Trwa moda na golenie „shortujących”.
We wtorek na Wall Street doszło do wydarzeń, jakie zwykle obserwujemy na „śmieciowych” spółkach z najgłębszych odmętów giełdowego uniwersum. Jednak tym razem chodziło papiery znanej międzynarodowej korporacji, które w ciągu kilkudziesięciu minut potroiły się w cenie. Mowa tu o akcjach Avis Budget Group – znanej i globalnie działającej sieci wypożyczalni samochodów. 2 listopada kurs Avisa (o wdzięcznym tickerze CAR) w ciągu 90 pierwszych minut sesji wzrósł ze 173 do 545 dolarów, by zakończyć sesję na poziomie 357,17 USD. Wciąż oznaczało to wzrost aż o 108 proc. Zwyżce tej towarzyszył potężny wolumen – właściciela zmieniło 30,5 mln akcji, czyli przeszło 12-krotnie więcej od średniej z poprzednich 65 sesji. To nowy szczyt notowań w sięgającej ponad 30 lat giełdowej historii spółki. Jeszcze na początku roku akcje Avisa były wyceniane na 37,71 dolarów, a w marcu 2020 roku kosztowały zaledwie 6,35 USD. Wtedy to na skutek polityki lockdownów cały biznes wypożyczania samochodów stanął na skraju bankructwa, ponieważ z powodu rządowych restrykcji liczba klientów prawie z dnia na dzień zmalała w okolice zera. To już jednak historia. Przed wtorkową sesję Avis opublikował wyniki za III kwartał, w których pokazał wzrost przychodów o 96 proc., do poziomu 3 mld dolarów. Po wyłączeniu zdarzeń jednorazowych zysk na akcję wyniósł 10,74 USD i przebił oczekiwania analityków aż o 65 proc. Dla porównania, w II kwartale 2020 Avis odnotował 609 mln USD straty brutto. Firma znalazła się pod kreską także w IV kw. ‘21 oraz w I kw. ’21. Zatem łącznie przez ostatnie cztery kwartały Avis odnotował 12,66 USD zysku na akcję.
Przy obecnym kursie oznacza to, że spółka jest wyceniana na przeszło 28-krotność zaraportowanego zysku netto za ostatnie cztery kwartały. Przez ostatnie 12 miesięcy notowania akcji Avisa poszły w górę przeszło 10-krotnie! Można zatem uznać, że rynek sukcesywnie dyskontował oczekiwaną poprawę wyników finansowych i że w znacznej mierze były one już uwzględnione w cenach jeszcze przed publikacją raportu za III kwartał. Fakt ten postanowili wykorzystać inwestorzy, których celem było „wyciśnięcie” z rynku posiadaczy krótkich pozycji. Taka pozycja zwykle jest lewarowana –inwestor gra w znacznym stopniu za pożyczone pieniądze. Gdy cena „shortowanego” waloru idzie w górę, posiadacz krótkiej pozycji musi albo dopłacić gotówkę do depozytu zabezpieczającego, albo broker zamknie jego pozycję ze sporą stratą (tj. stratą dla inwestora, nie dla brokera). Najprawdopodobniej to właśnie widzieliśmy we wtorek. Był to duży „short squeeze”, który zmusił posiadaczy krótkich pozycji do zamknięcia zakładu, co wywołało lawinę wymuszonego popytu na akcje Avisa. Reuters oszacował straty grających na krótko na ponad blisko 4,3 mld dolarów. Zwycięzcą tej rozgrywki był nowojorski fundusz inwestycyjny SRS Investment Management, który kontroluje 27,7 proc. udziałów w Avisie. Ten pakiet tyko wczoraj zyskał na wartości ponad 5,5 mld dolarów.
Wydarzenia na akcjach Avisa przypomniały o modzie, jaka na Wall Street zapanowała na początku tego roku. Pomysł osadzał się na tym, że drobni inwestorzy zbierali się na internetowych forach, gdzie zmawiali się w sprawie zmasowanych zakupów akcji najmocniej „zashortowanych” spółek (czyli walorów o największej liczbie krótkich pozycji). Najbardziej znanym forum stał się wallstreetbets na portalu Reddit. Pod inicjatywę inwestorów indywidualnych szybko podłączyli się także profesjonaliści z funduszy hedgingowych. W efekcie inwestycyjne „pospolite ruszenie” przeobraziło się w rozgrywkę miedzy grubymi rybami. Wciąż jednak prym wiedli w nim drobni inwestorzy, którzy zarabiali i tracili krocie na szybkich podbitkach tzw. akcji memowych (ang. meme stocks). Sztandarowym przykładem takiego waloru stał się GameStop – mocno poturbowana przez lockdowny sieć sklepów z akcesoriami dla graczy komputerowych. W styczniu kurs GameStop wystrzelił w górę z ok. 17 do 483 dolarów, by później równie szybko powrócić do poziomów 40-50 USD. Dziś akcje spółki są jednak wyceniane na ok. 200 dolarów, co przekłada się na 15,3 mld dolarów kapitalizacji pomimo faktu, że GameStop wciąż raportuje straty netto w rachunku wyników. Innym przykładem akcji memowej są papiery sieci kin AMC Entertainment. Styczniowa podbitka wyniosła ich notowania z 2 do 20 dolarów. Po czym nastąpił spadek do 5 USD, a następnie wzrost do przeszło 72 USD. Na zamknięciu wtorkowych notowań kurs akcji AMC wynosił 38,79 USD, co daje wycenę całej spółki na ok. 19 mld dolarów. Pomimo otwarcia kin spółka wciąż raportuje straty zarówno na poziomie netto jak i operacyjnym.
Zmiana w Apple’u, strata Facebooka
To, że wielkie firmy konkurują ze sobą zdaje się być jasne dla każdego inwestora. Jednak jak ogromny potrafi być wpływ niewielkiej aktualizacji polityki prywatności jednej spółki na wyniki drugiej? Jak pokazuje obecna sytuacja Facebooka – ogromna. Firma Zuckerberga straciła już 10 miliardów na drobnej zmianie regulaminu Apple a zanosi się na to, że straty te mogą być jeszcze większe. Pod koniec kwietnia obecnego roku firma Apple informowała o wprowadzeniu nowych ograniczeń polityki prywatności, które firma rozpoczęła w celu „zapewnienia reklamodawcom więcej danych na temat wydajności ich reklam” – jeśli kupują powierzchnię reklamową bezpośrednio za pośrednictwem giganta technologicznego. Według ekspertów branżowych, zmiana ta mogła spowodować, iż Apple zyskać mógł znaczną przewagę nad swoimi rywalami – w tym m.in firmy Facebook w zakresie reklamodawstwa. Nowa polityka firmy z Cupertino pozwoliła użytkownikom zdecydować, które aplikacje mogą śledzić je dla celów reklamowych. Jednak reklamodawcy, którzy kupili przestrzeń reklamową za pośrednictwem platform zewnętrznych i chcieli kierować użytkowników, którzy oznaczyli opcję „nie chcę być śledzony” – w nowym modelu muszą czekać kilka dni przed otrzymaniem jakichkolwiek informacji na temat swoich kampanii. Co więcej, wobec użytkowników zabraniających opcję śledzenia firma z logiem nadgryzionego jabłka zablokowała reklamodawcom unikalny identyfikator użytkownika umożliwiający tworzyć profile osób i kierować do nich spersonalizowane reklamy.
Oznacza to, że tacy giganci jak Facebook narażeni zostali na ogromne straty, a dokładniej nawet 10 miliardów do tego momentu, choć te mogą być z czasem jeszcze większe – podaje narzędzie do analizy Lotame. Od czasu zmian Apple, Facebook wykazał drastyczny spadek pod względem przychodów z reklam. Szacuje się nawet wartości 12 procent największych spółek, takich jak Snap. Inc. Facebook czy YouTube. To wymusiło na gigantach zmianę strategii reklamowej i od tego czasu firmy te musiały zarzucać znacznie szersze sieci. Stąd m.in dużo zmian na tle ostatnio opisywanej spółki Facebook, która nie tylko tworzy nowe uniwersum, ale również całościowo przebudowuje politykę firmy.