Dziś Dzień Kolumba

Dane o zatrudnieniu opublikowane w piątek spowodowały wzrost rentowności amerykańskich obligacji, dlatego jen, który jest najbardziej wrażliwy na różnice w rentowności, spadł do poziomu 112,725 w trakcie poniedziałkowego poranka. Dla USD/JPY jest to poziom ostatnio widziany w grudniu 2018 r. Sam kurs dolara pozostaje natomiast stabilny w okolicy poziomy 94 pkt. (indeks DXY), trzymając się najwyższych pułapów od listopada ub.r. Japońska waluta ucierpiała z powodu lekkiego przechyłu w kierunku bardziej ryzykownych walut, ponieważ funt szterling i dolar australijski zyskały nieznacznie w stosunku do USD, pozostawiając indeks DXY na poziomie 94,154, który nie odbiega mocno od jednorocznego maksimum 94,504 osiągniętego na początku tego miesiąca. – Dolar może wzrosnąć do około 113 jenów. Ale przedłużenie jego zysków dalej do 114 jenów wymagałoby znacznie większego wzrostu 10-letnich amerykańskich rentowności obligacji do prawie 2 proc., co nie wydaje się prawdopodobne na tym etapie – powiedział Jun Arachi, starszy strateg w Rakuten Securities.

Rynki walutowe i papierów wartościowych w USA są zamknięte w poniedziałek ze względu na święto, ale benchmarkowa rentowność 10-letnich papierów skarbowych osiągnęła w piątek czteromiesięczny szczyt na poziomie 1,617 proc., nawet po tym, jak dane pokazały, że gospodarka amerykańska stworzyła we wrześniu najmniej miejsc pracy od dziewięciu miesięcy, znacznie poniżej prognoz ekonomistów. Dzień Kolumba obchodzony jest w wielu państwach Ameryk oraz w Hiszpanii, zazwyczaj 12 października. W USA to natomiast święto ruchome, które przypada na drugi poniedziałek października. Po wyniku na poziomie zaledwie 235 tys. nowych etatów w sektorze pozarolniczym (NFP) z sierpnia 2021 r., w raporcie wrześniowym ekonomiści spodziewali się polepszenia sytuacji i wyniku na poziomie 500 tys. We wrześniu br. amerykańska gospodarka wytworzyła natomiast zaledwie 194 tysięcy nowych miejsc pracy. Dane za sierpień zostały jednak mocno zrewidowane w górę, a stopa bezrobocia spadła do 18-miesięcznego minimum, co sugeruje, że obawy o niedobór siły roboczej pozostają uzasadnione, podtrzymując obawy o inflację i dając Rezerwie Federalnej (Fed) pol do zmniejszenia awaryjnych bodźców polityki pieniężnej rozpoczętych w zeszłym roku. – Chociaż dane o wynagrodzeniach były słabe, to jednak, gdy spojrzymy na szczegóły, perspektywy pozostają solidne i nie ma nic, co mogłoby powstrzymać Fed przed ograniczeniem wydatków w przyszłym miesiącu – powiedział Shinichiro Kadota, starszy strateg walutowy w Barclays.

Chiński juan w niewielkim stopniu reagował na utrzymujące się problemy dewelopera Evergrande Group, nawet w sytuacji, gdy posiadacze zagranicznych obligacji oczekują na informacje o ponad 148 milionach dolarów w nadchodzących płatnościach kuponowych po tym, jak firma nie dotrzymała dwóch terminów w zeszłym miesiącu. Dolar australijski umocnił się nieco, zbliżając się do najwyższego poziomu od miesiąca, do czego przyczyniły się wysokie ceny towarów i częściowe ponowne otwarcie gospodarcze w Sydney, największego miasta Australii. Obawy o inflację nie ograniczają się do Stanów Zjednoczonych, a zakłócenia w dostawach i rosnące ceny surowców mają wpływ na wiele innych krajów. Funt brytyjski umocnił się do poziomu 1,3634, przedłużając odreagowanie z dziewięciomiesięcznego minimum ustanowionego pod koniec zeszłego miesiąca, w związku z rosnącymi oczekiwaniami, że Bank Anglii może podnieść stopy procentowe, aby ograniczyć gwałtownie rosnącą inflację. Dolar kanadyjski zmienił kurs na 1,2466 za dolara amerykańskiego, po osiągnięciu dwumiesięcznego maksimum na poziomie 1,24525 w piątek dzięki zaskakująco silnym danym o wynagrodzeniach w Kanadzie i wysokim cenom ropy. Z drugiej strony, kurs euro pozostał słaby na poziomie 1,1575 USD, trzymać się nieco powyżej środowego minimum 1,1529, najsłabszego poziomu od lipca zeszłego roku.

Październik fatalny jak wrzesień?

Akcje na Wall Street spadały w ostatni dzień września sprawiając, że amerykański indeks S&P 500 zamknął miesiąc z najgorszą miesięczną stratą od początku pandemii. Ten spadek kosztował S&P 500 4,8 proc., co oznacza zbliżenie się do „krytycznego” momentu, którego boi się każdy inwestor. Analitycy sugerują jednak, że po ciężkim wrześniu, inwestorzy mogą spodziewać się jednej rzeczy: kolejnego, ciężkiego miesiąca. Zdecydowanie można powiedzieć, że wrzesień nie należał do najłatwiejszych miesięcy handlowych w roku jeśli chodzi o to, co działo się na głównych indeksach amerykańskich. Inwestorzy musieli mierzyć się z falą dobrego i negatywnego nastroju panującego na rynkach, podczas którego to również indeks amerykański S&P 500 swoim spadkiem mógł wpisać się historycznie pierwszym miesięcznym spadkiem od stycznia i największym cofnięciem od marca 2020 roku, kiedy to epidemia wirusa wstrząsnęła rynkami.

Po stabilnej wspinaczce przez większą część roku, rynek akcji stał się niespokojny w ostatnich tygodniach wraz z rozprzestrzenianiem się bardziej zakaźnego wariantu Delta koronawirusa, nagłym skokiem rentowności długoterminowych obligacji i słowami, że Rezerwa Federalna może zacząć wycofywać swoje wsparcie dla gospodarki – nie wliczając w to debat na temat zatwierdzenia amerykańskiego budżetu. Główny strateg inwestycyjny w Charles Schwab, Fortune Liz Ann Sonders stwierdziła, że zmienność, jaką widzieliśmy we wrześniu, może z łatwością utrzymać się w październiku. Stwierdzenie to padło na pytanie, czy inwestorzy będą mogli spodziewać się podobnego wydźwięku na rynku w październiku, jak miało to miejsce w ubiegłym miesiącu. Analitycy Bank of America są zgodni, twierdząc, że we wrześniu „wskaźnik Sell Side Indicator” banku, który jest „kontrariańską miarą byczego nastawienia” Wall Street do akcji, spadł do 58,5 proc. Ten spadek optymizmu ” współbrzmi z ich ostrożnym spojrzeniem na rynek, szczególnie w obliczu sezonu wyników za trzeci kwartał, gdzie wiele spółek już wydało rozczarowujące prognozy w obliczu pogarszającej się inflacji.

Dodatkowo, poza zyskami, inne potencjalne obszary niepokoju dla strategów takich jak Sonders ze Schwab obejmują inflację i nadchodzący raport o zatrudnieniu. Analityk pisze w nocie, że „najgorszy scenariusz to oczywiście taki, w którym nie widzimy złagodzenia presji inflacyjnej i zaczynamy widzieć jeszcze gorsze dane z rynku pracy (…) lub z szerokiej gospodarki, co utrwala obawy o przynajmniej krótkoterminowe środowisko stagflacyjne.”

Ropa najdroższa od 7 lat

Ceny kontraktów terminowych na ropę naftową wzrosły w ubiegłym tygodniu i nadal kontynuują wzrosty w poniedziałek po tym, jak Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC) i jej sojusznicy (OPEC+) zdecydowali się pozostawić w listopadzie w mocy swoje porozumienie w sprawie miesięcznego wzrostu produkcji ropy naftowej o 400 000 baryłek dziennie. Dodatkowo paliwa grzewcze drożeją, bo niskie zapasy i przerwy w dostawach surowca znacznie ograniczają podaż. Ropa naftowa typu WTI przekracza 80 dolarów za baryłkę po raz pierwszy od 2014 roku.

Kontrakty na ropę naftową wzrosną dalej w poniedziałek po tym, jak dalsze problemy z dostawami surowca zgłaszają kolejne kraje. Dodatkowo, w ubiegłym tygodniu Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC) i jej sojusznicy (OPEC+) zdecydowali się pozostawić w listopadzie w mocy swoje porozumienie w sprawie miesięcznego wzrostu produkcji ropy naftowej o 400 000 baryłek dziennie. Kwota ta jest znacznie niższa w porównaniu z podawaną wcześniej przez media podwyżką o 800 tys. baryłek dziennie.

W czwartek rzecznik Departamentu Energii Stanów Zjednoczonych oświadczył, że obecnie agencja nie rozważa uwolnienia zapasów ropy naftowej z narodowych rezerw strategicznych, ani nie zamierza dążyć do wprowadzenia zakazu eksportu ropy. Oświadczenie to pojawia się dzień po tym, jak sekretarz ds. energii USA zasugerowała, że działania te są narzędziami „rozważanymi” i że w obliczu gwałtownego wzrostu cen benzyny wszystkie opcje są „na stole”.

Po tych komentarzach ceny ropy skoczyły a obecnie surowiec WTI przekracza już zakres 80 dolarów za baryłkę, co jest najwyższym poziomem od lat. Ostatni raz inwestorzy widzieli tak wysokie ceny w 2014 roku, a wydaje się, że niskie zapasy i przerwy w dostawach surowcach, które ograniczają podaż mogą jedynie napędzać surowiec w dalszych wzrostach nawet do poziomów 85 – 90 dolarów za baryłkę. Saudi Aramco szacuje, że brak gazu już zwiększył popyt na ropę o około 500.000 baryłek dziennie, a Goldman Sachs Group Inc. widzi jeszcze większy wzrost konsumpcji.

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *