Rynki finansowe poszukują nowego punktu równowagi

We wtorek obserwowaliśmy solidne odreagowanie po uprzednich spadkach. Środowy poranek przynosi względną stabilizację notowań najważniejszych aktywów. Kolejne dni przyniosą znaczące publikacje makroekonomiczne, a także decyzję EBC ws. poziomu stóp procentowych, co powinno przykrywać informacje o rozprzestrzenianiu się koronawirusa. Posiedzenie EBC nie pozostanie bez wpływu na złotego.

Kurs euro poniżej 4,6 zł. W środę 21 lipca 2021 roku kurs EUR/PLN wynosił dokładnie 4,5964 zł, co stanowi wzrost o 0,0100 proc. Euro to jedna z głównych walut wymienialnych na świecie obok amerykańskiego dolara, brytyjskiego funta, japońskiego jena i franka szwajcarskiego. To waluta w 19 państwach w Unii Europejskiej tworzących tzw. strefę euro. Ostatnie jej rozszerzenia miały miejsce w 2011, 2014 i 2015 roku, gdy przystępowały do niej odpowiednio Estonia, Łotwa i Litwa. Polska zobowiązała się przyjąć euro jako własną walutę, gdy wstępowała do Unii Europejskiej. Wciąż jednak nie określono daty, kiedy to nastąpi.  Od czerwcowego dołka euro podrożało już o 15 groszy, czyli o ponad 3 proc., i jest najdroższe od 3,5 miesiąca. Jeszcze więcej – bo ponad 25 groszy, czyli prawie 7 proc. – zyskał dolar. Tymczasem w przypadku naszej rodzimej waluty, jest ona najsłabsza od 3,5 miesiąca i niewiele jej brakuje do rekordu słabości z marca (najstarszy kurs wobec euro od kilkunastu lat).

Według analityków MUFG w tym momencie najistotniejsze czynniki mogące kształtować sytuacje na rynku walut to rentowność amerykańskich obligacji, sezon wyników spółek na Wall Street oraz sytuacja pandemiczna związana z Covid-19. W ich ocenie kurs dolara w  natomiast bardziej długofalowej deprecjacji. Ryzykowny początek tygodnia dla indeksu S&P 500 został wczoraj niemal całkowicie odwrócony, co przyczyniło się do gwałtownego odbicia rentowności 10-letnich obligacji amerykańskich (UST) i zmniejszyło hossę na dolarze.  Spadek rentowności 10-letnich obligacji do poziomu około 1,00 proc. bez dalszej korekty na rynku akcji byłby nadmierny – stąd też wczorajsze gwałtowne odbicie. Jeżeli jednak rynki akcyjne miałyby dalej korygować w dół, wówczas ruch do 1,00 proc. jest o wiele bardziej prawdopodobny.

Podczas gdy Covid-19 i wskaźnik infekcji wariantu Delta w Wielkiej Brytanii, Europie i Stanach Zjednoczonych będą ważne w nadchodzących tygodniach, to należy pamiętać, że na Wall Street rozpoczyna się również sezon wyników amerykańskich przedsiębiorstw. Jest jeszcze wcześnie, ale z 8 proc. spółek z S&P 500, które podały wyniki w piątek, 85 proc. z nich pozytywnie zaskoczyło wskaźnikiem zysku przypadającego na akcję. – Mimo to, akcje są bardzo wysoko wyceniane, co oznacza, że niespodziewane złe wiadomości w najbliższych tygodniach na temat koronawirusa nadal stanowią ryzyko dla sentymentu w krótkim terminie. Wskaźnik C/Z wynosi obecnie 21,4; powyżej 5-letniej średniej 18,1 i 10-letniej 16,2 – zauważa MUFG.

Wariant Delta stanowi obecnie 83 proc.wszystkich zsekwencjonowanych przypadków Covid-19 w USA i wygląda na to, że w najbliższych dniach i tygodniach nastąpi eskalacja. Liczba zakażeń i zgonów jest o blisko 50 proc. wyższa w ostatnim tygodniu, a dane te będą uważniej obserwowane i wydają się być głównym czynnikiem decydującym o apetycie na ryzyko. Sądząc po trajektorii Wielkiej Brytanii, gdzie odsetek osób w pełni zaszczepionych jest wyższy niż w USA (53 vs 48 proc.), wydaje się, że istnieje duże prawdopodobieństwo dalszej eskalacji w USA, a zatem ruch w górę kursu dolara ma prawdopodobnie jeszcze przed sobą dalszą drogę.

 

Rozwój zielonych gospodarek nie dla biednych?

Zdaniem Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE) mniej niż 15 proc. z 2,4 biliona dolarów, jakie światowe rządy chcą przeznaczyć na wsparcie ożywienia gospodarczego po pandemii, będzie wykorzystane na inwestycje w czystą energię. „To dobry początek”, uważa Fatih Birol, dyrektor wykonawczy MAE, „ale te pieniądze nie wystarczą”, aby skierować świat na ścieżkę zerowej emisji netto do 2050 roku. Według Birola najważniejsze jest, aby zapewnić gospodarkom wschodzącym dostęp do środków pieniężnych na sfinansowanie ożywienia gospodarczego poprzez wydatki na czystą energię.  „Bez międzynarodowych instytucji finansowych pełniących rolę katalizatora, pieniądze nie trafią tam, gdzie są potrzebne,” – zauważa Birol. Po prostu większość z blisko 380 miliardów dolarów przeznaczonych na programy proekologiczne zostanie wydana przez najbogatsze państwa. Brak wystarczających nakładów na ekologię oznacza, że ​​globalne emisje już w 2023 roku mogą przekroczyć wartość osiągniętą w 2018 roku. Aby zapobiec wzrostowi globalnych temperatur powyżej 1.5°C, świat musi do końca obecnej dekady zmniejszyć o połowę wolumen emisji z 2018 roku.

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *