Wielka Brytania zmienia zasady wjazdu

Dla większości turystów to koniec podróżowania “na dowód”. Od 1 października 2021 r. wracają paszporty przy przekraczaniu granicy Zjednoczonego Królestwa. Jest wyjątek. Chociaż brexit miał miejsce już ponad 1,5 roku temu to Wielka Brytania nie zaostrzyła od razu zasad wjazdu na jej terytorium. Już wkrótce ulegnie to zmianie. Od 1 października 2021 r. podróżni będą mogli przekroczyć granicę wyłącznie na podstawie ważnego paszportu.  “Przed wyjazdem należy się upewnić, czy dokument paszportowy jest w wystarczająco dobrym stanie technicznym i czy pozwala na stwierdzenie tożsamości (szczególną uwagę należy zwrócić na aktualność zdjęcia)” – czytamy na stronie gov.pl.

Jest jednak wyjątek od nowego prawa dotyczącego przekraczania granicy Zjednoczonego Królestwa. Do końca 2025 r. osoby posiadające status osoby osiedlonej lub tymczasowo osiedlonej w Wielkiej Brytanii, które uzyskały swój status na podstawie dowodu osobistego będą mogły w dalszym ciągu podróżować na tych samych zasadach jak do tej pory. Przepisy przewidują, że od początku października osoby, które chcą wyjechać z Wielkiej Brytanii do Polski będą mogły to zrobić na podstawie dowodu osobistego. Jest jeden warunek takiego przejazdu – linie lotnicze lub inny przewoźnik muszą akceptować taki rodzaj dokumentu tożsamości jako dokument podróży.

Bogaci nie kwapią się do pomocy ekologicznej

Zobowiązania krajów rozwiniętych do zapewnienia 100 miliardów dolarów rocznego finansowania działań na rzecz klimatu w biedniejszych państwach, złożone ponad dekadę temu i postrzegane jako klucz do otwarcia nadchodzących rozmów klimatycznych, prawdopodobnie nie zostaną zrealizowane – wynika z nowego raportu. To nie tylko zagraża sukcesowi rozmów klimatycznych ONZ w Glasgow, które rozpoczną się za kilka tygodni, ale także celowi ograniczenia globalnego ocieplenia do 1,5 stopnia Celsjusza w ramach porozumienia paryskiego – wynika z badania Oxfam International. „Zamożne narody muszą spełnić obietnicę złożoną 12 lat temu i przejść od słów do czynów” – uważa Nafkote Dabi, szef globalnej polityki klimatycznej w Oxfam. „Jest to oczywiście kwestia woli politycznej”.

Dane OECD z zeszłego tygodnia pokazały, że tempo zwiększania finansowania jeszcze bardziej zwolniło w 2019 r. i od 2018 r. wzrosło zaledwie o 2 proc. do 79,6 mld dolarów. Dane nie były dostępne na 2020 r., kiedy miała zostać osiągnięta roczna stopa 100 mld dolarów, ale straty gospodarcze spowodowane pandemią oznaczają, że cel został prawdopodobnie chybiony. Kraje rozwijające się twierdzą, że finansowanie jest dla nich kluczem do zobowiązania się do głębszych cięć emisji. Podczas gdy amerykański wysłannik ds. klimatu John Kerry w ostatnich tygodniach przemierzał świat, w tym Chiny i Indie, starając się zdobyć wystarczające wsparcie, aby najbliższa konferencja ONZ w sprawie zmian klimatu – COP26, która rozpoczyna się 31 października, odniosła sukces, a załamanie finansowe może okazać się poważną przeszkodą.

Oxfam zgłosił również obawy dotyczące sposobu wypłacania środków finansowych krajom rozwijającym się. Ponad dwie trzecie będzie miało formę pożyczek, co jeszcze bardziej zadłużyłoby te kraje. Stany Zjednoczone są powszechnie postrzegane jako kraj, w którym występuje największy niedobór środków finansowych, po części dlatego, że były prezydent USA Donald Trump wycofał z paryskiej umowy najbogatszego truciciela na świecie. Oxfam w swoim raporcie zaznacza także, że Francja, Australia i Japonia nie zwiększyły swojego finansowania dla biedniejszych krajów.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *