Cztery giełdowe typy Warrena Buffetta

Szukając ciekawych spółek dobrym punktem wyjścia może być przyjrzenie się portfelom znanych inwestorów. Warren Buffett, prezes Berkshire Hathaway jest przez wielu uznawanych za jednego z najlepszych inwestorów w historii. Obecnie posiada on akcje ponad 40 spółek. Podczas, gdy jesteśmy bombardowani licznymi wiadomościami ze świata inwestycji, naszym zadaniem jest pamiętać o jednym, fundamentalnym fakcie – spółki istnieją głównie z jednego powodu, którym jest wzięcie kapitału od inwestorów i zarabianie na nim. Właśnie z tego powodu uczestnicy rynku akcji powinni poszukiwać firm charakteryzujących się trwałą przewagą konkurencyjną, które są w stanie konsekwentnie osiągać wysokie stopy zwrotu. Które spółki z portfela Warrena Buffetta będą nam w stanie zagwarantować wysokie stopy zwrotu? Sprawdźmy!

Merck

Buffett posiada udziały w kilku dużych przedsiębiorstwach działających w branży farmaceutycznej. Jednym z nich jest Merck. Gigant z sektora opieki zdrowotnej może obecnie zaoferować nam atrakcyjną wartość. Merck posiada sześć leków, które wygenerowały ponad miliard dolarów sprzedaży w minionym roku. Spółka posiada również jednostkę ds. zdrowia zwierząt, której wartość wynosi prawie 4,7 miliarda dolarów. Niewątpliwą gwiazdą spółki jest Keytruda, lek stosowany w leczeniu różnych form raka. W 2020 roku przyniósł on 14,4 miliarda dolarów zysku, a sprzedaż w pierwszych sześciu miesiącach bieżącego roku wzrosła o 21 proc. w porównaniu z rokiem 2020. Poza onkologią, firma posiada również popularne leki w immunologii, leczeniu chorób układu krążenia i cukrzycy. Spółka oczekuje wzrostu sprzedaży w całym roku do 46,9 miliardów dolarów. Dla akcjonariuszy może to być dobra okazja do kupna, ponieważ notowaniu spółki znajdują się obecnie w dołku. Dzięki niskiej wycenie, skupieniu się na szybciej rosnących segmentach i 3,4proc. dywidendzie, warto dodać ten pakiet akcji Berkshire Hathaway do swojego portfela w tym miesiącu.

Verizon

Kolejnym holdingiem notowanym w pobliżu wieloletnich minimów – nie licząc krachu wywołanego pandemią w marcu 2020 roku – jest Verizon. Buffett uwielbia akcje z przewidywalnymi przychodami i siłą cenową. Verizon ma obie te cechy w nadmiarze. Ze względu na swoje usługi bezprzewodowe i ofertę kablową Fios, firma komunikacyjna jest niezbędnym wydatkiem w wielu gospodarstwach domowych. Pomimo przewidywalności biznesu, Wall Street jest zniechęcona do akcji Verizon. Potencjał spółki w najbliższych latach może jednak to odwrócić. Wzrost w ostatnich latach był anemiczny, a przychody w ciągu ostatnich 12 miesięcy tylko nieznacznie przewyższały te z 2015 roku. Spółka wypłaca dywidendę w wysokości 4,6 proc., a ostatnio podniosła ją już 15 rok z rzędu. Inwestorzy, którzy szukają stabilnej firmy, której cena znajduje się w dołku, powinni w tym miesiącu rozważyć kupno akcje spółki Verizon. Jej niska wycena i wysoka dywidenda dają pewien margines bezpieczeństwa. Może się to przydać w sytuacji, gdy coraz więcej ekspertów przewiduje, że rynek akcji będzie miał przed sobą trudną drogę.

Home Depot

Home Deport jest właścicielem sieci hipermarketów The Home Depot. Zajmują się one sprzedażą niemal wszystkich popularnych rodzajów materiałów budowlanych i narzędzi. Spółka konsekwentnie generuje zwrot z zainwestowanego kapitału na poziomie około 30 proc. Dzięki ogromnemu efektowi skali, dobrze rozpoznawalnej marce i zwięzłemu merchandisingowi, zarządowi udało się wypracować ponadprzeciętne wskaźniki operacyjne, jednocześnie wynagradzając swoich akcjonariuszy. W ciągu ostatnich pięciu lat spółka zwróciła akcjonariuszom ponad 55 miliardów dolarów w formie dywidend bądź wykupu akcji, co jest imponującym wynikiem. Chociaż wyniki spółki były ostatnio nieco rozczarowujące – transakcje klientów spadły o 5,8 proc. w ostatnim kwartale – długoterminowy trend inwestowania w Home Depot powinien nadal działać na korzyść spółki. Przy całkowitej stopie zwrotu na poziomie 3,8 proc., 2-procentowej dywidendzie oraz 1,9 proc. zwrotu z odkupu akcji – stosunek ryzyka do zysku wygląda na tyle atrakcyjnie, że warto dokonać zakupu akcji Home Depot.

Microsoft

Ostatnią pozycją na naszej liście jest Microsoft – spółka, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Skupmy się więc na faktach. Pięcioletnia stopa zwrotu z zainwestowanego kapitału w Microsoft kształtuje się na poziomie 20 proc.. Choć wiele osób uważa Microsoft za powolną i nudną spółkę technologiczną, należy pamiętać, że to wciąż monopolista w zakresie usług Windows i Office. W połączeniu z rosnącą obecnością w szybko rozwijającej się przestrzeni chmury publicznej, daje jej solidny stosunek ryzyka do zysku. W ostatnim kwartale zysk netto wzrósł o 47 proc. do 16,5 miliardów dolarów, a przychody wzrosły o 21 proc. do 46,2 miliardów dolarów. Segment Inteligentnej Chmury firmy wzrósł o 35 proc. do 3,9 miliardów dolarów, głównie dzięki dużemu popytowi na kluczową usługę chmury obliczeniowej Azure. Co ważniejsze, marża brutto wzrosła w ciągu kwartału o 25 proc., co sugeruje, że pozycja konkurencyjna Microsoftu tylko się umacnia. Obecnie akcje Microsoftu oferują stopę dywidendy na poziomie 0,7 proc. oraz stopę zwrotu z wykupu na poziomie 1,1 proc. Wszystkie powyższe dane potwierdzają systematyczny rozwój przedsiębiorstwa i ciągły wzrost jej konkurencyjności, co sprawia, że zakup akcji Microsoftu również wydaje się rozsądną decyzją.

 

Teledriving – nowy hit przyszłości?

Rozmieszczanie ogromnych flot roboaut okazuje się znacznie trudniejsze niż zakładali giganci, tacy jak Tesla czy Alphabet. Jeden europejski startup stawia teraz pośredni krok do pełnej autonomii. Ten krok to telejazda. Niemiecki Vay, który po cichu testuje flotę zdalnie sterowanych pojazdów elektrycznych w całym Berlinie, planuje w przyszłym roku wprowadzić usługę mobilności w Europie i potencjalnie w Stanach Zjednoczonych. Za ułamek ceny Ubera klienci będą mogli zamówić zdalnie sterowany samochód, pojechać samodzielnie kierując autem do wybranego miejsca, a następnie wysiąść, pozostawiając go ludzkiemu telekierowcy oddalonemu o wiele kilometrów, który zdalnie zaparkuje pojazd, albo pokieruje nim do kolejnego klienta. Na późniejszym etapie Vay planuje wprowadzić usługę wezwania na przejazd, który będzie całkowicie zdalnie sterowany.

„W przyszłym roku – a nie za pięć lat – wprowadzimy na rynek usługi, które mają ogromne zalety w porównaniu z tym, co jest na rynku”, powiedział w wywiadzie dyrektor generalny Thomas von der Ohe, który wcześniej pracował w Amazon.com i startupie Zoox, zajmującym się autonomicznymi pojazdami. Koncepcja może być nowatorska, choć nie jest nowa. Były szef Nissan Motor, Carlos Ghosn, zachwalał to podejście na targach Consumer Electronics 2017, prezentując platformę do zarządzania flotami pojazdów autonomicznych, opracowaną na podstawie technologii National Aeronautics and Space Administration. Chociaż von der Ohe twierdzi, że nadal wierzy w pełną autonomię, to pracując w Zoox dowiedział się, jak trudne i kosztowne może być opracowanie w pełni samodzielnych samochodów. Zoox zebrał znaczną sumę kapitału poprzez finansowanie typu venture vapital i w pewnym momencie został wyceniony na 3,2 miliarda dolarów, jednak startup miał problemy z komercjalizacją swojej technologii i podczas pandemii zabrakło mu gotówki. Zgodził się na sprzedaż Amazonowi za 1,3 miliarda dolarów w sierpniu 2020 roku.

Von der Ohe z firmy Vay i jej współzałożyciele – inżynier i projektant samochodów elektrycznych Fabrizio Scelsi i Bogdan Djukic, którzy stworzyli oprogramowanie dla Skype – namówili ludzi z Google, Audi Volkswagen AG i Boring Co. Elona Muska do opracowania sprzętu i oprogramowania niezbędnego dla koncepcji teledrivingu. Wyszkoleni telekierowcy firmy obsługują stacje wyposażone w kierownicę, pedały i kilka dużych monitorów zapewniających widoczność 360 stopni bez martwych punktów. Dla zwiększenia bezpieczeństwa jazdy, system ma wbudowane zabezpieczenia, zapobiega przekroczeniu prędkości i nakłada na ekrany informacje dotyczące bezpieczeństwa. Vay twierdzi, że rozwiązał problemy z opóźnieniami i skutecznym zdalnym sterowaniem samochodów w sytuacjach ekstremalnych, wymagających awaryjnego hamowania i manewrów wymijających. Dyrektor generalny firmy przekonuje, że rozpoczęcie działalności od telejazdy umożliwi firmie budowanie marki i gromadzenie cennych danych operacyjnych, dzięki czemu będzie mogła stopniowo wprowadzać autonomiczne funkcje, gdy tylko staną się one dostępne.

Jednak startup, który zatrudnia około 70 osób, będzie musiał stawić czoła wyzwaniom, takim jak zdobycie lokalnych regulatorów, zebranie wystarczającego kapitału na sfinansowanie swojej ekspansji oraz uporać się z problemem zarządzania szczytami podaży i popytu bez frustracji klientów. Vay do tej pory zebrał około 30 milionów dolarów od inwestorów, w tym od prezesa Twittera Patricka Pichette’a i firmy venture capital Atomico i w dłuższej perspektywie jest otwarty na publiczną sprzedaż akcji, powiedział von der Ohe. Zespół Vay rozmawia z głównymi producentami samochodów na temat potencjalnych partnerstw w miarę rozwoju firmy i bada przyszłe zastosowania, takie jak np. kierowanie ciężarówką na odległość, w czasie gdy kierowca w pojeździe odpoczywa. Wyposażenie samochodów w technologię autonomicznej jazdy może zwiększyć koszty nawet o 100 tys. dolarów, Vay twierdzi jednak, że jego oprogramowanie i sprzęt kosztuje zaledwie kilka tysięcy euro i można je zainstalować w dowolnym samochodzie na rynku.

 

Raport walutowy

Kurs euro rozpoczyna tydzień na poziomach w dalszym ciągu sygnalizujących głęboką słabość polskiej waluty. Znów zyskiwać zaczął za to dolar amerykański, co jest czynnikiem niekorzystnym dla złotego. Patrząc w szerszej perspektywie, złoty pozostaje słaby od marca 2020 roku. Przyzwyczailiśmy się już, że kurs euro regularnie przekracza poziom 4,50 zł. Czyli wartość, którą przed koronakryzysem obserwowaliśmy jedynie okazjonalnie i tylko podczas najostrzejszych faz globalnego kryzysu finansowego. W nowy tydzień wchodzimy z kursem euro na wysokości 4,5363 zł, czyli nieco niższym niż w piątek wieczorem. Większych szans na aprecjację złotego w średnim terminie nie daje postawa władz Narodowego Banku Polskiego, które uparcie odmawiają znormalizowania polityki pieniężnej nawet w obliczu 5-procentowej inflacji CPI i równie szybkiego wzrostu gospodarczego.

Dodatkowo w krótkim terminie na niekorzyść złotego oddziałuje umocnienie dolara amerykańskiego – kurs EUR/USD spadł poniżej 1,18 dolara za euro. W rezultacie na polskim rynku po raz pierwszy w tym miesiącu za dolara trzeba było zapłacić 3,85 zł. Kurs franka szwajcarskiego stabilizował się w pobliżu 4,18 zł. Helwecka waluta pod koniec ubiegłego tygodnia podrożała o ok. 4 grosze po tym, jak na przełomie sierpnia i września potaniała o prawie 10 groszy. Funt szterling notowany był po 5,3157 zł, a więc podobnie jak przed weekendem.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *