Nowojorskie indeksy znów powróciły do spadków

Nie pomogły nawet nieco lepsze od oczekiwań dane o inflacji CPI. Pamiętajmy też, że wrzesień jest statystycznie najgorszym miesiącem dla posiadaczy akcji. Finansowym wydarzeniem dnia miała być publikacja oficjalnych danych o inflacji CPI w Stanach Zjednoczonych. W sierpniu inflacja konsumencka obniżyła się z 5,4 do 5,3 proc. w skali rocznej oraz 0,5 proc. do 0,3 proc. licząc miesiąc do miesiąca. Był to wynik z grubsza zbieżny z oczekiwaniami większości ekonomistów. In minus (a więc pozytywnie) zaskoczyła za to tzw. inflacja bazowa – po wyłączeniu żywności, paliw i energii roczna dynamika CPI obniżyła się z 4,3 do 4,0 proc., chociaż ekonomiści spodziewali się odczytu na poziomie 4,2 proc. Choć jak to mawiają makroekonomiści „jedna dana nie zmienia trendu”, to jednak nawet delikatne złagodzenie presji inflacyjnej wzmacnia narrację bankierów centralnych o „tymczasowym” i „przejściowym” charakterze tegorocznego wyskoku inflacji. A to zdejmuje z Rezerwy Federalnej część presji na porzucenie skrajnie ekspansywnej polityki pieniężnej w postaci zerowych stóp procentowych i potężnego (120 mld dolarów miesięcznie) programu skupu obligacji, zwanego potocznie „dodrukiem pieniądza”. Teoretycznie więc po takich danych ceny akcji powinny rosnąć. Taka też była pierwsza reakcja rynku. Ale później nowojorskie indeksy zaczęły spadać.  Dow Jones poszedł w dół o 0,84 proc., schodząc do poziomu 34 577,57 pkt. S&P500 zniżkował o 0,57 proc., finiszując z wynikiem 4 443,05 pkt. Nasdaq zaliczył piątą spadkową sesję z rzędu, tym razem tracąc 0,45 proc.Dzień wcześniej DJIA oraz S&P500 przerwały serię pięciu spadkowych sesji z rzędu.

Rzecz jasna na Wall Street wszyscy znają ponurą statystykę, w której wrzesień jest najsłabszym i najbardziej prospadkowym miesiącem na rynku akcji w USA. Wiadomo też, jak mocno amerykańskie indeksy poszły w górę przez poprzednie 12 miesięcy. Jakaś korekta po tak długim okresie tak monotonnych wzrostów byłaby ze wszech miar wskazana i trudno by ją uznać za zaskakującą. A jednak wciąż brakuje do niej dostatecznie mocnych pretekstów. Przez ostatnie tygodnie rynek ignorował nieco gorsze dane makroekonomiczne, wysoką inflację oraz nadchodzącą wraz z jesienią niepewność dotyczącą kolejnej fali covidowych restrykcji ze strony władzy. Teraz nowym straszakiem mogą zostać propozycję administracji  prezydenta Bidena, który chciałby srogo podnieść opodatkowanie giełdowych korporacji (z 21 do 26,5 proc.) oraz zysków kapitałowych (z 20 do 25 proc.).  Tyle tylko, że to przecież był jeden ze sztandarowych postulatów Partii Demokratycznej, z którymi inwestorzy zetknęli się jeszcze… latem 2020 roku.

Lepsze niż oczekiwano dane o inflacji cen detalicznych w sierpniu nie zapobiegły przecenie na amerykańskich rynkach akcji we wtorek choć początek sesji mógł to sugerować. Eksperci wskazywali, że do trwałej poprawy nastrojów potrzebne jest oprócz niskiej dynamiki cen także przekonanie o trwałości ożywienia gospodarczego, na co nie wskazywały w ostatnim czasie inne dane makro. Tym ważniejsza będzie publikacja w środę danych o produkcji przemysłowej, a w czwartek o sprzedaży detalicznej w sierpniu. Dane o inflacji w sierpniu, najniższej w ujęciu bazowym od lutego, pomogły jedynie rynkowi obligacji budząc nadzieję na opóźnienie przez Fed rozpoczęcia redukcji zakupów długu.

 

UE i USA badają chińskie inwestycje

Unia Europejska zgodzi się na wypracowanie ram współpracy z USA w celu monitorowania potencjalnie wrogich inwestycji zagranicznych. Europa jednak chce uniknąć zbyt dużego wciągnięcia w strefę wpływów Waszyngtonu – wynika z wiedzy informatorów Bloomberga. Do spotkania przedstawicieli USA i UE w tej sprawie ma dojść jeszcze w tym miesiącu w Pittsburghu. Obie strony pracują nad wspólnymi zasadami, które będą pozwalały dzielić się informacjami na temat zagranicznych przejęć i które pozwolą na współpracę w ocenie inwestycji w strategiczne zasoby – twierdzi informator agencji Bloomberg zbliżony do sprawy. Inauguracyjne posiedzenie europejsko-amerykańskiej Rady ds. Handlu i Technologii, które zaplanowano na 29. września, skupi się także na wypracowaniu podobnych zasad w zakresie współpracy w obszarze kontroli eksportu, sztucznej inteligencji i krytycznych łańcuchów dostaw, obejmujących takie produkty, jak na przykład półprzewodniki – informuje Bloomberg. Spotkanie przedstawicieli USA i UE odbędzie się w czasie, gdy Chiny, tak jak inne kraje, poszukują na całym świecie firm technologicznych, które mogłoby przejąć. Dodatkowo Pekin zwiększa subsydia dla przedsiębiorstw technologicznych oraz wydatki na badania. Państwo Środka zadeklarowało wcześniej, że chce być światowym liderem w zakresie przemysłów przełomowych technologii, począwszy od zaawansowanych chipów, a skończywszy na sztucznej inteligencji. Należy jednak pamiętać, że choć USA i UE chcą połączyć swoje siły regulacyjne, aby ustalić globalne standardy oparte na wartościach, to jednocześnie Europejczycy będą próbowali uniknąć zbyt dużego zbliżenia z Ameryką, aby nie dać się wciągnąć w strefę wpływów Waszyngtonu. Mogłoby to bowiem zostać wykorzystane przez USA na niekorzyść firm ze Starego Kontynentu – zaznacza informator agencji Bloomberg. Unia wciąż ma za złe administracji Joe Bidena, że zdecydowała się wycofać siły z Afganistanu bez uwzględnienia obaw swoich sojuszników. Europa ma również świadomość uzależnienia od USA w zakresie cyfrowych technologii.

W dokumencie, który ma być zaprezentowany w tym tygodniu, Komisja Europejska przedstawi strategię technologiczną i cyfrową na kolejne 10 lat. Jednym z celów strategii jest zmniejszenie uzależnienia UE od krajów zewnętrznych, w tym USA. Z projektu tego dokumentu, do którego dotarli reporterzy Bloomberga wynika, że dane Unii Europejskiej w 90 proc. są zarządzanie przez amerykańskie firmy, zaś kluczowe elementy łańcuchów dostaw znajdują się pod amerykańską kontrolą własnościową. Dokument KE wskazuje również na potrzebę zwiększenia inwestycji w gospodarkę cyfrową o 125 mld euro – bez tego Europa nie będzie zdolna do rywalizacji z USA i Chinami. Kwota ta obejmuje 42 mld euro inwestycji w sieci komunikacyjne, 17 mld euro w półprzewodniki oraz 11 mld euro w chmurę obliczeniową. Strategia KE przedstawia również cel UE, jakim jest osiągnięcie 20 proc. udziałów w globalnym rynku zaawansowanych technologicznie półprzewodników do 2030 roku. Komisja ostrzega przy tym, że Europa pozostaje daleko w tyle za Chinami i USA.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *