Na Wall Street odbicie

Głównym źródłem niepokoju pozostaje lęk przed „przegrzaniem” amerykańskiej gospodarki i utrwaleniem się wysokiej inflacji. Już dzień po tym, jak dane o bardzo mocnym wzroście inflacji CPI w Stanach Zjednoczonych uderzyły w wyceny spółek „wzrostowych” (ang. growth stocks), na Wall Street pojawiła się ochota do „kupowania dołka”. Czyli nieco bezmyślnej akumulacji akcji, które przecież zawsze idą w górę (uwaga: ironia!) i które tylko dlatego zawsze warto kupować. Samo odbicie było jednak nieco niepewne. Zwłaszcza w przypadku najbardziej Nasdaqa – najbardziej wrażliwego na wyższe stopy procentowe indeksu. Po niezłym otwarciu Nasdaq Composite zaczął się osuwać, aż przez chwilę znalazł się poniżej linii środowego zamknięcia. Jednakże poziom 13 000 punktów został obroniony i ostatecznie Nasdaqowi udało się zyskać 0,72 proc.  Znów najlepiej spisywał się Dow Jones, który urósł o 1,29 proc. kończąc dzień na poziomie 34 021,45 punktów. S&P500 zwyżkował o 1,22 proc., dochodząc do 4 112,50 pkt.

Tymczasem kolejny raport Biura Statystyki Pracy pokazał, że inflacja mogła wymknąć się spod kontroli i nieprędko powróci do 2-procentowego celu Rezerwy Federalnej. Mierzący inflację producencką wskaźnik PPI w kwietniu osiągnął dynamikę 0,6 proc./  mdm i aż 6,2 proc. rdr, wyraźnie przekraczając oczekiwania ekonomistów (0,3 proc. mdm). I nie można zwalać winy na drogą ropę naftową i efekt niskiej bazy z zeszłego roku. A to dlatego, że bazowa inflacja PPI (czyli wskaźnik po wyłączeniu żywności i paliw) poszedł w górę o 0,7 proc. mdm i 4,1 proc. rdr. To drugi z rzędu miesiąc, w którym bazowy PPI rośnie w tempie 0,7 proc. mdm. To jasny sygnał, że presja inflacyjna idąca z sektora wytwórczego jest bardzo silna i może podbić i tak już wysoką inflację CPI.

Tym bardziej, że amerykański rynek pracy robi się coraz bardziej „napięty”. Owszem, cotygodniowy raport Departamentu Pracy pokazał, że wciąż blisko 16,9 mln Amerykanów żyje z zasiłku dla bezrobotnych, ale anegdotyczne doniesienia z gospodarki mówią o dramatycznym niedoborze rąk do pracy. Po prostu zasiłki są teraz tak wysokie, że mieszkańcom USA nie opłaca się pracować. A to będzie wywoływało presję na wzrost płac nakręcający spiralę inflacyjną. Ponadto cotygodniowa liczba nowo rejestrowanych bezrobotnych obniżyła się do najniższego poziomu od marca 2020 (do 473 tys.), choć wciąż pozostaje wysoka jak na historyczne standardy.

Warto przy tym odnotować, że na alarmująco wysokie odczyty inflacyjne wyjątkowo spokojnie reaguje rynek długu, który przecież powinien być bardziej wrażliwy na zmianę stóp procentowych niż rynek akcji. Tymczasem w czwartek rentowności amerykańskich obligacji skarbowych nieznacznie spadły i utrzymują się nawet poniżej poziomów z końcówki marca. Rynek długu zdaje się więc „kupować” fedowską narrację o „przejściowym” charakterze obecnej inflacji. Albo też jest przekonany, że Rezerwa Federalna nie odważy się ograniczyć QE lub podnieść stóp procentowych nawet ryzykując „odkotwiczenie się” oczekiwań inflacyjnych w gospodarce.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *