S&P 500 zanotował trzeci z rzędu rekordowy wzrost

Prym wiodły akcje spółek technologicznych, ponieważ optymizm inwestorów rósł dzięki danym potwierdzającym skalę ożywienia gospodarczego. Dolar umocnił się, a rentowność obligacji skarbowych wzrosła, pisze Reuters. Czwartkowa sesja na nowojorskich giełdach przyniosła kolejny rekord indeksu S&P500. Tymczasem na froncie inflacyjnym ekonomistów zaskoczyła bardzo mocna podwyżka indeksu cen producentów. Indeks cen producentów (PPI) był w lipcu aż o 7,8 proc. wyższy niż rok wcześniej – podało Biuro Statystyki Pracy. To najwyższy rezultat od przynajmniej 11 lat. Inflacja producencka okazała się też wyraźnie od oczekiwań ekonomistów, którzy spodziewali się odczytu na poziomie 7,3 proc. rdr. Mocna okazała się też bazowa inflacja PPI (czyli wskaźnik bez uwzględnienia cen żywności, paliw i energii), która wyniosła 6,2 proc. wobec oczekiwanych 5,6 proc.

Dane o PPI łamią interpretację opublikowanych w środę statystyk inflacji konsumenckiej (CPI). Jak na razie nie wygląda na to, aby galopująca inflacja producencka miała się nie przełożyć na jeszcze wyższe ceny płacone przez konsumentów.  A to grozi konsekwencjami w postaci bardziej restrykcyjnej polityki Rezerwy Federalnej. Bez dopływu świeżego pieniądza kreowanego przez Fed hossa na Wall Street przy obecnych wycenach spółek może by ć trudna do utrzymania w dłuższym terminie. Jednakże póki co na rynku tego typu obawy nie są traktowane zbyt poważnie. – Wejście w sektor technologiczny (ang. big tech) jest inwestycyjną okazją. Sektor ten był pod kreską przez tydzień lub nawet dłużej, spisując się słabiej od rynku. Do gry weszli łowcy okazji, kupujący te walory – tak czwartkową sesję skomentował Tim Ghriskey, główny strateg inwestycyjny w Inverness Counsel cytowany przez agencję Reuters.

I faktycznie po dwóch słabszych sesjach tym razem to Nasdaq wypadł najlepiej. Choć wzrost o 0,35 proc. nie stanowi raczej wielkiego wydarzenia. Dzięki drożejącym spółkom technologicznym indeks S&P500 zyskał 0,30 proc. i z kończąc dzień z wynikiem 4 460,83 pkt. ustanowił nowy rekordowy kurs zamknięcia. Po ustanowieniu nowych rekordów odpoczywał Dow Jones, który zyskał tylko 0,04 proc.. Wśród poszczególnych spółek wyróżniły się walory Palantir Technologies, których notowania poszły w górę o ponad 11 proc. Ta technologiczna firma specjalizująca się w analizie danych opublikowała prognozy sprzedaży na bieżący kwartał, które przebiły oczekiwania analityków.

Praca zdalna gorzej płatna

Pracownicy Google, którzy pracują zdalnie, otrzymają niższe wypłaty. Wpływ na ich przyszłe pensje będzie miało m.in. miejsce zamieszkania i poziom życia. Wcześniej z podobnego rozwiązania skorzystali inni cyfrowi giganci.  Google obniża zarobki pracowników zdalnych. Pensja nieobecnych w biurach mogą być niższe nawet o 1/4. Obliczaniem tego zajmuje się specjalne narzędzie zwane Work Location Tool. Wcześniej ten sam obrały m.in. Facebook, Twitter i Twitch.  Jako pierwsza o sprawie poinformowała agencja Reutera, do której odezwał się anonimowy pracownik Google. Informator dowiedział się, że jego pensja zostanie ucięta o 10 proc., jeśli zdecyduje się zamienić dojazdy do Seattle z sąsiedniego hrabstwa na pracę zdalną. Ostatecznie pracownik zdecydował się wrócić do biura, mimo że droga zajmuje mu dwie godziny w jedną stronę. – Obniżka zarobków byłaby tak wysoka, że równałaby się kwocie mojego ostatniego awansu. Nie po to pracowałem tak ciężko, aby awansować, a następnie mieć obciętą pensję – zaznaczył.

Okazuje się, że rzeczone 10 proc. to stawka, którą wyliczył kalkulator Work Location Tool. Od czerwca br. z jego pomocą Google określa wysokość wypłaty swoich pracowników. Kalkulator wykazuje, że pracownik mieszkający w Stamford w stanie Connecticut, oddalonym o godzinę jazdy pociągiem od Nowego Jorku, pracując zdalnie, otrzymywałby wypłatę niższą o 15 proc.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *