Trudne relacje Toyoty z Igrzyskami w Tokio

Gwałtowny wzrost liczby przypadków koronawirusa w stolicy Japonii doprowadził do tego, że wielu Japończyków jest dość niechętnie nastawionych do tegorocznych Igrzysk Olimpijskich i Paraolimpijskich. Kierownictwo Toyoty obawia, że sponsorowanie niepopularnych igrzysk może raczej zaszkodzić wizerunkowi firmy, niż go wzmocnić. W 2015 roku Toyota podpisała 10-letnią umowę z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim i stała się głównym sponsorem igrzysk. Producent samochodów od początku starał się maksymalnie wykorzystać PR-owy potencjał tego międzynarodowego wydarzenia. Jednak rosnące wśród Japończyków niezadowolenie z powodu organizacji imprezy może negatywnie odbić się na wizerunku korporacji – uważają eksperci. Tuż przed rozpoczęciem Igrzysk Olimpijskich w Tokio japońscy konsumenci odnoszą się do niej bardzo krytycznie. Na początku lipca liczba negatywnych tweetów zawierające słowa „olimpiada” i „Toyota” wyprzedziła liczbę tych pozytywnych, podało Nikkei. Badanie wykonano za pomocą Social Insight, narzędzia do analizy mediów społecznościowych opracowanego przez tokijski startup User Local.

Problemy z podejmowaniem decyzji i brak przepływu informacji między MKOlem i innymi organizatorami, a głównymi sponsorami stoi doprowadziło najprawdopodobniej do rezygnacji prezesa Akio Toyoda z obecności na ceremonii otwarcia Letniej Olimpiady w Tokio. Dodatkowo Toyota Motor poinformowała w poniedziałek, że nie będzie emitować żadnych reklam telewizyjnych związanych z olimpiadą. Toyota dostarczy roboty oraz 3340 pojazdów, w tym samochody elektryczne i na ogniwa paliwowe, którymi będą przewożeni sportowcy i pracownicy. Mimo wszystko producent samochodów deklaruje, że nadal będzie promować sponsorowanych przez siebie sportowców na stronie internetowej firmy. Masa Takaya, rzecznik Komitetu Organizacyjnego Tokio 2020, powiedział, że każdy sponsor musi określić własną strategię reklamową, ale przyznał, że społeczeństwo ma „mieszane” nastroje w związku z igrzyskami.

 

Raport walutowy

Rajd kursu dolara amerykańskiego sprawia, że inwestorzy przyglądają się szerokiemu wachlarzowi czynników – od globalnego wzrostu zakażeń Covid-19 po luki rentowności obligacji – aby określić, czy greenback będzie nadal się umacniał. Dolar wzrósł o 4 proc. od najniższych poziomów z 2021 r. i jest jedną z najlepiej radzących sobie walut w tym roku, do czego przyczyniła się jastrzębia zmiana retoryki Rezerwy Federalnej (Fed) z zeszłego miesiąca, rosnąca inflacja i popyt na aktywa bezpiecznej przystani napędzany obawami związanymi z koronawirusem i kolejnymi lockdownami.  Ze względu na centralną rolę dolara w światowym systemie finansowym, jego ruchy przenoszą się na wiele klas aktywów i są uważnie obserwowane przez inwestorów.

Dla Stanów Zjednoczonych okres utrzymującego się umocnienia kursu dolara byłby mieczem obosiecznym, ponieważ przyczyniłby się do ograniczenia inflacji poprzez zwiększenie siły nabywczej waluty, a jednocześnie naruszyłby bilanse eksporterów, ponieważ ich produkty stałyby się mniej konkurencyjne za granicą. Z drugiej strony, siła dolara nadal spychałaby w dół waluty takie jak euro i funt brytyjski, potencjalnie dając impuls do ożywienia w tych krajach. Oto kilka rzeczy, na które inwestorzy zwracają uwagę, aby określić przyszłą trajektorię ruchu dolara, zgodnie z opinią analityków agencji prasowej Reutera. Niektórzy inwestorzy uważają, że dolar – popularna bezpieczna przystań w niepewnych czasach – wzrośnie, jeśli wariant Delta wirusa Covid-19 rozprzestrzeni się, a na rynkach wzrośnie awersja do ryzyka. Obawy związane z nową odmianą Covid-19 już pomogły kursowi dolara odnotować zyski w stosunku do walut krajów, w których wariant Delta się rozprzestrzenia, w tym dolara australijskiego i funta brytyjskiego. Zyski mogą jednak osłabnąć, jeśli obawy związane z koronawirusem zmniejszą się w nadchodzących miesiącach. – Widzimy wiele czynników ryzyka i niepewności w różnych aktywach. Inwestorzy patrzą na to wszystko i stwierdzają, że będą szukać schronienia w dolarze – powiedział Simon Harvey, starszy analityk rynku walutowego z Monex Europe.

Podczas gdy niektórzy inwestorzy obawiają się, że odbicie w Stanach Zjednoczonych spowalnia, nadal przewyższa ono powrót do aktywności obserwowany w Europie i innych regionach. Ta różnica we wzroście, zilustrowana takimi wskaźnikami jak silniejszy wzrost sektora wytwórczego i inflacja, jest jednym z czynników wywierających presję wzrostową na kurs dolara, powiedział James Lord z Morgan Stanley w niedawnym podcaście. – Wciąż istnieją argumenty przemawiające za umocnieniem dolara, ponieważ widzimy więcej rozbieżności – komentował. Chociaż rentowność obligacji skarbowych ostatnio spadła, różnica między realną rentownością długu rządowego USA i niektórych obligacji zagranicznych zwiększyła się, co pogłębia atrakcyjność aktywów denominowanych w dolarach. Realna rentowność stanowi koszt zaciągnięcia pożyczki po odjęciu efektów inflacyjnych. Różnica między realną rentownością 10-letnich skarbowych papierów wartościowych USA zabezpieczonych przed inflacją o stałym terminie zapadalności a rentownością ich niemieckiego odpowiednika wyniosła 72 punkty bazowe w czwartek, wzrastając z 63 punktów bazowych dwa miesiące temu.

Kurs euro stracił wczoraj 0,17 proc., po uprzednim wzroście do poziomu 1,1830 USD. Ze słów szefowej EBC Christine Lagarde wynika, że bank wyciągnął wnioski z przeszłych błędów i nie wycofa zbyt wcześnie bodźców, by nie zakłócić ożywienia gospodarczego. Wystąpienie Lagarde miało miejsce w czwartek, po tym jak EBC opublikował komunikat dotyczący polityki pieniężnej. Uwagi Lagarde odbiły się echem na europejskim rynku obligacji skarbowych, gdzie inwestorzy upatrywali okazje w zadłużeniu najbardziej wrażliwych gospodarczo krajów regionu (Włochy i Hiszpania). — Oznacza to, że nowa strategia rzeczywiście wskazuje na zwrot w bardziej gołębim kierunku – napisał w raporcie Carsten Brzeski, ekonomista ING.  Zmiana wytycznych EBC oznacza, że nawet jeśli inflacja znajdzie się na poziomie celu pod koniec horyzontu prognozy, bank centralny nie będzie zmuszony do zaostrzenia polityki.  Urzędnicy przewidują obecnie, że wzrost cen wyniesie średnio zaledwie 1,4 proc. w 2023 r., co sugeruje, że jakakolwiek podwyżka stóp nastąpi za kilka lat. — Wyciągamy wnioski z przeszłych doświadczeń i najnowszej historii – powiedziała Lagarde. Szefowa EBC wskazała przy tym, że nowe wytyczne dla polityki pieniężnej mają na celu uniknięcie uniknięcie przedwczesnego zaostrzenia, które byłoby szkodliwe dla gospodarki.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *