Nie ma spokoju na Wall Street

Środowa sesja na zaczęła się słabo, jednak szybko do głosu doszła strona popytowa co doprowadziło do osiągnięcia dziennych maksimów przez indeksy jeszcze przed połową sesji. Potem jednak nastroje zaczęły się sukcesywnie pogarszać, co zepchnęło indeksy w pobliże wtorkowego zamknięcia, a Nasdaq nawet w czerwone obszary. Na finiszu udało się jednak bykom znów zaatakować i zakończyć dzień na plusach. Ostatecznie na zamknięciu indeks największych blue chipów Dow Jones IA rósł o 0,07 proc. Wskaźnik szerokiego rynku S&P500 zwyżkował o 0,14 proc. zaś technologiczny Nasdaq zyskiwał również 0,14 proc.

Na parkiecie coraz mocniej staje się zauważalny wzrost obaw związanych z kolejną porcją danych makro. W czwartek zaprezentowane zostaną odczyty dotyczące zmiany liczby bezrobotnych zaś dzień później wielkości stopy bezrobocia i zmiany zatrudnienia w sektorze prywatnym. Wraz z niepokojącą swoją skalą presją inflacyjną uczestnicy rynku obawiają się, że może to zachęcić/zmusić władze monetarne do podjęcia szybszych niż wcześniej zakładano działań. Chodzi przede wszystkim o stopy procentowe, choć w tym przypadku przedstawiciele Fed na każdym kroku zapewniają chęć jak najdłuższego utrzymania ich na jak najniższym poziomie oraz o program skupu aktywów. W tym drugim przypadku w środę nieco oliwy do ognia dolał Patrick Harper, szef oddziału Fed z Filadelfii, który stwierdził w wywiadzie, że instytucja powinna zacząć już poważnie myśleć o redukcji szacowanego na 120 mld USD miesięcznie programu skupowania obligacji i papierów wartościowych zabezpieczonych hipoteką. Część uczestników rynku od razu zaczęło tłumaczyć wystąpienie, przygotowywaniem gruntu pod ograniczenie skali programu.

Drożejąca ropa zapewniła wsparcie sektorowi energetyczno-paliwowemu, który jest najlepszym – jak do tej pory w tym roku – segmentem rynku w indeksie S&P500. Bohaterem sesji były bez wątpienia papiery AMC Entertainment Holdings, które drożały o ponad 100 proc. W tym roku aprecjacja notowań tych akcji przekroczyła już poziom 3 tys. proc. czyniąc z nich zdecydowanego lidera wśród akcji amerykańskich spółek.

 

Zamieszanie na rynku nateriałowym

Amerykańskie firmy nie ustają w próbach uzupełnienia zapasów, a ceny surowców dynamicznie rosną z powodu zakłóceń w łańcuchach dostaw. Producenci z całego świata kupują więcej materiałów, niż potrzebują, aby dostosować się do zawrotnej prędkości, z którą rośnie popyt, i złagodzić obawy przed wyczerpaniem zapasów. Szał zakupowy popycha łańcuchy dostaw na krawędź załamania. Niedobory, wąskie gardła w transporcie i skoki cen zbliżają się do najwyższego poziomu w ostatnich latach, budząc obawy, że przegrzanie gospodarki doprowadzi do długotrwałego wzrostu inflacji.  Przykładem jest Monster Beverage Corporation, producent napojów energetyzujących z USA, który boryka się z problemem niedoboru puszek aluminiowych. Sytuację pogarsza wciąż wydłużająca się seria niefortunnych zdarzeń, które w ostatnich miesiącach zachwiały rynkiem surowcowym. Zablokowanie Kanału Sueskiego, wyjątkowo mroźna zima w Teksasie, atak ransomware na rurociąg Colonial Pipeline czy też pożar w fabryce chipów w Japonii to tylko niektóre z przykładów. Obecnie dużym problemem pozostaje także kolejna fala epidemii w Indiach, która może wpłynąć na ciągłość działalności portów w tym kraju.

Każdy, kto myśli, że to wszystko skończy się za kilka miesięcy, powinien przeanalizować nieco mniej znany wskaźnik gospodarczy z USA — indeks menedżerów logistyki. Opiera się on na comiesięcznych ankietach wypełnianych przez szefów działów zaopatrzenia w największych korporacjach. Są oni pytani o szacunek kosztów zapasów, transportu i magazynowania w chwili wypełniania ankiety i za 12 miesięcy. Indeksowi jest już blisko do rekordowej wartości z 2016 r., a wskaźnik wybiegający w przyszłość wskazuje na niewielkie wytchnienie dopiero w przyszłym roku. Powszechnie znane amerykańskie wskaźniki również zaczynają odzwierciedlać wyższe koszty dla gospodarstw domowych i firm. Indeks cen konsumpcyjnych w USA, który nie obejmuje żywności i paliw, podskoczył w kwietniu w ujęciu miesięcznym najmocniej od 1982 r., a w ujęciu rocznym jego wzrost był najbardziej dynamiczny od 2008 r.

Większość towarów dostarczanych do USA i innych krajów pochodzi z Chin. Dane z ubiegłego tygodnia świadczą o tym, że ceny producentów wzrosły w kwietniu najmocniej od 2017 r. Presja kosztowa w fabrykach stanowi kolejne ryzyko, jeśli zostanie przeniesiona na detalistów i ich klientów za granicą. W światowym centrum produkcyjnym w Azji Wschodniej opóźnienia są szczególnie dotkliwe. Wpływ niedoboru półprzewodników zaczął być odczuwalny już nie tylko w branży motoryzacyjnej, ale również wśród producentów elektroniki, w tym przede wszystkim smartfonów. Kryzys związany z chipami jest na tyle poważny, że Korea Południowa planuje zainwestować w ciągu następnej dekady około 450 mld dolarów w budowę największego na świecie centrum produkcyjnego.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *