Początek taperingu?

Opublikowane wczoraj wieczorem minutki z wrześniowego posiedzenia Fed zostały gołębio przyjęte przez rynek, bowiem można wyczytać w nich, że ograniczenie tempa skupu aktywów zostanie rozpoczęte w listopadzie lub w grudniu. Uwzględniając słabsze dane z amerykańskiego rynku pracy, nie można wykluczać tego drugiego scenariusza, co ryzykowne aktywa dobrze odebrały. Z drugiej jednak strony wrześniowe dane o inflacji zaskoczyły po wyższej stronie, a dynamika cen podskoczyła do 5.4 z 5.3 proc. r/r odnotowanych przed miesiącem. Inflacja bazowa w ujęciu miesięcznym wyniosła jednak zgodnie z oczekiwaniami 0.2 proc. m/m, co wpisuje się w scenariusz hamowania wzrostu cen po wygaszeniu czynników jednorazowych. Wczoraj jako pierwszy swoje wyniki opublikował bank JP Morgan, które zostały mieszanie odebrane. Z jednej strony zysk się poprawił, ale tylko dzięki aktywności inwestycyjnej. Z drugiej natomiast akcja kredytowa uległa obniżeniu. To było oczywiście wynikiem rozprzestrzeniania się wariantu delta. Z rynkowego punktu widzenia najważniejsze będzie jednak jak spółki radziły sobie z pojawiającymi się problemami w łańcuchu dostaw i z deficytem półprzewodników. Wczorajsza sesja na Wall Street przyniosła pierwsze w tym tygodniu wzrosty, które w przypadku technologicznego Nasdaqa sięgnęły 0.8 proc. Dziś notowania kontraktów terminowych dalej próbują wspinać się na północ, a niemiecki Dax na początku handlu na Starym Kontynencie wychodzi na dwutygodniowe maksima powyżej 15300 pkt.

Podczas wczorajszej sesji poznaliśmy wrześniowe dane o inflacji ze Stanów Zjednoczonych, która po raz kolejny przyspieszyła. Co prawda wskaźnik bazowy CPI okazał się zgodny z oczekiwaniami, jednak inflacja CPI w ujęciu rocznym skoczyła z 5,3 do 5,4 proc., a w ujęciu miesięcznym z 0,3 do 0,4 proc. Utrzymanie się inflacji na wysokim poziomie wywiera presję na politykę Fed i przybliża w czasie jej normalizację. Wydaje się więc, że Fed rozpocznie proces ograniczania programu skupu aktywów jeszcze w tym roku (niewykluczone, że nawet w listopadzie). Za takimi scenariuszem przemawiają też opublikowane wczoraj wieczorem zapiski z ostatniego posiedzenia FOMC, które co prawda nie przyczyniły się do większej zmienności, jednak potwierdziły fakt, iż członkowie komitetu są zgodni co do redukcji na poziomie 15 mld miesięcznie.

 

Inflacja zmorą ekonomistów i klientów

Inflacja w USA nadal rośnie. Odczyt CPI za wrzesień przebił prognozy i wyniósł 5,4 proc. To wartość najwyższa od 2008 roku. Wzrosło średnioterminowe ryzyko inflacji w Stanach Zjednoczonych. Głównie może martwić wzrost czynszów. Z kolei większe wzrosty inflacji były ograniczane przez spadki cen wynajmu aut czy biletów lotniczych. Wczoraj minutki FOMC wskazały, że proces taperingu mógłby rozpocząć się w połowie listopada lub grudnia. CPI w USA wzrósł do poziomu 5,4 proc. r/r (oczekiwano 5,3 proc.). Inflacja bazowa wypadła tak samo jak miesiąc wcześniej (4 proc. r/r). Zmiany miesiąc do miesiąca wynosiły 0,4 proc. oraz 0,2 proc. (core). Inflacja jest napędzana w dużej mierze przez rosnące czynsze mieszkaniowe. Stanowią one około jednej trzeciej całego koszyka i zmieniają się raczej powoli. Rosły one już na przełomie wiosny i lata. Nadal widać tendencje zwyżkową. Wzrost czynszów (za wynajem) od sierpnia do września był najwyższy od 2001 roku, a czynszów dla właścicieli mieszkań od czerwca 2006 rok. CPI zostało ograniczone przez znaczące spadki cen wynajmu aut (-2,9 proc.), samochodów używanych (-0,7 proc.), hoteli (-0,6 proc.) oraz biletów lotniczych (-6,4 proc.). Rynki pomału się normalizują. Niektóre ceny po dynamicznych wzrostach ulegają korekcie. Ogólnie rzecz biorąc, inflacja cen towarów nadal spada, podczas gdy inflacja cen usług umiarkowanie rośnie. Popyt na trwałe dobra konsumpcyjne nie jest już na ekstremalnie wysokim poziomie, ale nie można powiedzieć, że wrócił on do normalnego poziomu z przed pandemii.

Inflacja w Stanach Zjednoczonych w dalszym ciągu bardzo wyraźnie przekracza 2-procentowy cel Rezerwy Federalnej. Z każdym kolejnym miesiącem utrzymywania się powyżej linii 5 proc. coraz trudniej będzie wmawiać ludziom, że jest to zjawisko „przejściowe”. Tym bardziej że genezą tego inflacyjnego szoku jest kombinacja potężnej stymulacji monetarnej z lat 2020-21 połączonej z polityką lockdownów, które nadwyrężyły globalne łańcuchy dostaw i obniżyły zdolności produkcyjne światowej gospodarki.

Najbardziej jaskrawym punktem na inflacyjnej mapie są paliwa. Benzyna w USA była we wrześniu o 42,1 proc.droższa niż rok temu, a olej napędowy podrożał o 42,6 proc. Ceny gazu ziemnego przez poprzednie 12 miesięcy poszły w górę o 20,6 proc., a energia elektryczna zdrożała o 8,5 proc. Jednakże galopujące ceny paliw i energii to nie wszystko. Wzrost cen odnotowano w prawie wszystkich kategoriach. Żywność była o 4,6 proc. droższa niż przed rokiem. Nowe samochody podrożały o 8,7 proc., a auta używane aż o 24,4 proc. Ceny usług poszły w górę o 2,9 proc., a koszty zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych o 3,2 proc. Tańsze niż rok temu (o 1,6 proc.) według BLS były jedynie towary medyczne. W reakcji na publikację danych o amerykańskiej inflacji CPI dolar umocnił się względem euro. Kurs EUR/USD obniżył się do 1,1543 wobec ok. 1,1557 przed publikacją raportu BLS. Co ciekawe, mocno w dół poszły notowania kontraktów terminowych na złoto (z ok. 1776 dolarów za uncję do niespełna 1760 USD/oz.).

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *