Lekka czerwień na parkietach
Po trzech wzrostowych sesjach na nowojorskich giełdach przyszedł czas na realizację zysków. S&P500 i Nasdaq nie sforsowały listopadowych rekordów wszech czasów. Na rynku wciąż panuje podwyższona zmienność. Po znakomitym początku tygodnia z nowojorskich parkietów uszło trochę pary. Największa zmienność znów cechowała Nasdaq, który poszedł w dół o 1,71 proc., kończąc dzień na poziomie 15 517,37 pkt. S&P500 spadł o 0,71 proc., schodząc do 4 667,45 pkt. Dow Jones pozostał praktycznie bez zmian, tracąc kosmetyczne 0,06 punktu. Był to odwrót z poziomów zbliżonych do historycznych maksimów, które główne amerykańskie indeksy ustanowiły w listopadzie. Potem jednak nadeszła dość burzliwa korekta. Cały ten giełdowy przekładaniec rozpoczął się prawie dwa tygodnie temu, kiedy to główne indeksy straciły po przeszło 2 proc. w reakcji na medialną panikę wokół nowego wariantu koronawirusa. Od tego czasu na Wall Street daje się we znaki podwyższona zmienność – większość sesji przynosi zmiany głównych indeksów o przynajmniej 1 proc. – Mieliśmy omikronową zwyżkę ulgi, ale zasadnicze problemy wciąż pozostają- Fed zamierza zabrać z przyjęcia wazę z ponczem – skomentował Dennis Dick z Bright Trading, cytowany przez Reutersa.
Na odcinku makroekonomicznym ponownie szokowały cotygodniowe dane z rynku pracy. W ujęciu odsezonowanym liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych pogłębiła przeszło 50-letnie minimum . Napiętej sytuacji na amerykańskim rynku pracy towarzyszy niewiedziana od 30 lat inflacja CPI, która według ekonomistów w listopadzie sięgnęła 6,8 proc. wobec 6,2 proc. w październiku. Dane te rządowe Biuro Statystyki Pracy dzisiaj. Kombinacja nieakceptowalnie wysokiej inflacji cenowej oraz wydrenowanego z zasobów wolnej siły roboczej rynku pracy w normalnych czasach kazałaby Rezerwie Federalnej wynieść stopy procentowe w pobliże 10 proc. Tymczasem Fed od marca 2020 trzyma je na zerze, dodatkowo „drukując” ponad sto miliardów dolarów miesięcznie. Taka polityka pieniężna na dłuższą metę jest nie do utrzymania i rynki finansowe powoli zaczynają zdawać sobie z tego sprawę. Pierwszej podwyżki stopy funduszy federalnej oczekuje się jednak dopiero w czerwcu 2022 roku. Zdaniem analityków przegrzana gospodarka (tj. z wysoką inflacją i presją na wzrost płac) premiuje tradycyjne spółki cykliczne (np. przemysłowe, surowcowe, banki) kosztem bardzo wysoko wycenianych spółek technologicznych i internetowych. To też widzieliśmy podczas czwartkowej sesji, gdy przeważony akcjami firm z sektora technologicznego Nasdaq spadł o prawie 2 proc., a pełny „tradycyjnych” korporacji DJIA ledwie drgnął.
Funt po 1,30 dolara?
Analitycy walutowi MUFG oczekują, że nowe restrykcje wprowadzone z powodu wzrostu liczby zakażeń koronawirlsem osłabią aktywność gospodarczą w Wielkiej Brytanii i doprowadzą do tego, że Bank Anglii (BoE) opóźni podwyżkę stóp procentowych co najmniej do lutego 2022 roku. Nie wykluczają oni nawet, że amerykański Fed podniesie stopy proc. szybciej niż BoE, co oczywiście mogłoby uderzyć bezpośrednio w kurs funta. Listopadowa decyzja BoE o utrzymaniu stóp proc. na niezmienionym poziomie sprawiła, że inwestorzy zaczęli wyceniać ich podwyżkę w grudniu. W ostatnim czasie wykryto jednak nowy wariant koronawirusa oraz odnotowano zauważalny wzrost liczby zakażeń, co skłoniło decydentów politycznych do ponownego wprowadzenia części obostrzeń pandemicznych. Ekonomiści MUFG, jednej z największych grup finansowych na świecie uważają, że nowe obostrzenia wpłyną nie tylko na kondycję brytyjskiej gospodarki, lecz także na decyzje dot. polityki monetarnej Banku Anglii. – W połączeniu z ostatnimi bardziej ostrożnymi komentarzami urzędników BoE, oczekujemy teraz, że BoE opóźni podwyżkę stóp przynajmniej do lutego – wskazali eksperci. Równocześnie spodziewają się oni, że amerykańska Rezerwa Federalna będzie forsować plany zacieśniania polityki pieniężnej w szybszym tempie, co będzie miało istotny wpływ na względne perspektywy. – Odstęp czasowy pomiędzy pierwszymi podwyżkami stóp procentowych przez BoE i Fed będzie prawdopodobnie znacznie krótszy niż początkowo oczekiwano, co powinno utrzymać presję na spadek kursu kabla do końca roku i zbliżyć go do poziomu 1,3000 – wskazali eksperci.
Dostrzegają oni także, że brytyjska waluta nie była w stanie uzyskać wsparcia z zysków na rynkach akcji. Na przykład indeks FTSE 100 umocnił się do poziomów bliskich 2021 r., ale funt stracił na wartości. – Jednym godnym uwagi wyjątkiem były wyniki funta, który znalazł się wśród trzech najgorzej radzących sobie walut G10 – przyznają ekonomiści dodając, iż nastąpiło znaczne załamanie korelacji pomiędzy globalnymi rynkami akcji a wynikami funta. Korelacja ta osiągnęła bowiem szczyt powyżej 70 proc. we wrześniu, ale w tym miesiącu spadła do poziomu poniżej 20 proc., co jest najsłabszą korelacją obserwowaną od trzeciego kwartału 2020 roku.