Rekordowy handel ChRL
Niepokojące sygnały o spowolnieniu chińskiego handlu po raz kolejny nie znalazły potwierdzenia w danych. W sierpniu rekordy pobiły zarówno eksport, jak i import. W ostatnich tygodniach zza Muru nadchodziły informacje o piętrzących się problemach fabryki świata. Z powodu wykrycia ognisk koronawirusa przez dwa tygodnie zamknięty pozostawał jeden z terminali w porcie w Ningbo, a chińskie lotniska anulowały wiele przewozów cargo. Obok transportowych zatorów (i ich szybujących kosztów!) “tradycyjnie” narzekano na braki surowców i materiałów oraz ich ceny, niedobory siły roboczej i płace pracowników. Problemy pogłębiły tragiczne powodzie i inne niekorzystne zjawiska atmosferyczne. Ponadto, z deklaracji firm wynikało, że słabość widać nie tylko po stronie podażowej, ale i popytowej – ponad połowa ankietowanych w badaniu PMI przedsiębiorstw informowała o spadku zamówień z zagranicy. Opublikowane dziś dane o handlu zagranicznym nie potwierdziły tego niekorzystnego obrazu. W sierpniu eksport wzrósł o 28,6 proc. rdr i sięgnął rekordowych 294 mld dol. Import zwiększył się o jedną trzecią, już szósty miesiąc z rzędu rosnąc szybciej niż sprzedaż za granicę, do najwyższego w historii poziomu 236 mld dol. Zarówno eksport, jak i import wyraźnie przebiły oczekiwania analityków po słabszym od prognoz lipcu.
Wydatki na zagraniczne dobra tradycyjnie zdominowały surowce. Do Chin sprowadzono o ok. 10 proc. więcej żelaza, ropy, gazu czy plastiku niż w lipcu. Nieco zmniejszyły się za to zakupy chipów i węgla, ale importerom przyszło za nie więcej zapłacić z powodu wzrostu cen. Mocno w górę poszły także koszty gazu, co obserwujemy również na innych rynkach. Chipy, ropa i żelazo odpowiadały łącznie za ponad jedną trzecią importu za Mur. Piąty miesiąc z rzędu puchła nadwyżka handlowa – w sierpniu wyniosła ponad 58 mld dol. – wynika z danych chińskiego urzędu celnego.
Ropa naftowa w cenie
Cena ropy naftowej WTI we wtorek rano notowana jest nieco powyżej 69 dol. za baryłkę w sesji o dość niskiej zmienności, po tym jak w poniedziałek opadła wskutek informacji o cięciu cen kontraktowych przez Saudi Aramco, co może wskazywać na pojawienie się przewagi podaży nad popytem. Cena ropy naftowej WTI notowanej na amerykańskiej giełdzie surowcowej NYMEX we wtorek rano spada o 0,13 proc. do 69,21 dol. za baryłkę. Wtorkowa sesja jest przedłużeniem poniedziałkowej: z uwagi na święto narodowe w Stanach Zjednoczonych (Dzień Pracy) w poniedziałek nie miało miejsce zamknięcie notowań i sesja jest rozszerzona na wtorek. Przez ostatnie miesiące byliśmy świadkami przewagi popytu na podażą na rynku naftowym, który choć sztucznie wygenerowany przez cięcia produkcyjne OPEC+, wyniósł ceny surowca do góry. Jednak teraz, w obliczu nasilenia się pandemii przed chłodnymi miesiącami roku, pojawiają się pierwsze sygnały odwrócenia szali na stronę podaży.
Saudi Aramco, największy koncern naftowy na świecie, przed kilkoma dniami został zmuszony do obniżki cen kontraktowy ropy na październik o co najmniej 1 dol. dla wszystkich oferowanych gatunków surowca na rynek azjatycki. To zapewne wynik zmniejszonego popytu, gdy szereg azjatyckich państw wprowadził nowe obostrzenia wskutek wzrostu liczby zachorowań na COVID. Zwiększenie produkcji przez OPEC+ o 400 tys. baryłek ropy dziennie od początku września zapewne także ciąży na notowaniach. Zauważalne są także pierwsze sygnały wyhamowania zapowiadanego silnego wzrostu. Dane makroekonomiczne związane z rynkiem pracy w USA nieco rozczarowały: zamiast spodziewanych 750 tys. nowych miejsc pracy w sierpniu, przybyło ich zaledwie 235 tys. To istotnie mniej, co może sugerować, że programy luzowania ilościowego Rezerwy Federalnej jednak nie zostaną wycofane tak szybko, jak bank sygnalizował jeszcze niedawno.
Pewnym wsparciem dla cen ropy w krótkim terminie jest informacja o zwiększeniu przeciętnej dziennej wartości importu ropy do Chin w sierpniu o 8 proc. względem poprzedniego miesiąca, jak wynika z rządowych danych. Z uwagi na święto narodowe w USA, szacunkowe dane dotyczące zmiany poziomu rezerw w USA od API pojawią się dzień później, w środę, a oficjalny odczyt od EIA dopiero w czwartek.
Zrównoważony rozwój pod lupą ONZ
ONZ nie poprzestało na postawieniu celów zrównoważonego rozwoju. Regularnie mierzy ich realizację. Kwestia wzrostu gospodarczego, który nie odbywa się kosztem środowiska naturalnego i nie pogłębia nierówności, od lat jest przedmiotem dyskusji specjalistów i badaczy. Pierwsze próby jej współczesnego ujęcia sięgają lat 80. Pojawił się wówczas postulat mierzenia rozwoju gospodarczego z uwzględnieniem kosztów, jakie wywołuje on dla środowiska. Obecnie jednym z najpopularniejszych narzędzi jest indeks ONZ. Z jednej strony ma weryfikować realizację zadań postawionych w 2015 r. w dokumencie „Cele Zrównoważonego Rozwoju 2030” (więcej o wpływie dokumentu ONZ na biznes na stronie 4). Z drugiej zaś stał się jedną z alternatywnych miar przeciwstawianych wskaźnikowi PKB (produkt krajowy brutto mierzy dobra i usługi, które państwo wytwarza w ciągu roku; nie pokazuje zaś obszarów związanych z pracą nieodpłatną, które również mają wpływ na jakość życia). Ranking Zrównoważonego Rozwoju ONZ uwzględnia 165 krajów. Żaden nie uzyskał maksymalnej liczby 100 pkt. Zajmująca pierwsze miejsce Finlandia otrzymała 85,9 pkt; tuż za nią są Szwecja (85,61) i Dania (84,86). Kraje te zajęły też miejsca na podium w zeszłym roku (w innej kolejności: Szwecja, Dania, Finlandia).
Polska awansowała z 23. ubiegłorocznej pozycji na 15. miejsce, zdobywając 80,22 pkt. Ustępujemy m.in. Słowenii (9. miejsce), Estonii (10), Czechom (12) czy Chorwacji (14), ale jesteśmy wyżej od Szwajcarii (16. lokata), Wielkiej Brytanii (17), Kanady (21) czy USA (32). kolei na samym dole rankingu są państwa afrykańskie. Uplasowana na 165. miejscu Republika Środkowoafrykańska uzyskała 38,27 pkt. Eksperci docenili w Polsce m.in. niskie wskaźniki ubóstwa, stosunkowo dobrej jakości edukację, rozwój przemysłu, a także dostęp do wody i ochronę przyrody na lądzie. Nie oznacza to jednak, że nie zauważyli, iż kraj nad Wisłą wciąż ma jeszcze sporo do zrobienia w wielu wymiarach. Najważniejsze to działania na rzecz poprawy sytuacji klimatycznej, a także powiązany z tym celem dostęp do czystej i taniej energii. Obecne uzależnienie od węgla w miksie energetycznym, w którym dziś stanowi on dominującą pozycję, jest polską piętą achillesową w spełnianiu kryteriów zrównoważonego wzrostu.
Obok rankingu ONZ istnieją inne węższe klasyfikacje. Przykładowo wskaźnik efektywności środowiskowej (EPI) – obejmujący 180 krajów i realizowany przez amerykańskie uczelnie Yale i Uniwersytet Columbia – bierze pod uwagę stan dbałości o środowisko naturalne. Uwzględnia m.in. jakość powietrza, zarządzanie odpadami i oczyszczanie ścieków, bioróżnorodność czy utrzymywanie zasobów morskich. W tym zestawieniu Polska zajmuje 37. pozycję. Jako naszą mocną stronę eksperci wskazali dość ograniczone tempo wzrostu emisji dwutlenku węgla od 2007 r., a jako największą wadę – wciąż stosunkowo dużą emisję gazów cieplarnianych w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Czołówkę wyróżnionych w rankingu państw stanowiły kolejno: Dania, Luksemburg, Szwajcaria, Wielka Brytania i Francja. Zestawienie zamykały natomiast Afganistan, Mjanma oraz Liberia. Chiny zajęły dość odległe 120. miejsce, a Stany Zjednoczone 24. lokatę.
Część rankingów wskazuje, że nawet kraje uchodzące za środowiskowe potęgi wciąż mają wiele do nadrobienia, a uznawanie wysokich lokat za sukces może być mylące. By to zamanifestować, w rankingu Climate Change Performance Index mierzącym to, jak państwa dostosowują się do zmian klimatu, stworzonym przez niemiecką organizację pozarządową Germanwatch, zdecydowano się przez trzy kolejne coroczne edycje nie przyznawać nikomu trzech pierwszych miejsc, pokazując tym samym, że nawet najlepsi wciąż robią za mało. Dopiero dalej uplasowały się Szwecja, Wielka Brytania i Dania. Polska zajęła dość odległe 48. miejsce na 61. badanych krajów, wyprzedzając np. Węgry, Australię czy Kanadę. Ostatnią lokatę zajęły natomiast Stany Zjednoczone.
Postęp społeczny mierzą z kolei wskaźnik rozwoju społecznego (HDI) oraz OECD Better Life Index. W pierwszym z nich opracowywanym przez Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju uwzględnia się długość życia, trwanie edukacji i dochód narodowy per capita. Polska znajduje się w nim na 35. miejscu na 189 badanych państw. Najwyżej znajdują się natomiast Norwegia, Irlandia i Szwajcaria. Stany Zjednoczone zajmują 17. miejsce, Rosja 52., a Chiny 85.
Z kolei zestawienie OECD obejmuje jedynie najbardziej rozwinięte gospodarki na świecie i bierze pod uwagę wiele elementów mieszczących się w definicji zrównoważonego wzrostu, m.in.: edukację, warunki mieszkaniowe, zdrowie, jakość środowiska, zarobki, bezpieczeństwo. Polska w 2020 r. zajęła w nim 27. miejsce na 40 analizowanych państw, wyprzedzając z krajów UE Litwę, Portugalię, Węgry, Łotwę oraz Grecję. Najlepsze wyniki osiągnęliśmy w bezpieczeństwie, edukacji oraz zatrudnieniu. Najsłabiej wypadliśmy natomiast pod względem dochodów, środowiska oraz jakości wsparcia społecznego. Na szczycie rankingu uplasowały się Norwegia, Australia i Islandia.