszcze w czerwcu dokopaliśmy się do azjatyckich korzeni drogiego węgla. W lipcu drążyliśmy temat ropy najdroższej od lat, a w sierpniu opisywaliśmy wystrzał cen aluminium. Wrzesień to czas eksplozji uranowej hossy, a październik to już opis paniki na rynkach węgla i gazu ziemnego. Ten ostatni ponownie dał o sobie znać w grudniu, gdy kombinacja chłodniejszej jesieni, polityki Gazpromu, wyłączeń francuskich reaktorów atomowych oraz przede wszystkim unijnej polityki klimatycznej doprowadziła do regularnego kryzysu energetycznego w Europie. Wcześniej okresowych ograniczeń w dostawach energii elektrycznej doświadczyły Chiny, które jesienią odpowiedziały zmasowanym importem oraz zwiększeniem wydobycia węgla. Te wszystkie perturbacje odczujemy na własnych portfelach.

Inflacja była bezapelacyjnym gospodarczym tematem numer jeden roku 2021. Wskaźniki cen towarów i usług osiągnęły dynamiki niewidziane od dekad. W Stanach Zjednoczonych nawet oficjalny rządowy wskaźnik CPI w listopadzie odnotował wzrost o 6,8 proc., osiągając najwyższą dynamikę roczną od niemal 40 lat. W strefie euro inflacja HICP sięgnęła niemal 5 proc., w Wielkiej Brytanii przekroczyła 5 proc., a w Polsce w grudniu zapewne przewyższyła 8 proc., ustanawiając 21-letnie maksimum. A to i tak nie są przykłady ekstremalne. Wśród dużych gospodarek świata realnie nieujemną stopę procentową zachowały jedynie Chiny i Rosja.  Szalejąca inflacja jest pochodną wykreowania z powietrza i rozdania ludziom bilionów dolarów przez banki centralne i rządy. W swej istocie jest ona rachunkiem za politykę lockdownów, które już od prawie dwóch lat dewastują światową gospodarkę i ograniczają elementarne prawa człowieka.

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *