Indeksy lekko zdołowały

Po ośmiu sesjach bicia historycznych rekordów S&P500 zakończył wtorkową sesję nieznacznie pod kreską. Inwestorów może niepokoić uporczywie wysoka i nieustępująca inflacja, która grozi wykolejeniem postcovidowego boomu. Przystępując do wtorkowego handlu inwestorzy mieli za sobą osiem z rzędu wzrostowych sesji w wykonaniu S&P500. Była to jedna z kilku najdłuższych takich serii w przeszło 64-letniej historii tego indeksu. W dodatku na wszystkich tych sesjach ustanawiane były rekordowe kursy zamknięcia. Jeszcze nigdy S&P500 nie odnotował dziewięciu wzrostowych dni z rzędu. I na pobicie tego rekordu jeszcze będziemy musieli poczekać. Albowiem we wtorek S&P500 zaliczył spadek o 0,35 proc. i cofnął się do poziomu 4 685,25 punktów. Nasdaq zniżkował o 0,60 proc., finiszując z wynikiem 15 866,54 pkt. Dow Jones po utracie 0,31 proc. znalazł się na poziomie. – Mieliśmy ostatnio niewiarygodne przebiegi, więc spuszczenie powietrza z tego balonu jest absolutnie normalne. To przypomnienie, że akcje nie idą w górę każdego dnia – podsumował Ryan Detrick, główny strateg rynkowy w LPL Financial cytowany przez agencje Reuters.

Na odcinku makroekonomicznym najważniejszą publikacją był październikowy raport o cenach producentów. Tzw. inflacja producencka utrzymała się na poziomie 8,6 proc. rdr, osiągając najwyższe odczyty w historii tych statystyk (ale z pewnością jeszcze nie przebijając rekordów podobnych wskaźników z lat 70-tych XX wieku). Niemniej jednak był to rezultat ciut niższy od oczekiwanych przez ekonomistów 8,7 proc. Niczego nowego nie wniosło natomiast wystąpienie Jerome’a Powella. Szef Rezerwy Federalnej przekonywał, jak ważny dla jego instytucji jest cel „pełnego zatrudnienia” , co było raczej „gołębim” przekazem. Tydzień temu Fed zadecydował o ograniczeniu programu skupu obligacji (zwanego potocznie drukowaniem pieniędzy) o 15 mld dolarów miesięcznie. Amerykańskie QE ma zostać wygaszone do połowy 2022 roku. Jednakże chyba wszyscy na Wall Street nie mają wątpliwości, że w razie poważnych spadków na rynku akcji Rezerwa Federalna szybko wznowi „dodruk” pieniądza. Wśród poszczególnych spółek na pierwszym planie były walory General Electric. Akcje 129-letniego przemysłowego konglomeratu podrożały o 2,7 proc. po tym, jak spółka poinformowała o planach podziału na trzy oddzielne korporacje. Ma to uprościć jej strukturę organizacyjną. Drugi dzień z rzędu mocno spadały notowania Tesli – tym razem o niemal 12 proc.  To pokłosie weekendowej sondy, w wyniku której Elon Musk zobowiązał się do sprzedaży 10 proc. swoich udziałów w spółce.

Inflacja konsumencka rośnie w USA i ChRL

Indeks cen producentów (PPI) w Stanach Zjednoczonych w październiku nadal rósł w rekordowo szybkim tempie. Tak wysoka inflacja producencka sprawia, że inflacja odczuwana przez konsumentów jeszcze długo pozostanie nieakceptowalnie wysoka. Indeks cen producentów (PPI) był w październiku o 8,6 proc. wyższy niż rok wcześniej – podało rządowe Biuro Statystyki Pracy. To najwyższy rezultat po 2010 roku, odkąd dysponujemy porównywalnymi danymi. Inflacja producencka okazała się też nieznacznie niższa od oczekiwań ekonomistów, którzy spodziewali się odczytu na poziomie 8,7 proc. wobec 8,6 proc. odnotowanych we wrześniu. W ujęciu miesięcznym wzrost cen producentów wyniósł 0,6 proc. mdm wobec 0,5 proc. miesiąc wcześniej. Jest to więc tempo nieco niższe niż wiosną, gdy od marca do czerwca indeks CPI rósł w tempie 0,8-1,0 proc. miesięcznie. Nie jest to jednak historyczny rekord. Sporządzany od roku 1947 indeks cen producentów obliczany w oparciu o dobra końcowe we wrześniu poszedł w górę o 11,7 proc. rdr. Wyższe odczyty (sięgające w porywach 15-20 proc.) notowano w latach 70-tych XX wieku podczas kryzysów naftowych. Ale obecne odczyty ustępują im już nieznacznie. Co istotne, tym razem inflacja nie ogranicza się tylko do paliw i energii. Eliminująca te kategorie tzw. bazowa inflacja PPI w październiku przyspieszyła z 5,9 proc. do 6,2 proc., także ustanawiając nowy rekord. Oznacza to, że presja kosztowa wynika już nie tylko z rosnących cen surowców energetycznych i niemal rekordowo drogich płodów rolnych.

Od początku 2021 roku ceny producentów (PPI) w Stanach Zjednoczonych rosną szybciej niż ceny płacone przez konsumentów (CPI). Taki stan rzeczy implikuje presję na marże przedsiębiorstw, co będzie skutkować albo jeszcze mocniejszym wzrostem cen w sklepach albo falą upadłości firm i recesją. Już jutro BLS opublikuje statystyki październikowej inflacji CPI w Ameryce. Rynkowy konsensus każe się spodziewać odczytu na poziomie 0,6 proc. mdm i 5,8 proc. rdr. Taki odczyt oznaczałby przekroczenie szczytu z 2008 roku (5,5 proc. rdr) oraz wyraźne przyspieszenie względem wartości rzędu 5,3-5,4 proc. obserwowanych przez poprzednie cztery miesiące. Oznaczałby także, że inflacja w żadnym bądź razie nie jest „przejściowa”, jak to przez ostatnie miesiące usiłowali nam wmówić bankierzy centralni.

W październiku inflacja producencka w Chinach wzrosła do najwyższego poziomu od 26 lat. Na fali drożejących warzyw przyspieszyła także inflacja konsumencka, ale pozostaje wyraźnie niższa niż w krajach Zachodu. Oba odczyty okazały się wyższe, niż oczekiwali analitycy. Inflacja PPI przyspieszyła do 13,5 proc. w skali roku wobec 10,7 proc. we wrześniu i konsensusu ekonomistów na poziomie 12 proc. Inflacja CPI sięgnęła 1,5 proc., podczas gdy miesiąc wcześniej wynosiła raptem 0,7 proc., a analitycy oczekiwali odczytu rzędu 1,3 proc. Inflacja konsumencka okazała się najwyższa od września ubiegłego roku, producencka – największa od 26 lat. Najszersza od blisko trzech dekad była różnica pomiędzy oboma wskaźnikami. Za przyspieszeniem inflacji konsumenckiej stał przede wszystkim wzrost cen warzyw – trzeba było za nie płacić w sklepach przeciętnie o niemal 16 proc. więcej niż rok wcześniej. Był to głównie efekt ulewnych deszczy i powodzi, które nawiedziły centra produkcyjne na północy Chin i w centralnej części kraju. Na początku listopada Pekin wysłał sygnał do władz lokalnych, by zabezpieczyły dostawy żywności, a mieszkańcom polecił gromadzenie zapasów. Przeciwnie na wysokość inflacji CPI oddziaływały ceny wieprzowiny spadające o 44 proc. w porównaniu do ubiegłego roku. Malejące koszty ulubionego mięsa Chińczyków obniżyły odczyt inflacji o niemal 1 punkt procentowy. Efekt bazy – związany z pandemią afrykańskiego pomoru świń – powinien w kolejnych miesiącach wygasać.

Obok zjawisk pogodowych i efektów bazy istotny wpływ na ceny konsumenckie mają dość słaby popyt (potwierdzany także przez dane o sprzedaży detalicznej), któremu ciążą zdecydowane lockdowny wprowadzane przez władze po wykryciu pojedynczych przypadków koronawirusa, ale i zorientowanie kryzysowej pomocy państwa na firmach, a nie gospodarstwach domowych, a także silna konkurencja o klienta na chińskim rynku detalicznym (m.in. rozwój e-commerce) czy gorsze nastroje wywołane sytuacją na rynku nieruchomości, czy uderzeniem władz w gigantów sektora technologicznego. Podobnie jak nad Wisłą, w Państwie Środka poddaje się w wątpliwość wiarygodność danych o inflacji CPI jako informacji wrażliwych społeczno-politycznie. W kolejnych miesiącach ceny powinny przyspieszyć – decyzje o podwyżkach podjęło już kilku dużych producentów żywności borykających się z rosnącymi kosztami produkcji. Jednoznaczne są za to przyczyny wysokiej i szybko rosnącej inflacji producenckiej – stoją za tym wzrosty cen surowców, przede wszystkim energetycznych, ale i chemicznych czy metali. W ubiegłym miesiącu rynkowe ceny węgla były kilkukrotnie wyższe niż rok wcześniej, a ropy – dwukrotnie większe niż w październiku ubiegłego roku.

Potężna różnica – 12 p. proc. – między PPI a CPI nie jest wyłącznie chińskim fenomenem. We wrześniu Norwegii ceny producentów rosły o 50 proc., a w Hiszpanii o ponad 20 proc., podczas gdy konsumenckie o kilka procent. Producenci z góry strumienia (upstream) są w stanie sprzedawać swoje towary po wyższych cenach firmom umiejscowionym niżej w łańcuchach dostaw, ale podwyżka cen w detalu jest znacznie trudniejsza z powodów wspomnianych wyżej. Biznes redukuje marże – bierze część tymczasowych (jak ma nadzieje) wzrostów kosztów na siebie, by nie stracić klientów. W ostatniej dekadzie inflacja CPI była zazwyczaj wyższa od PPI. Do tego dochodzą ceny regulowane – dużo wyższe ceny węgla nie przekładają się na równie (ani nawet blisko) duży wzrost kosztów prądu dla konsumentów, wzrosty cen ropy mityguje umocnienie juana wobec dolara, a władze mają wpływ również na ceny paliwa na stacjach. Rozdźwięk między cenami producentów a konsumentów może się okazać zagwozdką dla Ludowego Banku Chin. Czy luzować politykę pieniężną w obliczu zwalniającego wzrostu i niskiej inflacji CPI, dolewając oliwy do inflacyjnego ognia u producentów?

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *